O uważności i intencji w życiu tancerza
Autor: Paulina Stanisławek
Artykuł to tekst nagrodzony pierwszym miejscem w drugiej edycji konkursu literackiego „Napisz Taniec”. W kategorii osoby dorosłe.
Nie wiem, w której z miliona baniek informacyjnych się znajdujesz, ale moja przestrzeń (szczególnie ta internetowa) wypełniona jest ostatnio treściami na temat uważności. I chociaż do wielu „trendów” podchodzę bardzo sceptycznie, to uważam, że jest to jeden z niewielu pozytywnych aspektów, które faktycznie w sieci można znaleźć.
Oczywiście o intencjonalnym życiu, o uważności w codzienności i w tańcu nie nauczyłam się z Internetu. Myślę, że jest to coś, co zawsze miałam w sobie, a los zesłał mi na mojej drodze cudownych ludzi, którzy pomogli mi to w sobie rozwijać (dziękuje moje kropkowe ludki! .
P.S w środku tekstu – jest tutaj wiele pytań retorycznych i chociaż piszę w trybie „czy Ty?” tak naprawdę pytam siebie. Chciałabym napisać, że to nic osobistego, ale jest dokładnie na odwrót
Zacznijmy od tego, czym jest uważność?
Nie znam oficjalnych definicji. Dla mnie jednak jest to specyficzny sposób patrzenia na świat, w którym potrafię się zatrzymać i dostrzec piękno, niezwykłość oraz magię w pozornie najprostszych, najbardziej banalnych sytuacjach, przedmiotach czy zdarzeniach.
Intencję z kolei traktuję jako w pełni świadomy sposób na przeżywanie danej chwili.
Skoro to mamy już wstępnie (nie dokładnie, bo po mojemu) wyjaśnione, możemy zacząć zastanawiać się nad tym, dlaczego uważność i intencję uważam ostatnio za jedne z najpiękniejszych, darmowych prezentów, jakie los może zesłać człowiekowi i tancerzowi na drodze. Chciałabym omówić to w kilku ważnych aspektach, które dotyczą nas jako tancerzy szczególnie. Wiem, że dla wielu osób to, co napisze, może wydawać się banalne, jednak żyjąc na tym świecie już ponad dwie dekady (mówię tak, jakby to było dużo) zdążyłam zauważyć jak łatwo jest o tym zapomnieć. Jak niewiele potrzeba do tego, aby to wyjątkowe „coś” w sobie zgubić. Dlatego myślę, że warto o tym przypominać – bo to, co dla kogoś jest tylko przypominajką, innej osobie może otworzyć z hukiem tysiąc nowych dróg w głowie, w duszy i w sercu.
Zmysły i natura
Nie bez przyczyny jest to pierwszy punkt na mojej liście – zmysły to nasze podstawowe narzędzia do uważnego obserwowania i intencjonalnego przeżywania chwil. A natura to środowisko, w którym ich używamy. Zaskakujące jest to, jak bardzo bierzemy je za pewnik w naszym życiu. Widzę? – no widzę! Co mam nie widzieć!
A właśnie może stać się tak, że przestaniesz widzieć.
Że już więcej nie usłyszysz.
Lub nie poczujesz.
Myślę, że zdanie sobie sprawy z tego, jak kruche jest nasze ciało to podstawowy warunek, aby docenić fakt, że jesteśmy sprawni i mamy to szczęście, że nasze zmysły działają. Pragnę tutaj przypomnieć, że warto z nich korzystać. Ale tak na całego!
Kiedyś przeczytałam wpis mojej przyjaciółki, który wywrócił pod tym względem moją głowę do góry nogami. Napisała w nim, że listopad i sierpień to dwa wyjątkowe momenty w roku, w których powietrze pachnie inaczej.
I nie zgadniesz – tak, POWIETRZE PACHNIE.
To może wydawać się taką głupotą, a jednak uważam to za istotne. Przykładowo w tym roku wiosna jest dla mnie zdecydowanie szczęśliwsza tak po prostu dlatego, że powietrze pachnie kwitnącymi jabłoniami. Może to błahe i dziecinne, ale czy takie powody do radości nie są najlepsze?
Wracając – kiedy ostatni raz powąchałeś jedzenie, zanim je zjadłeś? Czy potrafisz opisać, jakich perfum używa Twoja mama, a jakich przyjaciółka? Jak pachnie trawa po deszczu, jak używana książka, a jak zimowy, mroźny wiatr? Zachęcam – zatrzymaj się i zwróć na uwagę na to, co czujesz.
Podobnie sytuacja ma się ze wszystkimi zmysłami. Czy na co dzień zauważasz różnicę między „zieloną” trawą, a „zielonym” drzewem? Czy widzisz jak po deszczu lub letniej burzy zmieniają się odcienie na liściach, kwiatach i ziemi? Jak intensywnie czerwone potrafi być wschodzące niebo? Lub jak oczojebnie wręcz żółty może być zwykły mlecz?
Jak szorstka jest kora drzewa? Jak szczypie w palce świeży śnieg? A jak miękka jest Twoja skóra lub włosy? Czy poliestrowy kocyk jest tak samo miękki jak kaszmirowy sweterek?
Dlaczego o tym mówię? Bo każdy człowiek (bez wyjątku!) jest szczęśliwszy jeżeli otacza się pięknem. A zauważanie takich drobnych, minimalnych różnic i przede wszystkim obserwowanie świata z intencją skierowaną na szukanie tego piękna to darmowy, niezwykle skuteczny sposób na rozjaśnienie, upiększanie swojego dnia. Kiedy zaczniesz patrzeć uważnie na świat, zwykła droga do pracy może okazać się magiczna – tak wiem jak tanio to brzmi, ale naprawdę tak jest!
„ Keep your love of nature, for that is the true way to understand art more and more.”
Miłość do natury to miłość do życia. A życie to taniec. Tyle w temacie!
Muzyka
Większość (o ile nie każdy tancerz) zapytany o jego stosunek do muzyki na 90% odpowie „kocham muzykę!”. No bo w końcu jak możesz tańczyć i jej nie kochać? Jednak mam wrażenie, że bardzo wiele osób (w tym ja!) dosyć lekceważąco podchodzi do niej na co dzień. Kiedy ostatni raz włączyłeś muzykę nie tylko po to, aby leciała w tle? Kiedy Twoja ulubiona piosenka wybrzmiała nie tylko jako dodatek do sprzątania, gotowania, w trakcie drogi do pracy czy podczas jazdy samochodem? Nawet więcej – kiedy włączyłeś muzykę, do której tańczysz na treningu, ale nie w trakcie treningu?
Zauważ, że kiedy mamy ukochaną osobę – chłopaka, narzeczoną, mamę, brata, przyjaciółkę – to tak bardzo cenimy sobie czas spędzony tylko we dwoje. Ten moment, kiedy mamy siebie nawzajem jest bardzo często najbardziej wyczekiwaną chwilą w ciągu całego dnia. Na drodze pokochania muzyki w podobny sposób pomogła mi właśnie intencja. Postanowiłam sobie, że codziennie będę intencjonalnie włączać sobie chociaż jedną piosenkę i całą moją UWAGĘ poświęcać w trakcie tych kilku krótkich chwil tylko i wyłącznie jej. I mój mózg dosłownie zwariował!
Znasz to uczucie, kiedy włączając muzykę, jest ona tak idealnie dopasowana do Twojego nastroju, że masz ochotę jednocześnie krzyczeć, płakać i śmiać się jednocześnie? To dziwne kłucie w sercu, jednocześnie spięte i rozluźnione mięsnie, i oddech tak płytki i tęskny za uczuciem, którego nie potrafisz sprecyzować? Dokładnie ten rodzaj magicznej tęsknoty uderzał mnie prawie za każdym razem. Zrozumiałam, że kiedy naprawdę poświęcę całą swoją wolę i serce w uważne i intencjonalne słuchanie muzyki odkrywam w niej nie tylko nowe brzmienia czy linie melodyczne - z pozoru dobrze znane kawałki potrafią obudzić we mnie zupełnie zapomniane uczucia. To „coś” z samego serducha!
Ten rodzaj słuchania muzyki ma prawdziwie terapeutyczne działanie, ale jest również nieoceniony dla nas tancerzy. Dlaczego? Bo pobudza wyobraźnię! Myślę, że jest duża szansa na to, że ten tekst przeczytają ludzie podobni do mnie, którzy uwielbiają tworzyć w swojej głowie scenariusze zdarzeń i miejsc, które nigdy się nie wydarzą / mogą się wydarzyć kiedyś / już się wydarzyły. Zachęcam Cię, abyś dokładnie w ten sam sposób spróbował myśleć o tańcu. Tańczenie „w głowie” to cenne ćwiczenie które, chociaż mam wrażenie, że jest dobrze znane, to jednak niewielu ludzi korzysta z niego na co dzień.
Spróbuj, uważnie słuchając muzyki, intencjonalnie stworzyć w Twoich myślach swoją postać, która porusza się w rytm kolejnych linii melodycznych. Pomyśl jaka emocja by tobą kierowała? Które dokładnie mięśnie poruszałyby się w danej chwili? Tańczysz na dworze, czy na sali? Jest duszno, czy oddychasz pełną piersią? A może słońce ogrzewa Twój policzek z jednej strony? Aktywuj w Twojej głowie zmysły, a gwarantuje, że odtworzenie tego stanu kiedy wrócisz na salę, będzie zdecydowanie łatwiejsze!
Ludzie
Tak wiem – nie od dzisiaj mówi się i przypomina, jak ważne jest utrzymywanie kontaktów z naszymi bliskimi.
Zadzwoń do babci nie tylko w imieniny.
Zapytaj mamy, czy dobrze się czuje.
„Tato, jak było na rybach? Złowiłeś suma? Wow, jestem dumna!”
Tutaj chciałabym jednak poruszyć temat intencji i uważności nas tancerzy względem ekipy, którą tworzymy. Bo jeżeli potrafię patrzeć uważnie i dokładnie słuchać ludzi z tanecznej rodziny, to mój kontakt z rodzicami, siostrą, ciocią czy kuzynką poprawia się niemal równolegle.
Czy znasz to uczucie, kiedy Twój ziomek z ekipy pyta – „ej stary, spoko mooves?”
A Ty byłeś tak zamyślony, nie skupiony, albo wyłączony, że tylko kiwnąłeś głową, bo nie zwróciłeś uwagi? Ja niestety znam (przepraszam kropkowe ludki).
Obecnie staram się, aby każdy trening był ważny dla mnie nie tylko dlatego, że to czas i miejsce, w którym progresuje. Idę tam również z intencją obserwacji nie tylko siebie, ale i moich bliskich. W końcu to chwila, w której dzieje się absolutna magia międzyludzka – grupa ludzi rozwija się RAZEM. Each one teach one! W momencie, w którym zaczynamy uważnie patrzeć na naszych bliskich z ekipy, ma miejsce kilka niezwykle ważnych rzeczy:
- Poznajemy się lepiej – już wiesz, że Julka po Indian Step zawsze zrobi Cross Over, a Mateusz po dropie zawsze skończy na Baby Freeze. To ważne nie tylko ze względu na zawody czy wspólne potyczki crew vs crew. Poznając nasze flagowe ruchy, czujemy się sobie bliżsi. W końcu nasz flagowy mooves to chcąc nie chcąc kwintesencja naszego stylu – krok czy taneczny „smaczek”, który jest dla nas tak naturalny, że na 100% zrobimy go w 4 na 5 wyjść.
- Wspierasz bliskich w rozwoju – każdy, kto trenuje z bgirls i bboys wie, jak dużo może zmienić krótkie hasło „kręcąc się, patrz w górę”, albo „mocniej prawą nogą!”. Nie dasz rady zauważyć tych szczegółów jeżeli przez daną chwilę, nie będziesz intencjonalnie i uważnie obserwować swoich bliskich. I nie mam tutaj na myśli patrzenia się „bo wypada” lub jako forma odpoczynku między własnym setem. W końcu ekipy są po to, aby się wspierać!
- Sam progresujesz szybciej – obserwując uważnie ziomków z ekipy, mimochodem inspirujesz się tym, co tworzą na parkiecie. Intencjonalnie ćwicząc razem, umawiając się na treningi jako crew, oddziałujemy na siebie nawzajem. Myślę, że to ile korzyści z tego wyniesiemy zależy właśnie od nas samych.. Po raz kolejny doskonałym przykładem są tutaj bboys i bgirls – w końcu jeżeli Zuzia ogarnęła to przejście lub dropa to patrząc na nią, masz żywy przykład na to, że „no kurde da się”! I to niezależnie od tego, jak kosmicznie trudny może wydawać się z początku dany ruch.
- Poznajesz swój charakter oraz ludzi, którzy Cię otaczają – każdy z nas ma pewien rodzaj zachowań, które wykonuje na totalnej nieświadomce. Niektórzy poprawiają okulary kiedy chcą się skupić. Inni poprawiają grzywki. Jeszcze inni w stresujących chwilach bawią się bransoletką lub łańcuszkiem. Zwracając uwagę na tego typu drobne gesty, możesz nauczyć się rozpoznawać emocje u bliskich Ci osób. A myślę, że umiejętność poznania, że ktoś potrzebuje pomocy (mimo że o nią nie prosi) lub cierpi (kiedy mówi, że wszystko OK) jest cenniejsza od złota. Nie tylko pomaga zapobiegać i rozwiązywać konflikty w ekipie, ale także po prostu wspierać się w codziennym życiu.

Tak, jak rodzina powinna.
Taniec to życie, a życie to taniec.

W końcu przechodzimy do podsumowania tych moich jakże banalnych w swojej naturze rozważań. Odpowiedzmy sobie więc na pytanie, zadanie na początku:
Dlaczego uważność i intencja to najpiękniejszy, darmowy prezent, jaki los może zesłać człowiekowi, a szczególnie tancerzowi na drodze?
Jeżeli potrafisz dostrzec piękno w naturze, muzyce oraz innych ludziach dostrzeżesz je również w sobie samym. I jest to mechanizm zwrotny. Kiedy poznajesz detale tego kim jesteś, jednocześnie dostrzegasz zmiany w tym co Cię otacza.
Każdy tancerz na swojej drodze przeżył tą „gonitwę za bitem”. Kiedy rozpoczynałeś seta i chciałeś zaznaczyć wszystkie nuty jednocześnie, pokazać wszystkie kroki jednocześnie, a najlepiej zrobić salto w powietrzu ze szpagatem i headspeenem za jednym zamachem. Tego typu panika w tańcu jest męcząca i trudna do opanowania. Jeżeli jednak potrafimy zatrzymać się na co dzień – przed biurkiem, w kolejce do sklepu, albo w tramwaju – i wziąć kilka głębokich wdechów, albo w krótkiej chwili zachwycić się kolorem nieba, to jestem pewna, że w zatrzymanie się w tańcu przyjdzie chwile potem.
No dobrze, przesadzałam z tym „jestem pewna”, ale u mnie tak było!
Obserwując uważnie otoczenie, zaczynamy również lepiej zauważać sygnały płynące z naszego ciała. Kolano, które kiedyś bolało „tak o”, nagle daje o sobie znać mocniej. Czujesz, że ten obrót w choreografii nie siedzi Ci tak, jak powinien nie dlatego, że „Bóg tak chciał”, a dlatego, że chwilę później bolą Cię plecy, które ewidentnie wymagają wzmocnienia. Zauważysz, że w trakcie tej tanecznej „paniki” Twoim wyjściem awaryjnym jest zawsze ten sam przewrót w tył, który zapamiętałeś z pierwszej tanecznej rutyny.
I nie zrozummy się źle – będą takie chwile, że to, co zauważymy, nie będzie wcale piękne. Może być okropne, brzydkie i wstrętne. Ale będzie prawdziwe. Czasem piękno wschodzącego słońca nie uleczy Cię kiedy życie po prostu postanowi Ci dokopać. Ale zdecydowanie to ułatwia.
Czujesz się wypalony i nie masz weny do treningów?
-> nawet pozostając biernym obserwatorem, rozwiniesz się (chociaż w niewielkim stopniu) obserwując ruchy, kroki i czucie muzyki w innych tancerzach.
-> Słuchając uważnie muzyki, istnieje większa szansa na to, że obudzi się w Tobie na nowo inspiracja do dalszego tworzenia.
-> Obserwując naturę i otoczenie dostrzeżesz piękno, które (dla mnie osobiście) zawsze jest synonimem spokoju, pewności i miłości.
Wnioski? Uważam, że życie w ten sposób jest po prostu SZCZĘŚLIWSZE. A jeżeli jesteśmy szczęśliwsi jako ludzie, jesteśmy lepsi jako tancerze. Możemy lepiej zadbać o siebie i o innych właśnie dlatego, że zauważamy potrzeby i sygnały płynące zarówno z zewnątrz, jak i z wewnątrz. Chce nam się tworzyć, rozwijać i kochać.
Czy trzeba czegoś więcej?