Jakieś dziecinne przemyślenia

Czyli, słow kilka o interpersonalnym rozwoju poprzez taniec

Autor: Julia Nowosad

Artykuł to tekst nagrodzony drugim miejscem w pierwszej edycji konkursu literackiego „Napisz Taniec” zorganizowanego z okazji imprezy tanecznej Christmas Squeeze. W kategorii szkoły średnie i dorośli.

Pojęcie Tańca jako ruchu czy sportu, jest doskonale znane zarówno mnie, jak i Tobie. Zdecydowanie są osoby, które pod tym względem opiszą Taniec dużo lepiej, dlatego zostawię to im. Moim zamiarem jest zwrócenie uwagi, że Taniec jest sposobem na rozwój interpersonalny. Uważam, że Taniec wpływa w takim samym stopniu na naszą mentalność i umysł, jak na kondycję czy sprawność fizyczną, a może nawet w większym. Z tym też zapewne się zgodzisz, nie jest to żadne odkrycie. Może jednak uda mi się nieco zaskoczyć Cię tym, że Taniec nie zawsze będzie tu przedstawiany w dobrym świetle. Nie chcę, oczywiście, dać do zrozumienia, że jest on czymś złym. Pragnę tylko rozważyć, w jakim stopniu wpłynął na moje myślenie i podejście do życia. Ty sam ocenisz, czy któryś fragment mojej wypowiedzi pasuje do Ciebie.


Trenując, tworząc własne ruchy i choreografie, nauczyłam się, że ciało ma nieskończone możliwości, których granicą jest tylko moja wyobraźnia. Wymagana jest ode mnie kreatywność, nieszablonowość. Aby zostać zauważoną, muszę się czymś wyróżniać. Każdy ruch można zmienić, każdy tancerz wykona go w nieco inny sposób. Wszystko opiera się na dowolności i wyrażaniu siebie (odnoszę się tu do hip hopu, nie nawiązuję do tańców klasycznych, typu balet, gdzie każdy ruch ma ściśle opisane zasady). Kierując się swobodą w tańcu, chcąc nie chcąc, zaczynam przekładać te zasady na codzienne życie. Odrzucam szablony określonego działania, staram się szukać niekonwencjonalnych rozwiązań. Oczywiście, do pewnego stopnia, jest to pozytywna cecha. Nastąpił jednak moment, w którym zaczęłam kwestionować, podważać i reinterpretować wszystko. Nie potrafię już podejmować spontanicznych decyzji w sprawach mających jakiekolwiek znaczenie. W każdej sytuacji rozważam wiele możliwości, analizuję możliwe skutki. Cokolwiek wpadnie mi do głowy, zadaję sobie pytania: „Czy na pewno nie ma lepszego wyjścia?”, „Czy rozważyłam wszystkie opcje?”.


Kolejną rzeczą, jaką podświadomie przeniosłam z Tańca do swojego życia, jest szukanie znaczeń. Taniec to forma przekazywania emocji. Choreografie bardzo często opowiadają pewne historie. Ruchy przybierają czasem nazwy od czynności bądź rzeczy, które przypominają. W Tańcu można zawrzeć ogromną ilość treści. Za jego pomocą daje się przedstawić – mniej lub bardziej bezpośrednio – dosłownie wszystko. Cecha ta przypomina w pewnym stopniu tę poprzednią, jednak jest trochę bardziej złożona w poza tanecznej realności. Dlaczego? O ile szukanie różnych możliwości w pewnych sytuacjach jest czasem pożyteczną umiejętnością i prowadzi do podejmowania bardziej rozważnych decyzji, to w codzienności nie wszystko ma ukryte znaczenie. Szukanie go staje się niejednokrotnie narzędziem do marnowania czasu lub rzeczywistego znajdowania owych znaczeń, ale w miejscach gdzie wcale ich nie ma.


Nawyk ten powoduje, że wmawiam sobie prawdziwość wniosków wyciąganych na skutek zbyt przekombinowanej i głębokiej analizy. Tym samym zasypuję siebie masą wyimaginowanych zmartwień. Tworzę problemy tam, gdzie ich nie ma i sama zaczynam gubić się w tym, co jest prawdziwym zmartwieniem, a co sama sobie wymyśliłam? A z drugiej strony - czy to, co sobie wymyśliłam jest rzeczywiście przesadzone i nieistotne, czy powinnam raczej cieszyć się z tego, że udało mi się to zrozumieć, bo jest rzeczywistym problemem? Nadaję wartość sprawom bezwartościowym. Nie potrafię niczego zlekceważyć. Z drugiej strony pozwala mi to docierać do tych realnie istniejących ukrytych znaczeń. Ta umiejętność też ma swoje dobre i złe strony. Pozytywne w niej jest to, że uczy mnie spostrzegawczości i czyni bardziej wyrozumiałą, inteligentną. Pozwala także na zauważanie tego, co zostało ukryte, żeby wymusić na mnie tę analizę i zagłębienie się w danym wątku. Niestety, nie wszystkie znaczenia są niebezpośrednie po to, by ktoś mógł czerpać z szukania ich, tak jak robi się to w Tańcu. Czasem intencje i motywy są ukryte, by uniknąć ich zauważenia. W takich przypadkach odkrywanie ich skutkuje jedynie poznawaniem gorszych stron ludzi (mniej lub bardziej świadomie tuszowanych), zniechęcaniem się i utratą zaufania do nich.


Ale nie będę się w to zagłębiać, bo znowu zaczynam analizować zagadnienia, podchodzę do nich zbyt dokładnie i odchodzę od tematu, czyli w praktyce pokazuję Ci, na czym polega mój problem… Wszystko to, w połączeniu z poczuciem konieczności szukania alternatyw dla wszelkich rozwiązań, tworzy w głowie okropny chaos. Czuję, jakby każde moje najmniejsze zmartwienie siedziało w niej i nieustannie nie pozwalało mi skupić się na niczym innym. Mam ogromne problemy z koncentracją, nie mogę zebrać myśli.


Całe moje codzienne samopoczucie można zamknąć w jednym cytacie ze sztuki Samuela Becketta: „Powietrze pełne jest naszych krzyków. Ale przyzwyczajenie wspaniale je tłumi.”. W mojej głowie, całymi dniami, jedna myśl przekrzykuje drugą. Każdego dnia marnuję ogromną część życia na czynności, od których jestem uzależniona (chociażby telefon). Naprawdę chciałabym nie czuć się niewolnikiem, ale przyzwyczajenie się do tego stanu rzeczy powoduje, że brak mi już motywacji, by to przerwać i zakończyć.


Kiedyś moją odskocznią był Taniec. Tańcząc, czułam, że mogę uzewnętrzniać wszystko to, co siedzi we mnie i nie daje spokoju. Obecna sytuacja powoduje, że przestałam trenować poza domem i zajęłam się nauką, a przyjemność z trenowania w domu przyćmiewa zmęczenie, którego powodem jest brak kondycji i problemy zdrowotne. Tęsknię za czasem, kiedy miałam siłę, by trenować trzy razy w tygodniu po cztery godziny. Chyba nigdy nie byłam tak szczęśliwa jak wtedy. Wszystko było uporządkowane, zgodne z wypracowanymi schematami. Byłam skupiona i spokojna.


W miarę upływu czasu, rezygnowałam z kolejnych treningów na rzecz szkoły. Nawet trenując, nie myślałam już o tańcu, tylko o tym, że mam na następny dzień dużo nauki i nie zdążę zrobić wszystkiego. Te destrukcyjne myśli, w połączeniu z usilnym staraniem skupienia się na treningu, doprowadzały do tak głośnych kłótni moich myśli, że podczas każdego treningu musiałam wychodzić z sali, by uspokoić się i nie zacząć krzyczeć. Wracając do domu, zastanawiałam się czy Taniec na pewno jest czymś, czym chcę torturować się co tydzień? Treningi powodowały słabość. Ledwie utrzymywałam się na nogach. W ten właśnie sposób, ta sama czynność, która zapoczątkowała rozwój mojego umysłu, doprowadziła mnie do momentu, w którym nie byłam już w stanie jej wykonywać.


Wypadałoby jednak napisać też coś bardziej pozytywnego, przecież Taniec ukształtował to, jakim jestem teraz człowiekiem. Z pewnością po części jest to wynik oddziaływania ludzi z mojego otoczenia. Biorąc z nich przykład, mimo wszelkich przeciwności, nauczyłam się wytrwałego dążenia do celu. Nabrałam większej pewności siebie. Stałam się bardzo śmiała w kontaktach z innymi ludźmi. To zawdzięczam niepowtarzalnej atmosferze, jaka panuje wśród tancerzy, bo nie jest ważne co tańczysz, ile masz lat ani ile umiesz? Jesteś tancerzem, więc jesteś częścią rodziny. Tancerze tworzą wspólnie tę kulturę, więc każdy z nich jest Twoim bratem. Ta cecha znacznie ułatwiła mi życie i funkcjonowanie w społeczeństwie. Nie boję się poprosić o pomoc nieznajomego ani mu jej udzielić. Z łatwością zawieram nowe znajomości lub stawiam się na miejscu innych ludzi. Stałam się bardziej empatyczna i staram się nikogo nie oceniać na podstawie subiektywnych wrażeń. Nikt nie zna determinacji i powodów zachowania innych. Nie wiemy, co decyduje o wyborach osób z naszego otoczenia. Przyjmuję za pewnik słowa, jakie powiedział filozof Jiddu Krishnamurti: „Umiejętność obserwowania bez oceniania jest najwyższą formą inteligencji.”.


A może Taniec nie jest przyczyną tych wszystkich zmian, a jedynie dobrą metaforą życia, dzięki której udało mi się wreszcie mniej więcej zobrazować mój sposób myślenia, przenieść go na kartkę i uporządkować jego skomplikowane ścieżki działania? A może faktycznie miał na to wpływ, ale nie zapoczątkował tego we mnie, tylko pozwolił się ujawnić, pomógł mi odkryć w sobie to, co było w mojej głowie od początku? Cała moja przygoda z Tańcem przypadła na czas dojrzewania, kiedy mózg rozwija się wyjątkowo dynamicznie i bardzo chętnie tworzy wzorce postępowania i myślenia. Poza tym niezwykle łatwo w tym wieku traci się kontrolę nad emocjami. Rozchwianie emocjonalne powoduje, że jest się bezbronnym wobec samego siebie.


Jednego jestem pewna: każda forma sztuki - czy to Taniec, czy cokolwiek innego - rozwija człowieka interpersonalnie, pomaga mu w poznaniu swojego wnętrza i świata. Pozwala na wyrażenie siebie i zobrazowanie własnych emocji, co jest bardzo pomocne w ich zrozumieniu i uspokojeniu. We wszystkim jednak trzeba mieć umiar, by nie zatracić się i nie czuć we własnym ciele jak w klatce. Życie to nie sama nauka, nie sam Taniec ani nie sami przyjaciele. Warto dążyć do równowagi pomiędzy wszystkimi jego aspektami. Cenna jest umiejętność znalezienia złotego środka, by zachować czystość umysłu. Najważniejsze jest to, aby akceptować własne wybory. To warunek bez którego nigdy nie uda Ci się osiągnąć pełni szczęścia ani wewnętrznego spokoju.


Takie przynajmniej jest moje zdanie.


Top