TANIEC MOIM ŻYCIEM


Autor: Mikołaj Ressel, 10 lat, kl.4

Artykuł to tekst nagrodzony drugim miejscem w drugiej edycji konkursu literackiego „Napisz Taniec”. W kategorii szkoły klasy 1-4.

Taniec towarzyszy mi od najmłodszych lat. Rodzice do dzisiaj się śmieją, że nie umiałem jeszcze dobrze chodzić, a już próbowałem robić „falki” pod telewizorem, gdy grała muzyka. Potem Pan od rytmiki zwrócił rodzicom uwagę, że mam niesłychane jak na swój wiek poczucie rytmu. To skłoniło rodziców do zapisania mnie na zajęcia taneczne. Zacząłem od tańca towarzyskiego. Radziłem sobie całkiem dobrze. Nauczyłem się polki i walca, które pamiętam do dziś. Jednak zajęcia zostały odwołane i dlatego rodzice poszukali szkoły tańca, która przyjmie ucznia w środku semestru. Tak trafiłem tymczasowo do szkoły tańca Hip Hop. Jednak już na pierwszych zajęciach wiedziałem, że to moje miejsce i że chcę tańczyć Hip Hop, bo ten taniec sprawia mi ogromną radość. Kolejne zajęcia jeszcze bardziej przekonały mnie, że to mój styl. Byłem szczęśliwy jak nigdy dotąd, a w domu nie przestawała grać muzyka, bo ciągle chciałem ćwiczyć poznane kroki. Oczywiście zostałem w tej szkole i do dziś w niej trenuję.


Po pięciu latach nadal jestem pełen entuzjazmu i uczę się wprawiać w ruch każdą część ciała. Kiedy zaczynam tańczyć, nie mogę skończyć, a ćwiczę codziennie. Taniec nigdy się nie nudzi, bo jedną muzykę można zinterpretować na różne sposoby. To właśnie ten bit czuję w sercu. Od tego jaki dzisiaj jestem, zależy wygląd mojego tańca. Aby nauczyć się wyrażać muzykę i uczucia, podczas tańca sięgam nie tylko po wyuczone kroki Hip Hop, ale też chodzę na lekcje freestyle, uczestniczę w dodatkowych zajęciach zaproszonych choreografów spoza mojej szkoły, ćwiczę workout, jeżdżę na kolonie sportowe, oglądam filmy taneczne jak „Step Up” czy też oglądam filmiki na YOUTUBE. Dzięki nim nauczyłem się kilkunastu figur z Breakdance, gdy z powodu pandemii zajęcia zostały odwołane. Nawet ta sytuacja nie powstrzymała mnie przed nauką. Po zrobieniu pierwszego „baby freeze” wiedziałem, że ten styl również jest mi bliski i sam na ile potrafiłem, ćwiczyłem kroki. W pandemii ogólnie było ciężko i tęskniłem za salą, treningami i kolegami. Żeby nie przerywać treningów, uczestniczyłem w lekcjach on-line organizowanych specjalnie przez naszych trenerów, a nawet przygotowałem się do kilku turniejów tańca Hip Hop on-line. Dodatkowo w tych turniejach startowałem również z własną choreografią Breakdance i wygrywałem.


HIP HOP pozwala rozwijać się na różne sposoby, ponieważ tańczę w formacji, mini formacji, oraz solo w „klasach sportowych” i „open”. Każda kategoria daje mi coś innego. Formacja uczy współpracy, odpowiedzialności i systematyczności. Tylko wtedy, kiedy każdy się postara, nasz taniec wygląda, jakby do muzyki poruszał się jeden organizm, a nie dwadzieścia rożnych osób. Lubię oglądać później filmiki z nagraniami, w czasie których falujemy w rytm zmiksowanych przez trenerów piosenek, których kombinacje bywają bardzo zaskakujące. W mini formacji, gdzie jest nas tylko siedmioro, uczę się szybkości, wytrzymałości i dokładności. Jest nas mało i od razu widać ewentualne błędy, dlatego muszę pracować dużo więcej, aby się cieszyć efektem.



Solówki „open” natomiast to już moja interpretacja danej muzyki. Mogę tu zatańczyć to, co chcę, każdy krok, który mi się podoba, ze wszystkich kroków tanecznych poznanych w szkole i poza nią. Lubię stosować wtedy nie tylko Hip Hop, ale również Freestyle, Electric Boogie i Breakdance równocześnie. Natomiast solo w klasach sportowych zakłada, że mogę wykonać tylko określone kroki w danej kategorii. Sprawia to dużo trudności, bo muszę tańczyć nie tylko poprawnie, ale też z „power'em” i „bounce'm” i oczywiście do muzyki, która nigdy nie jest zdradzana wcześniej zawodnikowi.


Miłość do tańca nie pozwala spocząć na laurach, nawet po wygranych turniejach. Ciągle chce się umieć więcej i bardziej. Podoba mi się, kiedy na turniejach się wspieramy. Tworzymy taneczną rodzinę i uczymy się od siebie nowych kroków. Ale turnieje to również element motywujący do dalszego działania. Przy okazji mogę podejrzeć innych tancerzy w akcji i tym samym uczę się, naśladując ich. Turniej to dodatkowa nagroda za całoroczny trud. Mogę sprawdzić, czy pracowałem wystarczająco ciężko. Raz wygrywam, a innym razem nie. Nigdy się jednak nie poddaję i przygotowuję na kolejne wyzwania.


Jak widać taniec to sztuka. Wymaga wiele poświecenia, samozaparcia, potu, a czasami łez. Mimo że jest to ciężka praca, kocham tańczyć i będę nadal to robił. W tańcu odnajduję szczęście, frajdę i zabawę. Taniec mogę wszędzie ze sobą zabrać. Mogę tańczyć z muzyką i bez niej. Wystarczy, że muzyka gra w moim sercu. Nie potrzebuję do tego żadnych rekwizytów ani towarzysza. To moja pasja i bez tego nie byłbym sobą. Taniec to coś, co zostanie ze mną na zawsze, bez względu na to, jaką pójdę drogą. Polecam każdemu chociaż raz spróbować, a może też wciągnie go bit i odnajdzie w tańcu szczęście jak ja.



Top