Link Le Neil - w tym wszystkim chodzi o "bycie".

Autor wywiadu: Robert "Jamnik" Jamiński
01 kwiecień 2020


Hej Link! Bardzo się cieszę, że znalazłeś chwilę by udzielić wywiadu dla tanecznej społeczności z Polski. Na początek, powiedz kilka słów o sobie.

Mam na imię Link i jestem artystą. Pierwszą z dziedzin sztuki, w których działam jest taniec, w szczególności breakdancing. Jestem również twórca bitów i kompozytorem. Tworze swoją muzykę, jak również muzykę do projektów video dla firm tanecznych. Maluje i tworze rzeźby z drewna, które kształtuję na wzór trofeów. Mam swoja ekipę, która zwie się Supreme Legacy, a także swoje stowarzyszenie „WINKL”, w którym zajmujemy się organizacją imprez i zawodów tanecznych. Stworzyłem też pewną przestrzeń zwana One Piece Vert Galant - jest to łódź, na której żyje. Ta łódź pełni rolę swoistego „schronienia” dla artystów, którzy zaczynają swoja karierę w Paryżu.


Dlaczego tańczysz?

Tańczę, ponieważ tego nie wybierałem. Wierze w to, że to nie ty wybierasz taniec. Ponieważ jeżeli robisz coś w oparciu o uczucie, to nie twoja mentalność decyduje o zapoczątkowaniu danej dziedziny sztuki, czy danej czynności. Po prostu prawdziwie to odczuwasz. Ja poczułem ogromną fascynacje tańcem, w szczególności breakingiem i to była moja pierwsza miłość, więc od tej chwili nic już nie wybierałem. Po prostu to poczułem. Poczułem, a następnie chciałem tylko powtarzać, kolejny raz i kolejny… Tak w nieskończoność. Właśnie dla tego, nie wybierałem tańca. W tym wszystkim chodzi tylko o odczuwanie.


Który moment (lub momenty) w swoim życiu uważasz za przełomowe dla twojego tańca?

Przypominam sobie, że taki przełomowy moment nastąpił między końcem 2014, a początkiem 2015 roku. Ponieważ w 2014 doznałem kontuzji ciała w wielu miejscach. Rozwinęła się również moja choroba nerek i byłem bardzo słaby. Doszedłem do punktu, w którym nie mogłem wcale tańczyć, ponieważ to oznaczało cierpienie. Po tym wszystkim zaprzestałem tańca na pewien czas. Ponieważ najważniejszą rzeczą było dla mnie wtedy bycie zdrowym. I właśnie wtedy całe moje przekonanie, że by być dobrym tancerzem musze należeć do tanecznej społeczności i być akceptowanym przez tę społeczność po prostu zniknęło. Poczułem wtedy, że nie potrzebuję już tańczyć w społeczność by przetrwać, ponieważ już nie to było najważniejsze, najważniejsze było wtedy utrzymanie zdrowia i cała mentalna wiara, która polegała na walce o przetrwanie. Wtedy cała reszta po prostu zniknęła i to był moment, w którym przestałem biec, a zacząłem iść.

To była dla mnie wielka zmiana, ponieważ nie tańczę już by należeć do społeczność i przetrwać. Tańczę po prostu by „być”. Nie byłem już w stanie trwać w tym poprzednim sposobie myślenia. Po tym wszystkim, gdy na nowo zacząłem tańczyć, odkryłem tak wiele nowych sposobów tańczenia, które były we mnie już wcześniej, ale nie byłem w stanie ich eksplorować, ponieważ bałem się oceny lub niewpasowania w społeczność. Jednak od tamtego przełomowego momentu przestało to być ważne i pozwoliło mi naprawdę odnajdywać nowe sposoby na uwolnienie mojej kreatywności.

Wcześniej nie byłem w stanie odnaleźć swojego miejsca w tej wolności, ponieważ bałem się prawdziwej formy mojego tańca. Tańcząc tak jak chciałem narażałem się na to, że ludzie tego nie polubią, a tańcząc tak jak powinienem, nie lubiłem sam siebie. To było dla mnie dosyć skomplikowane, ponieważ wzbudzało we mnie duży strach, dlatego przed zrozumieniem tego wszystkiego nie mogłem się uwolnić i ruszyć z miejsca.

Wyobraź sobie, że jesteś ogrodem. A w tym ogrodzie jest dziura. Próbujesz znaleźć sposób by wypełnić tę dziurę. By to zrobić, bierzesz trochę ziemi i wypełniasz tę dziurę w całości, ale jeśli to zrobisz stworzysz tym samym kolejną dziurę w innym miejscu ogrodu. W mojej wyobraźni, ta ziemia, którą zabierasz, to zachowania ludzi. To miłość, którą od nich bierzesz. Pomyśl teraz, że w tej dziurze umieszczasz samego siebie – od tej chwili nie będziesz tworzył już żadnych dziur w swoim ogrodzie. Ponieważ wypełnisz te braki miłością, uważnością i pewnością siebie, płynąca ze swojego wnętrza.


Powiedziałeś już, że zaczynałeś od Breakingu. Co sprawiło, że zacząłeś szukać czegoś więcej i jak byś określił to, co tańczysz obecnie?

Prawdę mówiąc nie zacząłem swojej przygody od breakingu. Zaczynałem trochę wcześniej, od tańca współczesnego, ale nie czułem do tego pasji. Gdy miałem 12 lub 13 lat zacząłem tańczyć Break Dancing i wtedy też poznałem mojego nauczyciela Hip Hopu znanego, jako „Chad”. Był moim starszym bratem i ogromna inspiracją.

Kiedy zaczynałem z breakingiem chciałem wyglądać ja B-Boy, nie posiadałem jednak zbyt wielu zasobów inspiracji, przez co byłem bardzo klasycznym B-Boyem. Nie udawało mi się również łączyć moich korzeni z tańca współczesnego z breakingiem, ponieważ nie bardzo chciałem to zmiksować, ponieważ chciałam tylko przynależeć do B-Boyowej społeczności. Z czasem jednak pozwoliłem sobie na mieszenie różnych rzeczy ze współczesnością. Ale raczej to mój taniec współczesny był bardziej zmieszany z breakingiem, niżeli mój breaking ze współczesnym.

To, co tańczę obecnie określiłbym, jako dwa sposoby odczuwania. Pierwszy sposób polega na tym, że w swoim tańcu staję się naukowcem, który codziennie prowadzi badania nad ruchem, by odnajdywać inne ruchy oraz inne uczucia. To, co zrobiłem ze swoim ruchem to zawarcie paktu z nieznanym. Wybrałem taniec, w którym nie wiem gdzie zmierzam, ponieważ dzięki temu mogę zaskoczyć sam siebie tak bardzo jak bardzo jestem w stanie zaskoczyć publiczność. Chcę się czuć wyzwolony. A pełnię wolności czuję właśnie wtedy, gdy zmierzam w nieznane. Dlatego zawsze tańczę „nie wiedząc”. To trochę jak zatracenie się w równowadze. By być zdolnym do zatracenia się w ruchu nie tracąc równowagi stworzyłem specjalne narzędzia. Jedno z tych narzędzi nazwałem „matrycą”. Używam matryc by móc odkrywać pewien rodzaj słownictwa i trzymać się tego zasobu słów. By móc pozostać w tym słownictwie i wypowiadać się nim sensownie, przekazując znaczenie słów, dzięki czemu ty będziesz w stanie zrozumieć kształt moich ruchów, a ja będę w stanie zatracić się w tym języku w piękny sposób.

Natomiast moje drugie podejście do tańca określam, jako „taniec bez powodu”. Po prostu taniec bez „ja”. Kiedy tańczę w ten sposób to „ja” już nie istnieję. Opuszczam dane miejsce. I zostawiam je z moja intuicja i moimi uczuciami. To intuicja i moje uczucia są wtedy moim mistrzem, wiec po prostu ich słucham. Wieżę, że moja intuicja i moje uczucia nie pochodzą ode mnie, więc nie oceniam już kształtów, nie jestem już świadkiem mojego tańca, ponieważ nie istnieje. Po prostu zostawiam przestrzeń dla mojego tańca by był taki, jaki potrzebuje być. Z ludźmi, z ze światem z tym, co mnie otacza.


Rozmawialiśmy o tym, że lubisz tańczyć wśród ludzi. Otaczany przez ludzi. Możesz powiedzieć, co według Ciebie jest w tym tak unikalnego?

Jeśli tańczysz w ten sposób to ciekawa rzeczą jest fakt, że od razu czujesz pełnię. Pełnię. Nawet, jeśli twój taniec jest nonsensem, jeśli forma twojego tańca jest nonsensem to celem twojego tańca jest służenie temu, co czujesz. A czasami… Nie! Właściwie za każdym razem, gdy służysz temu, co czujesz, to służysz połączeniu z tym, co jest ponad twoim pojmowaniem.

Służysz swojemu uczuciu, które może być związane przykładowo z twoim przyjacielem, może być powiązane z miejscem, w którym się znajdujesz, może być związane z otaczającą cię energią. Tańczenie w ten sposób tworzy ruch, którym możesz uzdrowić kogoś, siebie samego lub sprawić by wszyscy w danym miejscu poczuli się lepiej.




W moim życiu idea „kręgu” lub ”punktu” jest bardzo istotna. Wiem, że dla ciebie również ponieważ posiadasz koło na swoich plecach. Czy możesz opowiedzieć nam historię dotycząca twojego okręgu i jego znaczenia?

Tak. Posiadam tatuaż w kształcie koła na moich plecach. To koło oznacza odczuwanie. Czasami, kiedy pracuje z drewnem i nadaje mu kształt, jakimś cudem dostrzegam w swoim umyśle okrąg. Jestem w stanie dostrzec ten okrąg tym wyraźniej im bardziej zagłębiam się w swoją pracę, okrąg różowieje, staje się coraz jaśniejszy i jaśniejszy, a uczucie powiększania się koła wprawia mnie w dobre samopoczucie.

Kiedy mówię o kole, to zazwyczaj w znaczeniu bycia pełnym. Określam to jako „pełne koło”. Dzieje się tak, kiedy znajdujesz się w naturalnym dla siebie miejscu, w którym możesz tworzyć swoją sztukę z serca. To jest również jedna z nieodłącznych część mnie. Koło jest również symbolem kobiety. A ja wiem, że mam w sobie mnóstwo wspaniałych cech kobiecych. Cech, które można zobaczyć w moim tańcu i wszystkim innym co robię. To pewnego rodzaju miękkość i zaokrąglony kształt ruchu.


Tańczysz, malujesz, rzeźbisz i tworzysz muzykę. Powiedz mi, kiedy i w jaki sposób te wszystkie dziedziny sztuki pojawiały się w twoim życiu.

Pierwszą dziedziną sztuki jaką tworzyłem był taniec. Natomiast pozostałe dziedziny sztuki takie jak tworzenie muzyki, szycie, rzeźbienie czy malowanie zacząłem tworzyć znacznie później. Ale tak naprawdę już kiedy byłem w szkole miałem do czynienia z rysowaniem i szyciem. Jednak dopiero w okolicach 22,24-25 roku życia (nie pamiętam dokładnie) zacząłem wyrażać siebie poprzez inne dziedziny sztuki.

Zasadniczo, zacząłem wyrażać się poprzez inne dziedziny sztuki, ponieważ pragnąłem być jak najlepszy w wyrażaniu samego siebie. Wierze, że bycie człowiekiem to bycie w kolaboracji. Uważam, że osobowość to połączenie różnych prezencji. To jest tak, że Twoja tożsamość, Twoje imię, Twoje ciało są gospodarzami tej prezencji. Czyli w zasadzie są 3 różne prezencje. I dla mnie tworzenie to właśnie bycie w wielu prezencjach jednocześnie. Czuje potrzebę bycia we wszystkich formach wyrazu, które w danej chwili mnie żywią. Najlepszym sposobem na to jest podążanie za marzeniami, ponieważ marzenia pochodzą z mojego serca i tak długo jak odczuwam w sobie wystarczające wibracje do sztuki. Tak długo staram się być „najlepszy w próbowaniu”. Nie jestem najlepszy i nie chcę być. Nie musze być numerem jeden, ponieważ to tylko jedna z opcji. Stan, w którym chce się znajdować to miejsce naturalne dla mojego serca „by być” i gdy w takim stanie tworzę to wiem, że wszystkie rzeczy, które wykreuje będą odmienne i unikatowe.

Dlatego właśnie tworzę te wszystkie dziedziny sztuki, ponieważ poczułem wibracje i wewnętrzne powołanie by rozpocząć prace nad ich poznaniem. Na początku nie miałem żadnych umiejętności, ale to nie jest problem. Ponieważ nie potrzebujesz umiejętności. Potrzebujesz tylko pasji, a kiedy masz pasję, potrzebujesz tylko cierpliwości. Kiedy już masz te dwie cechy poświęć swój czas na przemianę, aby zobaczyć, że w rzeczywistości forma sztuki, w która włożyłeś wiele pasji i czasu, a w której czułeś się kompletnie niewykwalifikowany stała się twoim nowym domem, a ty zdołałeś zdobyć umiejętności i ewoluować do tego stopnia, o jakim zaczynając nawet nie marzyłeś.



Czy czujesz, że wszystkie te dzieciny sztuki łączą się ze sobą? Jeśli tak to w jaki sposób?

Czuję, że mogę stworzyć tę samą jakość w każdej formie sztuki. Dostrzegam, że moja muzyka, mój taniec i wszystko inne co robię tworzy pewnego rodzaju korpus. Jest on jest powyginany i to właśnie tworzenie tych zagięć jest moją jedyna drogą do tworzenia, czy też inaczej, „powodem”, dla którego kreuję. Więc wszystko jest ze sobą ściśle powiązane, a ja jestem tylko „przekaźnikiem” tego sposobu tworzenia.


Tworzenie muzyki jest tylko twoją pasją czy również pracą?

Naturalnym jest, że chcę sprawdzić, czy uda mi się połączenie tego co lubię robić z zarabianiem pieniędzy. A najbardziej interesujący jest fakt, że na początku moje ambicje nie ciągnęły mnie w tę stronę, finalnie stało się tak, że to działa.


Opowiedz nam o swoim pierwszym albumie.

Mój pierwszy album nazywa się „Curl”/pol. „Lok”, a nazywa się właśnie tak, ponieważ składa się z sampli, czyli prostych pętli. Sample są takimi fragmentami muzyki, które wycinasz z utworu, a następnie z nimi kombinujesz. Do tego albumu poszukiwałem muzyki Jazzowej lat 70 i 80. Amerykańskiej i Japońskiej, samplowałem te kawałki by zrobić z nich bity. Czasami wiązało się to z ich całkowitym przekształceniem, a czasami wymagały jedynie delikatnej ingerencji. Celem wspólnym całego albumu było utrzymanie go w takiej stylistyce, w pewnym „cyklu”. Album jest właśnie czymś na wzór pełnego cyklu (pełnej pętli).

Chodziło tu o tworzenie powtarzających się bitów, których celem było sprawienie, że poczujesz pełnię w swoim wnętrzu. Dlatego album posiada utwory o tytułach dwunastu miesięcy od stycznia do grudnia, ponieważ tyle wynosi pełen cykl obrotowy. Z tego samego powodu album składa się z lopów, ponieważ to cykle po pełnym kole. Znajduje się tam też trzy utwory o tytułach „Teraźniejszość”, „Przeszłość” i „Przyszłość”, a także dwa o tytułach: „Świadectwo Życia” oraz „Ikue's Eemui”, więc cała płyta jest ściśle połączona z czasem i kołem (pełnym okręgiem).

Uwielbiam tworzyć kompozycje bardziej alternatywne, abstrakcyjne, w tym albumie postanowiłem przykleić to wszystko do muzyki Hip Hopowej. Obecnie pracuję nad swoim kolejnym albumem, który ukaże się za dwa miesiące i będzie czymś zupełnie odmiennym, ponieważ znajdą się na nim klasyczne hip hopowe boom bapy, będą również wokale, a nawet swoiste monologi, znajdziesz tam kompozycje z wiolonczelami i fortepianami, które będą naprawdę mocnym uderzeniem. Będzie bardzo różnorodnie. Powstało również O.S.T, które wypuściłem miesiąc temu.


O czym będzie nowy album? Czym zaskoczysz słuchaczy? I kiedy będzie dostępny?

Heheh na sporą cześć tego pytania przypadkowo odpowiedziałem już w poprzednim.

Tak! Sądzę, że zaskoczę słuchaczy, ponieważ nie będzie to tylko Hip Hop i album nie będzie skomponowany w podobny sposób, co poprzedni. Właśnie dlatego czuję się bardzo podekscytowany jego wydaniem i będzie dostępny na przełomie maja-czerwca. Wspominałem również o O.S.T, który pojawił się miesiąc temu. Nazywa się „Passages” i jest dostępny wszędzie. Na wszystkich większych serwisach stramingowych, z wyjątkiem SoundCloud. Drugi album będzie również dostępny na platformach internetowych takich jak Dyzzer, Spotify czy Apple Music.



Czy jest cokolwiek, co chciałbyś przekazać tanecznemu światu?

Chciałbym przekazać całej tanecznej społeczności, że nie potrzebujesz tańca by urzekać nim ludzi. Nie musisz tego robić, to nie jest koniecznością by przetrwać. Ponieważ taniec nie polega na przetrwaniu czy przynależności. Polega na byciu tu i teraz! Po prostu! Doświadczając tego bycia, dotykasz takich sfer, które są intymną częścią ciebie. A ta intymna część twojego „ja” nie musi nikogo przekonywać do niczego. Najważniejsze jest w tym wszystkim byś mógł poczuć się radosny, smutny, zły, taki jaki czujesz, że powinieneś być, aby poczuć się wolnym. Nie krępuj się być każdą częścią siebie, dzięki temu twój taniec będzie w stanie uzdrawiać twoją dusze i stworzysz jakość ruchu, do której poczujesz bliskość.

Chcę przez to powiedzieć, że twój taniec stanie się twoim najlepszym przewodnikiem. Ponieważ podążanie za tym, co czujesz w tańcu poprowadzi cię do przeżyć i doświadczeń, jakich potrzebujesz, jako istota ludzka, by zbliżyć się do siebie i poprzez to odejść od swoich przekonań, w które tak naprawdę nie wierzysz, ale pozwoliłeś się im krystalizować w sobie przez cały ten czas. Jednym z najlepszych przewodników w tej sztuce jest właśnie taniec. Podążaj za swoimi uczuciami i staraj się docierać do krańca każdego z nich. To pozwoli ci zdobyć nowe doświadczenia i wykonać te trudne zadanie, jakim jest zbliżenie się do samego siebie.


Top