Cześć Daniel!
Nie masz pojęcia, jak długo zbierałem się do napisania tego artykułu. Wiedziałem, że chcę to zrobić, ale nie wiedziałem jak to ugryźć - esencja mojej osoby. Przygotowania do tego dzieła trwa kilka miesięcy, a pragnienie jego napisania męczyło mnie od połowy życia. Finalnie, po przemyśleniu upewniłem się, że piszę go przede wszystkim dla siebie. Jeśli ktoś z niego skorzysta - to fajnie. Jeśli nie - nie obchodzi mnie to. To jest właśnie piękno pisania dla siebie. Ten artykuł kończy pewien etap w moim życiu.
Miłego czytania. Pozdrawiam Robert 'Jamnik' Jamiński
 Na wstępie słów kilka...
Kiedyś sporo pisałem o inspiracji. Chciałem ją zgłębić najbardziej jak to możliwe, ponieważ zawsze cechowało mnie to, że inspirowały mnie duperele. Kiedyś uważałem to za problem, a obecnie za największa zaletę. Nigdy nie inspirowali mnie inni ludzie, inni tancerze. I mam tu na myśli taką inspirację w czystej postaci. Inspirację, której siła pcha do działania i nie pozwala spać, każe działać tu i teraz. Każdy artysta zna to uczucie i jest ono jednym z najpiękniejszych, z jakim może się spotkać ludzkie jestestwo. Jedynym wyjątkiem wśród tej całej ludzkiej masy był pewien artysta. Człowiek, który ilekroć wypuścił jakieś swoje dzieło w świat, tylekroć wzbudzał we mnie podziw. Każdy aspekt jego twórczości cechował się niebywałym artyzmem. To on nauczył mnie, jak to jest inspirować się kimś, a może nawet nie tyle kimś, co sposobem, w jaki ktoś zupełnie obcy podchodzi do rzeczy, które tworzy.
To była jedyna osoba na świecie, z którą pomimo kompletnego braku kontaktu czułem jakąś dziwną poglądowo - artystyczną więź. Chciałem ją poznać, zadać kilka pytań. Po dziś dzień nie wiem czy wybrałem sobie za inspirację właśnie tego człowieka, ponieważ skrycie liczyłem, że nigdy nie będzie mi dane go poznać, (przez co pozostanie w mojej głowie pewnego rodzaju utopijną wizją doskonałości), czy może raczej dlatego, że coś w nim jest. Dzisiaj to już nie ważne. Spotkanie tego człowieka naprawdę graniczyło z cudem. Od kilku lat nie jest już aktywnym b-boyem, przez co szanse na spotkanie go na imprezach breakingowych są znikome. Nie daje warsztatów i nigdy ich nie dawał. W dodatku nie przepada za wywiadami, przez co nie dość, że ciężko jest go spotkać, to jeszcze ciężej znaleźć jakiekolwiek informacje na temat jego sposobu myślenia. A właśnie to (prawdę mówiąc) interesowało mnie najbardziej. Gdyby ktoś powiedział mi kilka miesięcy temu, że niedługo będę z nim siedział w jednym pokoju, bez wątpienia powiedziałbym, że gość postradał rozum. A tymczasem - tak właśnie było.
Poznałem go, starałem się zachować każde jego słowo i przeanalizować je. Chciałem zrozumieć, czemu to właśnie jemu udało się tak bardzo wzbudzić moje zainteresowanie. Jednocześnie bałem się, że poznając jedyną taką osobę pozbędę się tej odrobiny adrenaliny spowodowanej niewiedzą, która swoją drogą jest bardzo przyjemna. Bałem się czy osoba, którą poznam to ta sama, którą sobie wyobrażałem. Czy tak się stało? Dowiesz się nieco dalej.
Piszę to wszystko, jako swoisty wstęp do "wypracowania" na temat Daniela "Clouda" Camposa. Postanowiłem, że zbiorę wszystko, czego byłem w stanie się dowiedzieć, o życiu i sposobie myślenia człowieka, którego twórczość wpłynęła na mnie, jako osobę, a także na moje podejście do tańca. Piszę to, ponieważ chcę to napisać i uważam, że ktoś taki jak on zasługuje na swoje miejsce w polskim Internecie. Będzie to swoisty zbiór faktów, wniosków, myśli płynących z jego dotychczasowych wywiadów, filmów, w których brał udział itd. Jednak w większości będzie to materiał oparty o tegoroczny obóz Catch The Flava i moje osobiste doświadczenia płynące ze spotkania z Danielem.
Ten artykuł to biografia Daniela, którą planuję, co jakiś czas aktualizować, ale także próba zagłębienia się w jego umysł. Cała masa informacji przepleciona cytatami Daniela w bezpośrednim przekładzie na język polski. Jeśli jakieś zdanie wydawało mi się na tyle istotne, że "piękniej" brzmiało w oryginale, to zostawiałem je w oryginale. Wszystkie cytaty zostały napisane kursywą, by łatwiej było rozróżnić, co jest moje a co Daniela. Miłego czytania...
 Daniel Campos - Historia myśliciela
Urodził się 5 czerwca 1983 roku (zodiakalny byk) w Adel, stan Georgia USA i już wtedy dokonał pierwszego cudu. Urodził się bez tętna i dobre kilka minut lekarze próbowali przywrócić go do życia. Na szczęście dostał od Boga kolejną szansę - miał żyć. To pierwsza z rzeczy, która jak się okazało mnie z nim łączy, ja również miałem nie przeżyć nocy, ale dostałem drugą szansę.
Od najmłodszych lat był typowym "ruchowcem". Ciągnęło go do sprawności fizycznej. Wspinał się po drzewach, uwielbiał Brucea Lee i kiedy tylko mógł stawał się zamaskowanym Ninją. Ciężko było mu usiedzieć w miejscu. W szkole był fatalnym uczniem, jego oceny pozostawiały wiele do życzenia. Wszystko przez to, że od najmłodszych lat buntował się przeciw sposobowi, w jaki go nauczano. Wewnętrznie nie mógł się pogodzić z tym, że dojście do takich samych efektów "po swojemu" według szkolnego klucza jest błędne. Najwyraźniej jego artystyczny gen ukryty gdzieś w środku już wtedy czuł, że nie tędy droga. Był w tym dążeniu tak uparty, że w końcu przestał się nawet starać podporządkować.
Rodziło to oczywiście wiele problemów, odcisnęło na nim ogromne piętno, które w późniejszych latach wpłynęło na jego podejście do życia. W dodatku tryb życia jego rodziny pozwalał mu na to. Daniel wychodził z domu do szkoły, gdy wszyscy byli już w pracy, a że był i jest ogromnym śpiochem to wiecznie się spóźniał, czy też nie docierał na zajęcia wcale. Najważniejsze jednak, że się wtedy nie poddał i mimo wszystko postanowił, żyć po swojemu. Od najmłodszych lat nienawidził mówić - "wygłaszać przemówień" i ogólnie, wypowiadać się bardziej lub mnie publicznie.

"Zawsze jednak ciągnęło mnie do sztuki. Mój brat był rysownikiem. Dlatego pierwsza forma sztuki, z jaką miałem do czynienia był rysunek. Lubiłem to, aczkolwiek bardziej lubiłem ruch."
Jego ojciec był profesjonalnym graczem w kręgle. Zabierał Daniela do swojej pracy (był wojskowym). W bazie, w której pracował żołnierze mieli swoją kręgielnie. Któregoś razu Daniel zobaczył po przeciwnej stronie ulicy grupkę ludzi. Myślał, że to bójka. Zapytał swojego starszego brata, co to jest? Ten odpowiedział, że b-boying. "A skąd ty to możesz wiedzieć?" - zapytał Daniel. "Bo to tańczę." - odpowiedział Kevin, czyli B-Boy Deft-One. Gdy Daniel zobaczył breaking pierwszy raz to od razu wiedział, że chce to robić - to była jasna i przejrzysta decyzja.
 B-Boy Lil Rock
Jego pierwsza styczność z breakingiem miała miejsce w 1994 roku. Miał wtedy 11 lat. Stworzył wtedy ze swoimi braćmi (Deft-One i A-Ron) pierwszą "ekipę". Określali się, jako "Trzej Bracia Grimm". Oszalał na tym punkcie i zaczął uczyć się tego wszędzie. To było jak poznawanie nowego świata. Poznał takie filmy jak Beat Streat, Breakin - niczego nie kwestionował, po prostu to robił. Bazował na uczuciach. Wiązało się to z poznawaniem całej masy nowych ludzi. W wieku 12 lat przeniósł się na Florydę. Podczas swojej podróży na Florydę odbył tournée z zespołem High Voltage Extreme Acrobatics. W wieku 13 lat został członkiem ekipy B-Boy Skill Methodz (i tutaj wdziera się pewna mała niejasność). Daniel osobiście stwierdził, że Skill Metodz powstało, gdy miał 13 lat, jednak według oficjalnych informacji ekipa została założona w 1995 roku w mieście Tampa i początkowo nazywała się B-Boy Connection, czyli wtedy, gdy Daniel miał 12 lat - prawda leży pewnie gdzieś pomiędzy. Pewne jest natomiast, że to właśnie, gdy poznał breaking świat stanął przed nim otworem. W wieku 15 lat wyprowadził się z domu rodzinnego, by zamieszkać w Orlando i żyć ze swoją ekipą.
Przez całe lato mieszkali w dziewięć osób w jednej sypialni. Wspólnie spędzali każdą chwilę, byli jak połączony organizm. W ciągu kilku lat stali się jedną z najbardziej elitarnych ekip na świecie.
W tamtych latach interesowały go głównie power moves. Gdy zaczynał był bardzo mały - w sensie niski jak na swój wiek. Z biegiem czasu, wraz z dorastaniem powery stawały się bardziej uciążliwe, najnormalniej w świecie go bolały. To był czas, gdy poznał takich b-boys jak Ken Swift, Mauritzio, Crumbs czy Remind z ekipy Styl Elements - to był jeden z przełomowych momentów dla kreacji jego stylu tanecznego, zainspirowany powyższymi tancerzami zaczął rozwijać "styl". Później natrafił na nagrania Battle Squad, gdzie zobaczył między innymi Storma, który w świetny sposób łączył styl z power movesami. To był kolejny impuls, który pchnął Daniela do bycia kompletnym b-boyem, który dąży do zbalansowania pomiędzy stylem i powerem. Jego pierwsza ksywa brzmiała Lil Rock - była inspiracją od b-boya Easy Rock'a, którego Daniel bardzo wtedy cenił.
"Pewnego razu nawet go spotkałem, widział jak robię thomasy bez butów, popatrzył i powiedział: „A umiesz to samo w butach?" Już nie lubię tego gościa - pomyślałem. A tak serio to ksywka odpadła, gdy dowiedziałem się, że inny b-boy z niej korzysta.
"Ten czas był bardzo zabawnym okresem w moim życiu. Wyglądałem jak z boysband'u, włosy na żel, kolczyk w uchu i tak chodziłem na Jamy - szukałem siebie."
Jego kolejna ksywka to "Freeze" - co prawda, jak sam stwierdził nigdy nie robił, żadnych freezów, dlatego też tak ksywka średnio pasowała i dosyć szybko odeszła w zapomnienie. Jeszcze jakiś czas Daniel pozostawał otwarty na ksywki. Wszystko zmieniło się w momencie, gdy pewnego dnia trenował wspólnie z B-Boyem Strait'em z Miami. Z opowiadań wynika, że był to rok 1997.
"Trenowałem wtedy bary. Wstałem, a moje włosy były potargane. Wtedy mój przyjaciel powiedział: "Hej wyglądasz jak Cloud z Final Fantasy7" - "Ja kocham chmury" - pomyślałem."
Pozostał przy tej ksywce, ponieważ utożsamia się z chmurami. Uważa, że są jedną z najbardziej uspokajających rzeczy na świecie. Wiecznie zmieniają kształty, formy, przemieszczają się i są potężne - tworzą błyskawice. Posiadają pewne cechy, które wziął do swojego tańca. Pokochał tę ksywkę, bo miała dla niego ogromny sens. W pełnej miłości do breakingu spędził kolejne trzy lata. Później nastąpił przełom.
 B-Boy Cloud
Przełomowym rokiem dla Clouda okazał się rok 2000, ponieważ właśnie wtedy trafił na inspiracje, które wpłynęły na jego podejście do tańca, a także chyba w największym stopniu wykreowały tak uwielbiany na świecie, niepowtarzalny styl Daniela. To właśnie w tym czasie można zobaczyć największy rozwój poszukiwań samego siebie. Może miało na to wpływ wchodzenie w dorosłość.
"Gdy miałem 17 lat odkryłem Gene Kelly'ego i Freda Astaire'a. Ci panowie całkowicie zmienili moją mentalność odnośnie ruchu - całościowo. Zrozumiałem dzięki nim, że taniec jest opowiadaniem historii."
Daniela urzekła w nich jeszcze jedna rzecz - otwartość. Jak twierdzi, breaking w całej swej otwartości jest tańcem bardzo do wewnątrz, bardzo zamkniętym - oni byli na zewnątrz. Od zawsze czuł, że w breakingu czegoś mu brakuje i ci panowie pokazali mu, że w tańcu może być coś więcej. To był moment, gdy Cloud zobaczył po raz pierwszy połączenie śpiewu, tańca, muzyki i filmu. To zainspirowało go do spróbowania swoich sił w muzyce, uwielbiał pianino. Jednak jego muzyka, pomimo, iż przychodziła mu z łatwością była dla niego okropna - sam tak twierdził. Nadal jednak kochał muzykę i uważał, że ma dar słyszenia tego, co brzmi dobrze. Niestety nawet mimo to, jego umiejętności nie pozwalały mu tworzyć muzyki tak dobrej jak by tego chciał. Fred i Gene zainspirowali go również do zabaw z kamerą. Postanowił zrobić film krótkometrażowy. Natknął się na alejki w Universal Studios i nagrał tam choreografię - nie spodobała mu się. Ubrał się więc w stylizacje chłopca do roznoszenia gazet ze starych czasów i nagrał wszystko ponownie. Teraz wyglądało to super. Kilka miesięcy później dostał pod choinkę komputer, na którym było iMovie i zaczął montować. Czuł, że praca and filmem przychodziła mu naturalnie łatwo - nałożył na film postarzający filtr i tak powstał "Paper Boy" - niestety jego premierę Daniel musiał przełożyć na znacznie odleglejszy termin.
 Profesjonalny Tancerz
Szukając swojej drogi w świecie muzyki, śpiewu i tańca w 2003 roku trafił na casting, który organizowała Madonna do swojej trasy koncertowej Re-Invention Tour.
"Nie miałem żadnych nadziei, starałem się być tam tylko sobą i dostałem się - wyruszyłem w tourne."
To zmusiło go do wykluczenia z poprzednich aktywności, odstawił tworzenie muzyki i filmów. Chciał być profesjonalnym tancerzem i przez dwa lata miał taką możliwość. Przygotowania trwały bardzo długo, a sama trasa koncertowa trwała od 24 maja do 14 września 2004 roku. Wystąpił z Madonną na scenie 56 razy. Jako relacja z tej trasy pojawił się film dokumentalny "I'm gonna tell you a secret", gdzie dowiadujemy się, z Cloud uchodził za najbardziej skupioną i opanowaną osobę - co patrząc na jego obecne poczynania, ciężko sobie wyobrazić. Na zakończenie tourne Daniel otrzymał od Madonny prezent - jej prywatną gitarę i obiecał jej, że stworzy na niej świetną muzykę.
Skupienie Daniela podczas całej trasy mogło mieć na celu fakt, że pojechał tam obserwować i się uczyć. Tak przynajmniej mówi. Starał się zrozumieć jak działają koncerty i zapamiętać jak najwięcej z działania całej tej ogromnej machiny.
Później była kolejna trasa koncertowa z Madonną. "Confession Tour" rozpoczęła się 21 maja 2006 roku i zakończyła 21 września tego samego roku, było to 60 koncertów w różnych zakątkach świata. Tak długi czas, który Daniel spędził w show-biznesie, sprawił, że naprawdę dobrze poznał zaplecze filmowe, muzyczne i taneczne komercyjnego świata. To wszystko sprawiło, że musiał przeprowadzić się do Los Angeles, gdzie świat staje otworem. W szczególności, gdy w CV znajduje się współpraca z Madonną. Zapytany przeze mnie o to, jaką osobą jest Madonna, uśmiechnął się dwuznacznie i powiedział tylko, że bardzo pracowitą i ciężką - ciężką w sensie współpracy. Pomiędzy tymi trasami wziął jeszcze udział w koncercie "Live 8", który odbył się w dniach 2-6 lipca 2015 roku. Jego ostatni występ z Madonną odbył się w dniu 7 lipca 2017 roku podczas 24 godzinnego koncertu "Live Earth". Ten koncert zakończył jego współpracę z Madonną.
To był moment, gdy mógł odetchnąć i właśnie wtedy postanowił udostępnić swój pierwszy film krótkometrażowy, który nagrał kilka lat wcześniej. I tym sposobem w 2008 roku ukazał się "The Paper Boy", odzew po udostępnieniu filmu był na tyle wyraźny i na tyle pozytywny, że Cloud tylko utwierdził się w przekonaniu, że droga filmowa to dobra droga.
 Powrót do Breakingu i świat komercji
Po współpracy z Madonną i sukcesie Paper Boy'a Cloud stał się ciekawym kąskiem dla świata komercyjnego. Rok 2009 był dla niego o tyle wyjątkowy, że właśnie w tym roku próbował połączyć B-Boyowy charakter z mainstreamowym światem. Pojawił się między innymi w reklamie "Ipod internet", czy w reklamie marki odzieżowej GAP "Go Go Home". Oczywiście miał już wtedy na koncie mnóstwo innych reklam. Jego przygody z reklamą zaczęły się wraz z poznaniem Madonny.
W swojej pierwszej wziął udział w 2004 roku i byłą to reklama "Ipod Print". Reklamował również takie marki jak OLD NAVI, Honda, Citroen, McDonald, Lipton czy Wrigley’s. Wystąpił również, aż w czterech teledyskach Madonny (Let together, Jump, Sorry, Hung Up), ale dopiero w 2009 roku nastąpił spory przełom w tek kwestii. Zaczęło się od udziału w teledysku Eliotta Yamina do utworu "Fight for Love" (premiera 1 maja), później 6 czerwca ukazały się dwa teledyski z jego udziałem "When Loves Take Over" - David Getta oraz "Already Taken" - Trey Songz. Chwilę później, bo 17 czerwca ukazał się jeden z teledysków, który znacznie wpłynął na jego sławę. Pojawił się wtedy u boku topowej wokalistki 2009 roku. Baraszkował w jednym łóżku z samą Shakirą w jej teledysku do utworu "Did it Again". Pojawił się jeszcze w teledysku Pauliny Rubio do utworu "Nada puede cambiarme", jednak nie umywało się to do jego wojaży z Shakirą.
Pomimo tych wszystkich występów Cloud nadal rozwijał swoją Breakingową drogę i właśnie w tym roku osiągnął (tak mi się wydaje) zawodowy szczyt swojej breakingowej kariery. To właśnie w tym roku wygrał ze swoją ekipą jedne z najważniejszych na świecie zawodów UK BBoy Championships. A niedługo po tym znalazł się, jako jeden z wybrańców na najbardziej prestiżowej imprezie b-boyowej RED BULL BC ONE, gdzie wywalczył drugie miejsce, a jego bitwy z tego dnia, po dzień dzisiejszy uchodzą za legendarne.
Jednak Filmy
Po "wygranej" w Red Bull'u breakingowa strona Clauda jak gdyby znowu odrobinę ucichła. Nastał rok 2010, w którym pałeczkę wyraźnie przejęła chęć tworzenia. To rok, w którym nastąpił swoisty zryw twórczy. Widać było, że Cloud postawił na inną stronę tańca, na storytelling, który tak bardzo pokochał. Z jednej strony sam tańczył i tworzył, a z drugiej strony jego poprzednie działania sprawiły, że wziął udział w największych dotychczas produkcjach - trafił na wielki ekran. Został głównym antagonistą filmu Step Up3, którego premiera miała miejsce 6 sierpnia 2010 roku. Tego roku miał również przyjemność zagrać w internetowym serialu LXD The Uprising Begins. Serial swoją premierę miał 7 lipca. Natomiast kolejnym prywatnym projektem, jaki stworzył Daniel był filmik "THE HOO DOWN", który ukazał się 17 grudnia i był kręcony właśnie przy okazji pracy nad serialem LXD. Tego roku Cloud wypuścił jeszcze jeden filmik i zrobił to zanim pojawiły się wszystkie powyższe.
"Welcome Home" pojawił się 2 czerwca - to jeden z tych filmów, które przyczyniły się do rozsławienia Daniela pod nazwą: internetowy twórca filmowy.
"Zastanawiałem się po prostu jak posprzątać dom w taki sposób, by wyglądało to super. I kręciłem to wszystko sam, tak by wyglądało jakby ktoś inny to kręcił. Kiedy to robiłem opowieść o tym jak to się rozegra przyszłą do mnie sama."
W tym roku zadebiutował również, jako reżyser i stanął za kamerą pierwszego w swoim życiu teledysku. Był to teledysk do kawałka "Love sick" - Emilly Osment.
 Wycofany z Breakingu
Doświadczenia z 2010 roku jeszcze bardziej wprowadziły Clouda w świat filmowy. Dzięki ciągłej obserwacji zyskał mnóstwo doświadczenia i umiejętności, by wyrażać siebie jeszcze lepiej poprzez film oraz tak ukochany przez siebie storytelling. To zaowocowało tym, iż rok 2011 był chyba jednym z najbardziej bogatych w filmowe produkcje ze stajni chmurzastego tancerza. Już 2 stycznia pojawił się The Rain Doger. Cloud zapytany o powstanie tego filmu powiedział tak:
"Wiesz… to, co tam widać jest głupie, ale pomyślałem, że to mogłaby być ciekawa, zabawna historia. Gdy byłem mały bawiłem się w unikanie deszczu. To świetne, gdy można wziąć głupie pomysły, jakie miałeś za dzieciaka i zrobić z nimi coś fajnego. Jako dziecko, masz najlepsze pomysły będące sposobem na poznawanie samego siebie."
To był dla Clouda moment, gdy postanowił odsunąć się z breakingu, a raczej nie od breakingu, tylko od bycia aktywnym b-boyem uczestniczącym w zawodach. Ciężko określić, kiedy dokładnie wziął udział w ostatnich zawodach. Można natomiast przypuszczać na podstawie informacji, jakie wstawił na swoim Instagramie, że jednymi z ostatnich (jak nie ostatnimi) zawodów była impreza Culture Shock Vol 3, która odbyła się w Taiwanie w okolicach 17 lutego. Później w breakingu już raczej go nie widywano, poza salą, na której trenował.
"Wycofałem się z b-boyowej sceny nie dlatego, że jej nie lubiłem, a dlatego, by zyskać nową twarz. Wykonać nowy krok."
Jest jeszcze jeden element, który w moim mniemaniu mógł odrobinę ułatwić Danielowi odejście od breakingu. Zapewne nie wpłynął znacznie na jego decyzję aczkolwiek sporo ułatwił. Chodzi o to, że breakingowa muza zeszła na psy. Stało się z nią coś podobnego, co obecnie dzieje się z Hip hop Dance'm. To nie wina DJ's a raczej ograniczeń, które nakłada na nich prawo autorskie.
"Za moich czasów DJ grał na Jamach najlepsze kawałki, takie jak James Brown, Michael Jackson... Wiesz, o czym mówię. "Sip the juice cuz I got enough to go around..." Te piosenki poruszały, pozwalały opowiadać historię. Teraz licencje na to nie pozwalają. To ogromny problem dzisiejszych zawodów."
Doskonale to rozumiem, ponieważ teraźniejsze brejki spłaszczają się wyłącznie do perkusji i nie ma już kozackiego utworu z breakingowym fragmentem na "Go down". Jest sam breakingowy fragment. Nie wspomnę już o Hip Hopie, który w obecnej formie na zawodach zamiast poruszać tłumy, to je usypia. Gdyby w latach 90 Grandmaster puścił takiego zamulającego bita na imprezie, to by go złamali na pół. A Kool Herc płacze teraz winylowymi łzami. Nie za taki hip hop się podłączał do publicznych latarni.
Daniel stawał się coraz bardziej sławny ze swoich filmów. 27 marca pojawił się niesamowity "The Music Box" - który odbił się ogromnym echem w tanecznym świecie Internetu. Następnie znowu pojawił się na wielkim ekranie, nie były to jednak żadne znaczące role. Zagrał jednego z tancerzy w komedii "Jack and Jill" (11 listopada 2011), a także jednego z roztańczonych mechaników w filmie "The Muppets Show" podczas piosenki "Live is Happy" (premiera 12 listopada 2011 roku).
19 listopada 2011 roku ukazał się pierwszy z króciutkich spotów pod tytułem "The Mysterious Case". Kolejne części ukazywały się przez kolejne cztery dni zwiastując, że 23 listopada pojawi się coś znacznie "większego" i w rzeczy samej, pojawił się obraz pod tytułem "Like Mike" - swoisty hołd, który Daniel oddał poprzez ten film jednemu ze swoich idolów - Michaelowi Jacksonowi. Miało to najprawdopodobniej jakiś związek z faktem, że Daniel został właśnie w 2011 roku jednym z choreografów, którzy pracowali przy "Michael Jackson The Immortal World Tour". Była to również jego pierwsza styczność z Cirque du Soleil.
W tym roku stanął też za kamerą i wyreżyserował teledysk do znanego wszystkim utworu "Heart skips a beat" zespołu Olly Murs. Jego premiera miała miejsce 2 lipca. Natomiast 7 lipca pojawił się w sieci teledysk, a raczej nagranie live występu wokalistki Sade, gdzie podczas utworu "Love is a found" Daniel użyczył swojego cienia do oprawy tanecznej, będącej tłem całego koncertu.
 Projekt większy niż wszystkie
W kolejnych latach Cloud nie zwalniał tempa. Już w 22 marca 2012 roku z pomocą platformy kickstarter poprosił swoich fanów o wsparcie przy realizacji swojego marzenia. Marzeniem tym było stworzenie filmu pełnometrażowego o wdzięcznym tytule "Todays the Day" miał opowiadać historię chłopaka z małej miejscowości, który chciał spełnić swoje taneczne marzenie. Celem zbiórki było 20 000 dolarów. W ekspresowym tempie zebrał aż 51 148 dolarów i przeszedł do działania. Dało się odczuć, że praca nad filmem go pochłonęła, ponieważ jego aktywność twórcza znacząco spadła. Nad filmem pracował z wybranką swojego życia - Tamarą Levinson.
Tamara to dziewczyna, która przewijała się przez sporą część kariery Daniela. Pierwszy raz dało się zauważyć ich razem podczas pracy przy pierwszej trasie z Madonną. Tamara również została wybrana, jako jedna z tancerek. To niesamowicie elastyczna i sprawna kobieta, zafascynowana Jogą i wywodząca się z gimnastyki sportowej. Od kiedy oficjalnie byli razem? Nie wiadomo. Wspomniałem o niej jednak dopiero teraz, ponieważ to właśnie w tym roku postanowili uprawomocnić swój związek i tym sposobem Tamara stała się panią Levinson-Campos. Miało to miejsce 10 września 2012 roku o godzinie 14:00. Wspólnie z Tamarą i ukochanym psiakiem "Capo" rozpoczęli wspólną drogę, która wtedy kręciła się w większości wokół Todays the Day.
Jedynym filmikiem, jaki w tym roku wypuścił Cloud był "The Dancing Dead". Pojawił się 1 listopada, co było logiczne biorąc pod uwagę Hallowen. W Filmie możemy również zobaczyć Tamarę. To w tym roku zdobył tytuł Dancer of the Year podczas World of Dance Industry Award w Los Angeles. W tym roku pojawił się również w teledysku do kawałka "Du Quense Whistle" - Boba Dylana. Cloud odegrał tam główną rolę, wcielając się w nieszczęśliwie zakochanego, roztańczonego chłopaka.
Nastał rok 2013 a prace nad filmem trwały. Panowała totalna cisza. Cloud na temat swojego filmu nie mówił nic. Milczał do tego stopnia, że w komentarzach na kickstarterze ludzie zaczynali się niecierpliwić łamane przez obawiać. Cloud tymczasem zaczął się częściej pokazywać w występach na żywo. Możliwe, że zachęcił go do tego występ na zeszłorocznym WOD, gdzie zatańczył choreografię do Michaela Jacksona.
W tym roku był jednym z czołowych tancerzy odpowiadających za oprawę taneczną gali rozdania Oskarów. Wypuścił także filmik będący nagraniem występu na żywo, gdzie wcielił się w rolę klauna, mima. "The Silent Clowd" było czymś zupełnie nowym. Ten filmik z 24 listopada był jedyną filmowo choreograficzną aktywnością Daniela w tym roku.
Pomimo prac nad filmem znajdował czas na reżyserowanie teledysków, a w tym roku było ich naprawdę sporo. Ukazały się kolejno: "Now" - Paramore (12 lutego), "Cold Front" - Laura Weish (11 czerwca) - na tym teledysku główną bohaterką jest jego małżonka Tamara. Następnie był utwór "This Is Gospel" - Panic! At The Disco (11 sierpnia) oraz "Stay the night" zespołu Zedd (23 września), w którym to teledysku pojawił się również, jako tancerz.
Nie wiele więcej ukazało się w 2014 roku. 28 lipca pojawił się filmik "Mi togo" będący również nagraniem występu na żywo. Cloud wciela się w nim w postać "Mistrza Kung Fu" i inspiruje się wszelkiej maści stylami walki, jak również ich jakością ruchu wynikającą z różnorodności technik Kung Fu. Szóstego października ukazuje się jego nagranie z jego występu podczas TEDx Calimata. To jedna z niewielu możliwości na poznanie jego sposobu myślenia. Wykład pod tytułem "Emberace Your Fears" okazał się dla Clouda wielkim wyzwaniem i był swoistym stanięciem twarzą w twarz publicznymi przemówieniami. Zrobił to na swój sposób - poprzez znakomite połączenie tańca, mowy i humoru.
I nareszcie dotarliśmy do pamiętnej daty 27 października. To właśnie wtedy stało się to, na co wszyscy jego fani czekali. Premiera filmu Todays The Day - A Musical Short". - Finalnie powstał film, przy czym o pełnometrażowym ciężko tutaj mówić. Dzieło trwało tylko 14 minut i 8 sekund. Nie wiem czy ludzie wspierający projekt na kickstarterze nie czuli się delikatnie rozczarowani. Biorąc pod uwagę, że zabrano aż 50 tysięcy dolarów to 14 min. filmu może nie zadowolić. Na szczęście pod względem jakości wykonania, film oczywiście nie zawodzi. Jest dopracowany w każdej sekundzie. To 14 minut doskonałości. Zakładam, że większość kosztów poszła na zatrudnienie tancerzy i wynajęcie przestrzeni. No i jeszcze wielkoformatowa gwiazda - Deny DeVito. Chyba nawet nie chcę wiedzieć, ile wynosiło jego wynagrodzenie. Premiera filmu odbiła się dosyć sporym echem.
Czy Cloud spełnił marzenie? Wydaje mi się, że tak. Czy chciał, aby finalnie tak to wyglądało? Wydaje mi się, że nie. Mierzył znacznie wyżej. Naprawdę chciał pełnometrażowej produkcji. Wnioskując z rozmowy z nim, a także z wywiadu podczas CTF czułem, że ten projekt odrobinę go przerósł. Jak w większości projektów, zaczynał je zawsze nie zastanawiając się nad ogromem pracy, jaki go czeka (o tym podejściu będzie nieco dalej) i wychodził z tego zawsze obronną ręką. Tak w tym przypadku musiał po prostu odpuścić i zrobić coś na swoje siły.

"To na pewno wielka różnica, gdy tworzysz większy obraz. W przypadku Todays the Day to wymagało ogromnego przygotowania. Musiałem stworzyć muzykę, to zajęło ok. 2 lata od początku do końca. To był długi proces, bardzo wyczerpujący proces."
"Łatwo jest zaimprowizować, zrobić coś szybko i masz krótki film. Wiesz, kreatywność jest wspaniała, ale pod względem jakości to całkiem inny poziom. Jeżeli wkładasz w coś mnóstwo czasu, pasji i energii, to widać - to działa. W tym przypadku musiałem zrobić "storyboardy" wszystkiego - narysować każde pojedyncze ujęcie. Musiałem zrobić muzykę, napisać historię. Pozyskać interesujących tancerzy, zrobić akcję, by pozyskać pieniądze."
"To coś ogromnego. Zwłaszcza, gdy robisz to sam. Nikt cię nie wspiera, nie masz pleców. Tworzenie takiego filmu wywiera na tobie pewną traumę. Powtarzasz sobie, że już nigdy nic takiego nie zrobisz. Uświadamia ci to, że lepiej robić mniejsze rzeczy, szybsze i prostsze i żyć sobie spokojnie swoim życiem. Ale nauczyłem się dużo dzięki temu filmowi. Dla mnie wewnętrznie nie jest to film, którego pragnąłem. Na wielu płaszczyznach zawiodłem, ale dlatego, że zawiodłem, nauczyłem się tak wiele. I wiem, że to był krok, którego potrzebowałem. I wszystko, co działo się po, było już na kompletnie innym poziomie wykonania. Podsumowując - to bardzo trudne zrobić coś takiego. W dodatku dosyć traumatyczne, ale musisz się przez to przebić, by uznać, że ten krok masz już za sobą."
W tym roku również wyreżyserował jeden teledysk. Był to obraz do kawałka "Bad Suns" zespołu Salt, który ukazał się 13 listopada 2014 roku.
 Pora na odpoczynek
Tak jak powiedział, tak zrobił. Pragnął spokoju, więc zwolnił tempo i w 2015 roku wypuścił tylko jeden film krótkometrażowy. 4 sierpnia pojawił się "I'LL HOLD" - Gdzie tańczy do sygnału oczekiwania Pizzerii, czyli do kawałka "Superstitious" Steviego Wondera. Tego roku ponownie pojawia się teledysk jego autorstwa i ponownie od zespołu Panic! At the Disco - "Emperors New Clothes" a jego premiera przypadła na 21 października. Kolejny rok również nie był obfity w dzieła pod względem ilości, jednak zdecydowanie nadrobił pod względem jakości. 26 lutego 2016 roku pojawił się "SHINY", który okazał się przebojem, był to świeży i zjawiskowy pomysł. Była to animacja po klatkowa stworzona z rozsypanych na podłodze ubrań. A prace nad nią rozpoczęły się jeszcze w 2015 roku.
O samym pomyśle na "Shiny" Cloud mówi tak:
"Siedziałem w domu znudzony, chciałem zrobić coś kreatywnego. To jedna z tych chwil, gdy czujesz, że musisz być kreatywny, w przeciwnym razie zwariujesz. Siedziałem tak, a moja żona była daleko. A gdy jest daleko, to dom jest brudny. Moje ciuchy walają się po podłodze. Gdy wchodzę do domu rzucam je na podłogę. Zauważyłem parę spodni i koszulę, które ułożyły się w kształt osoby. "To interesujące" - pomyślałem. Wziąłem aparat i zacząłem robić zdjęcia. Pierwsze, co zrobiłem były ruchy Michaela Jacksona. Jako mały dzieciak wszystkie swoje zeszyty animowałem robiąc "flipbooki" na ich rogach. Zawsze jarałem się animacją. Wrzuciłem tę animację na insta i przesłałem żonie. Ona powiedziała: "Nie możesz tego tak po prostu wrzucić i pozwolić przeminąć". Pomyślałem: "Cholera, serio? Mam z tego zrobić cały film?" Zapytałem mojego kumpla Spencera Sussera. Ej chcesz to robić ze mną?"
Tak właśnie pojawił się pomysł na animację, a przebieg jej tworzenia był równie szalony.
"Nie mieliśmy żadnej historii - zaimprowizowaliśmy całą rzecz od początku do końca. To było frustrujące. Działaliśmy na zasadzie: "Ok. Co mogą zrobić? Idą po ulicy? Niech coś kopnie!" - Tak to wyglądało. Po ok. 40 dniach pracy dowiedzieliśmy się, o czym jest historia. Gdybyśmy wiedzieli, co chcemy zrobić, to w życiu byśmy tego nie zrobili."
Średnie tempo powstawania filmiku można określić, jako 4 godziny pracy na 2 sekundy materiału wyjściowego. 3 minuty 54 sekundy - tyle miał materiał finalny. Można tylko się domyślać jak wielkich nakładów pracy wymagał. Około 362 godziny pracy nad samymi ujęciami, bez dogrywania dźwięku i podkładania go pod sceny. To 15 pełnych dób.
Jednym ze znaczących wydarzeń w 2016 roku dla Daniela była jego podróż lotnicza na specjalne zaproszenie Hugh'a Jackmana, by dać mu prywatną lekcję tańca. To był czas w życiu Daniela, gdy całkiem sporo vlogował, przez co można było odrobinę częściej obserwować jak spędza wolny czas. Wspomniałem tutaj akurat o tej sytuacji z Hugh, ponieważ to właśnie ona zaowocowała nieco później czymś większym. W tym roku wziął udział w reklamie, która odbiła się sporym echem - nawet w Polsce. Reklamował Cilit Bang - tańcząc do niesamowitego kawałka Michael'a Sembello - "Maniac" wcielił się w rolę mechanika sprzątającego zakład pracy. Choreografię do tej reklamy przygotowywał razem z Tamarą. Tak minął rok 2016.
 Mroczny Dzieciak
Kilka lat temu zagrał postać znaną, jako Kid Darkness - każdy, kto chociaż odrobinę zna Clouda, wie, że rola typowego "badassa" nie jest jego rolą życia. To raczej pogodny chłopak, który tak jak chmury, tylko czasem potrafi razić piorunem. Nie mniej jednak był to rok, który należał do nienajlepszych w jego życiu i chociaż po jego twórczości nie było tego widać to przeżywał wewnętrzny kryzys. Tego roku nie wypuścił żadnego filmiku. Dostaliśmy jednak od niego dwa niesamowite showcase'y na żywo. Pierwszy "THE MUSICHANICAL" Daniel przedstawił podczas Vibe Dance Competition, a jego internetowa premiera miała miejsce 15 lutego. Natomiast drugi to jego występ podczas Bucheon BBoy International Championships, gdzie w asyście muzyki granej na żywo przez Little Shao zrobił niesamowity pokaz będący swoistym hołdem dla mistrza sztuk walki Bruce'a Lee. Jedno z moich bezpośrednich pytań do Daniela dotyczyło właśnie Bruce'a Lee i tego czy pokaz był jego ukłonem w stronę Azji czy jego osobistymi pobudkami? Stwierdził, że Bruce Lee to dla niego wielka inspiracja i wyłącznie z tego powodu wplótł go w swoją choreografię.
To w tym roku rozwikłała się również zagadka pobytu Daniela na audiencji u Hugh Jackmana. 20 grudnia 2017 roku swoją premierę światową miał film "The Greatest Showman"(pol. Król Rozrywki) - bardzo dobry swoją drogą. I w tym właśnie filmie była scena, w której Hugh Jackam i Zac Efron śpiewają, popijając alkohol w opustoszałym barze. Towarzyszy im tam wyłącznie niemy, roztańczony barman. Domyślasz się, kto był tym barmanem?
Wszystkie przejawy artyzmu tego roku przeplatają się z wewnętrznymi rozterkami Daniela. Tak mówi o roku 2017 osobiście.
"Ostatni rok był dla mnie jednym z najmroczniejszych w moim życiu. Czułem się zagubiony, dlatego zagłębiłem się w muzyce i muzyka pomogła mi bardzo emocjonalnie, pomogła mi zrozumieć, kim jestem i co dzieje się wewnątrz mnie."
Najprawdopodobniej znaczna część tego mroku miała coś wspólnego ze sferą miłosną jego życia, ponieważ to właśnie w tym roku Daniel i Tamara rozwiedli się.
 Bliżej Breakingu.
Rok 2017 na szczęście dobiegł końca. A kolejny rok rodził kolejne możliwości, z których Daniel skorzystał. Muzyka pochłonęła go całkowicie. Pochłonęła go do tego stopnia, że przez większość 2018 roku nie pojawił się żaden film jego autorstwa. Wyjątkiem był teledysk, który, wyreżyserował. Ponownie współpracował z ekipą Panic! At The Disco, tym razem nad utworem "Say Amen (Saturday Night)" - teledysk ukazał się 21 marca.
Kolejnym wydarzeniem, które wstrząsnęło mną, jako jego fanem była informacja o tym, że tego roku Daniel pojawi się w Polsce, w roli nauczyciela na obozie Catch The Flava organizowanym w Krakowie. Tym sposobem 20 lipca przyleciał do Polski, a 21 był już na terenie obozu. To tego dnia poznałem go osobiście. 22 lipca dał wykład pt. "Livin in the Clouds", a już kolejnego dnia dał swoją pierwszą w życiu lekcję breakingu. Miałem to szczęście, że mogłem być z nim w tej historycznej chwili. Poradził sobie bardzo dobrze. 24 lipca dał kolejną - ostatnią klasę dla mojej grupy. Podczas panelu dyskusyjnego zdradził małą tajemnicę.
"Na pewno pracuję nad kilkoma filmami, muzycznymi filmami. Kończę album muzyczny - a jego zamysłem jest by był to wizualny album - w imię kontynuacji idei, opowiadania historii tańcem, śpiewem i muzyką. Wszystko razem. To z tego powodu zacząłem robić muzykę. Ponieważ chciałem w pełni wyrazić to, kim jestem za pomocą wszystkich środków."
Po Catch the Flavie pojechał razem z organizatorami na OUTBRAKE, gdzie w ramach pokazu, namówiony przez publikę wykonał ostatnie (jak dotychczas) tak oficjalne wyjście breakingowe.
"Gdy tylko wszedłem do kręgu, poczułem, że ponownie łączę się z dużą częścią mnie. Nie jestem tak ostry jak byłem, ale widziałem wiele uśmiechów w tłumie i o to chodzi w tańcu."
Cloud nie kłamał, popłynął w muzykę i dosłownie kilka miesięcy po jego krakowskiej zapowiedzi pojawił się w sieci pierwszy teledysk, do jego własnego kawałka o wdzięcznym tytule "HERE IGO". Jego premiera miała miejsce 19 listopada 2018 roku. Kawałek jest zapowiedzią muzyczno - wizualnego albumu, który będzie się nazywał "KNIGHT WALKER". Minęło zaledwie 4 miesiące od obozu, Daniel postawił kolejny krok a w dodatku dotrzymał słowa danego Madonnie w 2006 roku, która dając mu gitarę kazała obiecać, że stworzy na niej niesamowitą muzykę. Dał radę, stworzył. Proces twórczo udokumentował, w krótkim materiale video noszącym nazwę: RECORDING "HERE I GO" materiał ukazał się w 25 listopada 2018 i pokazuje, w jaki sposób utwór był nagrywany w studio.
14 grudnia 2018 roku wziął udział w podcascie "Just A Tip" prowadzonym przez Megan Batoon. Tematem podcastu były listy miłosne i można tam było usłyszeć, co nieco o jego szkolnych miłościach.
Rok 2019 zaczął się od premiery nowej reklamy pod tytułem "Nothing Else Matters" dla marki BOBOCHIC PARIS.
Z kolejnym artystycznie tanecznym przedstawieniem pojawił się 13 czerwca 2019. Kiedy to zaproszony by wykonać finałowy pokaz podczas wydarzenia Arena China. Zaprezentował tam choreografię pt. „BUS STOP”, która natychmiastowo podbiła serca fanów. Sam uważam ją za jedną z jego najlepszych i jedną z najlepszych jakie widziałem kiedykolwiek. Pomijając fakt, że jest wykonana technicznie perfekcyjnie to jej główną mocą jest przesłanie. Daniel zwraca w niej uwagę na wszechobecny pospiech, który prowadzi do zatracenia tego co tak naprawdę określamy jako piękno życia.
To tym fascynującym pokazie ponownie zniknął na chwilkę, co jakiś czas atakując tylko instagram swoimi śmiesznymi filmikami. Ten rok był dla Daniel pewnym przełomem, ponieważ po raz pierwszy postanowił przestać działać sam. Zdał sobie sprawę, że doszedł juz do granic indywidualnej twórczości. Zapytał swojego przyjaciela Meekoha Martineza czy nie zechciałby założyć firmy artystycznej. Obaj spotkali sie z producentem Joshem Martinezem i Alenką Obal i wspólnie stworzyli firmę która zwie sie collidoscope.co.
Bardzo szybko ruszyli z kopyta. Z pod ich skrzydeł wypłynęły trzy teledyski. Pierwszym był teledysk wokalistki Niki do piosenki indygo, który zadebiutował 13 sierpnia 2019 roku. Następnie 23 września pojawił się teledysk wokalisty Jacksona Wanga do piosenki "Bullet to the heart". Praca z tym chińskim wokalista chyba przyniosła zadowalające efekty bo niedługo po tym firma Daniela zrobiła również teledysk do kolejnej jego piosenki i tak 21 października pojawił się teledysk do "DWAY". Jak mówi sam Daniel, było to dla nich ogromne wyzwanie ponieważ:
"Mieliśmy załogę składającą się z 165 osób, których musiałem choreografować i koordynować w dniu sesji zdjęciowej, ponieważ nie mieliśmy budżetu na próby! Od wskazówek oświetleniowych, projektu kamery, ruchomych scenografii, tancerzy, włosów, makijażu i zmian garderoby - wszystko to działo się jednocześnie"
Daniel zdradził jeszcze, że w 2019 podjęli prace nad jednym z najbardziej epickich dzieł z jakimi miał do czynienia podczas współpracy z Red Bull, zdradził również, że pracują nad krótkometrażowym filmikiem będącym animacją poklatkową. Skończyli również pracę nad jego drugim teledyskiem. wszystkie te smaczki ma przynieść rok 2020.
Pierwszego lutego 2020 roku. Wrzucił pierwszą zajawkę do zapowiadanego teledysku, jego kolejnego utworu z nadchodzącej video płyty "Knight Walker" utwór ma nosić nazwę "GOTTA RUN". Czwartego lutego pojawił sie również plakat promujący teledysk.
Tak jak powiedział tak też się stało, 20 lutego światło dzienne ujrzał teledysk do kawałka "GOTTA RUN". Z zapowiedzi wydawać się mogło, że historia będzie sie opierała o motyw drogi, w którym Daniel będzie samotnie przemierzać bezdroża w swoim mustangu. Jednak finalnie wszystko odbywa się w jakiejś kanciapie, w której główny bohater, czyli Daniel przetrzymuje swojego zakładnika. Daniel wciela się tutaj w rolę renegata, luzackiego cwaniaczka będącego połączeniem jakości ruchu Michaela Jacksona z luzackim sposobem bycia Bruno Marsa. Sam kawałek również jest połączeniem Jacksonowego klimatu (nawet sam sposób śpiewania zalatuje Michaelem) i Bruno Marsowego Funku. Jest czymś zupełnie różnym od ostatniego "Here I Go!" - co świetnie świadczy o autorze. Ponieważ płyta będzie z pewnością muzycznie wszechstronna.
Ciekawostką jest, że najprawdopodobniej w pierwszej scenie Daniel prezentuje nam planowaną okładkę całego swojego albumu, ponieważ jednym z elementów scenografii teledysku jest winylowa płyta z okładką, na której widnieje napis KNIGHTWALKER. A jak wspominałem jakiś czas temu - tak właśnie ma się nazywać jego album.
W ciągu 10 dni film zdobył 68 946 wyświetleń. Możemy to uznać za dobry wynik. Biorąc pod uwagę, że "HERE I GO" do tej pory uzyskało wynik 161 348 wyświetleń. Oby tak dalej!
Ekipa filmowa, do której należy Daniel nie zwalnia tempa i już 19 marca wypuszczają kolejny klip do piosenki Jackson’a Wonga. Tym razem jest to klip do utworu „100 Ways. W którym razem z Jacksonem biorą udział również niesamowici tancerze z ekipy The Kinjaz. Co w efekcie tworzy jeden z najbardziej niesamowitych teledysków jakie miałem okazje oglądać – nie żartuję. Widać w tym znaczny rozwój zarówno ekipy colidoscope.co jak i samego Jacksona. Nie musze chyba mówić już nic więcej jeśli podam statystyki. Bowiem przez dwa miesiące teledysk zdobył 26 726 977 wyświetleń oraz ponad milion łapek w górę.
Czas korona wirusa również dla Daniela był owocnym czasem, ponieważ zamknięty w swoim domu miał czas na ogarnięcie teledysku do kolejnej piosenki ze swojego albumu. Piosenka o tytule jak najbardziej adekwatnym do sytuacji „The Cure”. Niestety nie będzie to lekarstwo na wirusa, a raczej romantyczna przygoda.
Pierwsza zmianka o upublicznieniu nowego kawałka pojawiła się 7 kwietnia natomiast gotowy produkt ujrzał światło dzienne 1 maja 2020 roku. Jest to teledysk w całości nagrany ze statycznego ujęcia na Daniela śpiewającego przy mikrofonie w swoim studiu okraszony milionami kolorowych efektów. Po miesiącu zdobył 13 675 wyświetleń, co na obecny moment czyni go najsłabsza produkcją pod względem oglądalności, jeśli chodzi o teledyski Daniela.
Tymczasem już drugiego lipca pojawił się kolejny utwór Daniela. „Keep Going” to dla mnie osobiście chyba najlepszy z jego kawałków. O dziwo został od udostępniony bez teledysku. Czemu? Nie wiadomo. O swoim utworze daniel opowiada następująco:
„To pierwsza piosenka, którą napisałem i nagrałem, gdy zacząłem tworzyć muzykę 4 lata temu. Dla mnie jest przez to wyjątkowa i trochę się denerwuję tym, że mogę się nią z tobą podzielić. Bardzo się wahałem, czy zacząć nagrywać piosenki, bo mnie to onieśmielało. Nie wiedziałem nawet, od czego zacząć ani o czym pisać. Wiedziałem, że to będzie długa droga i że znalezienie w niej siebie zajmie mi dłuższą chwile. Ale to, co wtedy sobie powiedziałem, zainspirowało mnie do napisania mojej pierwszej piosenki. Bez względu na to, jak źle się dzieje, jak bardzo jesteś do dupy, jak bardzo zawodzisz, jak okropnie brzmi twój głos, jak bardzo w siebie wątpisz, po prostu TRWAJ!”
Kolejne dni to ciągła praca nad animacją opowiadająca o pieskach - Luci i Rexie. Co można wnioskować po tym jak często Daniel wstawia fotki oraz fragmenty animacji.
Po odrobinie ciszy. Pojawił się kolejny teledysk ze stajni @collidoscope.co & @88rising. Tym razem był to teledysk do utworu: Love In My Pocket wykonywanego o przez Rich’a Briena ujrzał światło dzienne 24 sierpnia 2020 i trzeba przyznać. Zaskoczył pomysłem. Pomimo iż nie jest tak zaskakujący i piękny jak 100 days. A wręcz odwrotnie - jest brzydki ;) To nadrabia pomysłowością i choreografiami.
 Daniel Campos - Umysł myśliciela
Cholerny myśliciel - bo tak właśnie sam siebie określa. To niezwykły umysł, to wiecznie niespokojny, wiecznie niezadowolony i wiecznie szukający bodźców umysł. To nieustanna próba nasłuchiwania wewnętrznych instynktów.
Instynkty to według Daniela jeden z głównych bodźców, który powinien sterować życiem artysty.
"Podstawą dla mnie zawsze są instynkty. Na tym staram się opierać, na odczuciach. Tu nie chodzi o słuchanie wpływów kogokolwiek z zewnątrz. Nie słuchaj tego, czego inni oczekują - tylko swoich instynktów."
Instynkty w mniemaniu Clouda są ściśle związane z dzieciństwem, z jego czasem młodości i tym, w jaki sposób patrzył wtedy na świat. Dzieci są tematem, który będzie przewijał się tutaj jeszcze wiele razy.
"Instynkt działa wtedy, gdy nie myślisz zbyt wiele."
"Instynkty mogą być tłumione przez złe, negatywne myśli - ograniczające. To czysta energia, jak wtedy, gdy byłeś dzieckiem - po prostu płynąłeś, byłeś wolny. Byłeś otwarty na cały świat, nie wiedząc nawet, że on istnieje. Gdy dorastasz zdajesz sobie sprawę, jak wielki jest i zaczynasz świrować - gubisz się."
Pozostanie wewnątrz dzieckiem w tych czasach, czasach ogromu możliwości pozwala nie brać tego ogromu zbyt serio. Co z kolei, pomaga nie zwariować. W szczególności, gdy masz artystyczną duszę, która musi być czuła na otaczający świat. Jednym z głównych życiowych celów Daniela jest właśnie powrót do takiego stanu.
"Staram się robić co mogę, by wrócić do uczuć, jakie miałem za dzieciaka, gdy pierwszy raz coś odkrywałem - chcę odzyskać to uczucie niewinności – czystości."
Bycie człowiekiem z takim umysłem, to jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka nie jest sielanka. To ciągłe, nieustanne zadawanie pytań. Tak do świata jak i do samego siebie. Cloud w swoich wypowiedziach dokładnie wypunktował te najbardziej wewnętrzne wady bycia artystyczną duszą. Pozwól, że przytoczę kilka z nich.
"To część bycia artystą - łapanie dołów. To droga życiowa, w której ciągle zadajesz sobie pytanie - kim jesteś? To piękna rzecz, czuć to i przeżywać, ponieważ wszystko kwestionujesz i pytasz, czym to jest? Czym jest moje życie?"
"Mogę tworzyć - co jest darem. To ciągła walka między mną, a sobą. Między byciem szczęśliwym, a byciem nieszczęśliwym."
"Tak, przeżywam tego typu rzeczy każdego dnia - i to jest normalne" - w odniesieniu do pytania, czy po tylu latach odczuwa zdenerwowanie przed występem?
Jest wiecznie niezadowolony ze swojego ruchu, ze swojego tańca. Co jak sam twierdzi - "jest dobre”, ponieważ może go ciągle poprawiać. W jaki sposób sobie radzi z tymi ciężkimi chwilami?
Takie problemy dla zwykłego śmiertelnika mogą się wydawać śmieszne, jednak dla kogoś, kto nieustannie poddaje się ocenie to dar, a zarazem przekleństwo. Rozumiem to uczucie na tyle dobrze, że z ręką na sercu przysięgam. To uczucie jest jednym z najbardziej frustrujących, jakich doświadczyłem w życiu.
"I'm jugding myself in every second - Oceniam siebie w każdej sekundzie."
Dodatkowo artyści muszą jeszcze stawać twarzą w twarz z oceną innych ludzi. Nawet, jeśli robisz swoje i podczas tworzenia nie interesuje cię to, co powiedzą ludzie to w momencie pokazania się na scenie lub udostępnienia dzieła w Internecie odczuwasz strach przed oceną, ponieważ koniec końców:
"Reputacja jest tym, ilu ludzi docenia twoją pracę."
Dlatego strach przed oceną jest naturalnym odczuciem.
"You are not human if you dont feel this things - Nie jesteś człowiekiem, jeśli nie odczuwasz tych rzeczy."
Te wszystkie rzeczy wymienione wcześniej powodują w tobie mnóstwo skrajnych emocji, zagubienie czy co gorsza porażki i zawody.
"Wiem jak ciężko jest pogodzić się z uczuciem, że sam siebie zawiodłeś. Ponieważ tak naprawdę nie możesz zawieść nikogo innego, nie ważne, co inni mówią, ważne, co ty czujesz wewnątrz - i to jest prawdziwa walka."
Kluczem do poradzenia sobie z tym problemem jest dążenie do świadomości, a nad tym każdy artysta pracuje na swoje własne sposoby - mądrzejsze lub głupsze. Najważniejsze, by działały.
"Jestem tego bardzo świadomy, tu chodzi o świadomość tego, że dajesz sobie najgorsze oceny. To świadomość tego, że możesz myśleć o sobie bardzo negatywnie. I jeśli uświadomisz sobie, że to ty jesteś tą osobą, która cię wstrzymuje - to stajesz się świadomy. To co pomaga mi osobiście to rozmowa z samym sobą. Często wstaję rano i piszę na kartce, co się dzieje w mojej głowie. Czasami wstaję z negatywnym myśleniem. Sprawdzam to - piszę o tym. Pytam: "co jest koleś" i zastanawiam się sam ze sobą, jak byśmy byli dwiema osobami.
- Czuje się strasznie!
- Czemu koleś?
- Wiesz... Ty... Ja....
Coś w tym stylu. Na koniec rozmowy zazwyczaj obaj dowiadujemy się jak głupi jesteśmy. To interesujące i znacznie mi pomaga. Daje informacje o samym sobie. Przemyślmy wszystko, co jest niesamowite, czego dokonaliśmy do tej pory i co robimy w życiu. Mamy możliwość, by sprawić komuś uśmiech, mamy wspaniałych przyjaciół. To właśnie myślenie o małych rzeczach - prostych rzeczach".
Śmiało można powiedzieć, że Daniel jest wszechstronnie utalentowaną osobą. Poziom wykonywania przez niego rzeczy, za które się zabiera - niezależnie od tego, jakiej dziedziny sztuki się chwyci jest podobny - bardzo wysoki. Sam o sobie mówi, że jest perfekcjonistą. Tylko czy bycie perfekcjonistą jest możliwe w przypadku tak wielu upodobań? Każdy z nas wie, że będąc dobrym we wszystkim nie będzie się najlepszym w niczym. Właśnie wszechstronność jest przekleństwem Daniela, które sprytnie przerobił w jedną z największych zalet.
"Zawsze się z tym zmagałem. Jest w tym pewna prawda. Zawsze powtarzam sobie: cholera, nigdy nie będziesz mistrzem w niczym. Czuje się jak bym ciągle przeskakiwał z dziedziny na dziedzinę, by utrzymać jej poziom lub lekko go podnieść. To wyczerpujące, ale bardzo pomocne - przynajmniej w moim wypadku."
Daniel traktuje korzystanie z innych dziedzin sztuki jak trening rozwijający dobry smak. Podczas naszej pierwszej rozmowy powiedział mi, ze wszystkie dziedziny sztuki się łączą, rozumienie jednej prowadzi do lepszego zrozumienia drugiej. Dokładnie tak było w przypadku jego historii z muzyką. Kiedyś próbował zagłębić się w tajniki muzyki i to, co tworzył było okropne, dlatego poszedł w inne dziedziny.
"Tańczyłem, robiłem filmy i gdy zacząłem robić te rzeczy, poziom mojego poczucia smaku znacznie się rozwinął. Wróciłem do muzyki, dzięki temu, że poczucie smaku tak wezbrało jestem w stanie tworzyć muzykę, której naprawdę lubię słuchać. To jak rozwijanie mięśnia poprzez długoterminowe przesiewanie tego, co lubisz i tego, czego nie lubisz."
"Bycie tancerzem, słuchanie muzyki i rozumienie, czym ona jest - to wszystko rozwija, więc tak - da się robić wszystko na raz."
Jego podejście do tego tematu ponownie w znacznym stopniu czerpie z dziecięcego poglądu na świat. Dziecko, jeśli ma możliwość sprawdzić jak coś działa - to po prostu sprawdzi.
"Sądzę, że dedykowanie całego życia, by być w czymś mistrzem jest niesamowite i zazdroszczę ludziom, którzy to potrafią. Ale uważam również, że jeśli posiadasz ciekawość, którą odsuwasz na bok, ponieważ chcesz być mistrzem jednej rzeczy, to tracisz bardzo wiele z rozwoju. Doświadczanie rodzi wewnątrz ciebie piękne odczucia. Jeśli posiadasz ciekawość na inne rzeczy, to całkowicie otwierasz się na doświadczanie, ponieważ jest ono częścią życia."
"Pragnę bawić się na różnych polach sztuki. Jeśli gdzieś się zaklinuję - robię przerwę i idę w innym kierunku. Odkrywając inny świat mogę wrócić do swojego świata z innym nastawieniem - innym spojrzeniem."
To wszystko coraz bardziej pozwala zrozumieć ideę wszechstronności stosowaną przez Daniela. On nie chce być kimś konkretnym, kimś, do kogo można przykleić łatkę. Chce być artystą w szeroko pojętym tego słowa znaczeniu. Chce mieć możliwość nosić taką łatkę, jaką sam zechce i w chwili, w której zechce. I chce nosić ją z dumą, z przeświadczeniem, że nosi ją, bo na nią zasługuje.
"Polecam korzystać z różnych form sztuki, ponieważ one wszystkie są w pewien sposób połączone - w szczególności artyści powinni zwracać na to uwagę."
"I'ts different sides of who you are - To różne oblicza tego, kim jesteś, które pozwalają ci w różny sposób myśleć na temat tego, co pokochałeś. Dla mnie mój taniec stał się o wiele lepszy od czasów młodości do chwili obecnej właśnie, dlatego, że korzystałem z innych dziedzin sztuki."
Jak każdy artysta - jest buntownikiem. Pragnie mieć możliwość wyboru, wyboru środków przekazu, jakim chce wyrazić siebie oraz sposobu, w jaki ostatecznie to zrobi. Wszystkie swoje umiejętności wkłada do skrzynki z napisem "przybory artysty" - uwielbia powiększać skrzynkę o różne narzędzia, a także rozwijać w sobie nowe umiejętności pozwalające mu jeszcze lepiej przekazać światu to, co pojawia się w jego głowie. Jednym z takich narzędzi jest Hip Hop, czy chociażby Breaking.
"Osobiście mam wiele respektu, wdzięczności do Hip Hopu. Jak mówiłem, breaking był moją pierwszą formą tańca, jaką odkryłem. Zawsze sądziłem o sobie, że jestem "ruchliwy" - tak generalnie, całościowo. Dlatego nie mogę powiedzieć, że należę do jednej rzeczy. Nie mogę powiedzieć, że jestem Hip Hopowcem, baletmistrzem, tancerzem Jazzu czy muzykiem, czy kimkolwiek innym. Mam ogromną wdzięczność do Hip Hopu związaną z moimi wcześniejszymi latami i tym jak Hip Hop połączył mnie ze światem. Jest ogromną częścią tego, kim jestem w swoim życiu. Hip Hop jest jak jeden z kolorów w mojej palecie. Nie dedykuje swojego życia Hip Hopowi. Dedykuje swoje życie każdej formie artyzmu."
To wszystko brzmi fantastycznie, ale każdy kto wewnątrz czuje się artystą doskonale wie jak ciężko jest być wszechstronnym i pracować nad utrzymaniem poziomu na każdej płaszczyźnie rozwoju. Podczas takiego życia człowiek potrafi zwariować. Co swoją drogą często spotyka artystów. W takim razie, jak kierować energię? Jak ustalać priorytety?
"When you wake up at the morning, whatever you feel at that moment - prioritize it."
"Gdy budzisz się rano, cokolwiek co poczujesz po przebudzeniu powinno być twoim priorytetem. Musisz tak robić, ponieważ każdy dzień jest inny. To sposób, w jaki ja się nauczyłem to robić. To bywają trudne chwile, gdy pytasz siebie: Co robić? Jak mam postąpić? Ja podchodzę do tego tak: nie czuje dzisiaj robienia muzyki? Czuje taniec? To idę i tańczę!"
 Profesjonalny ruchowiec
Gdy już odrobinę poznaliśmy historię Daniela, a także jego umysł można spróbować zanurzyć się w jego jakość ruchu i spróbować w jednym miejscu skumulować informacje na temat ewolucji jego jakości ruchu, która obecnie jest jedną z najbardziej charakterystycznych w tanecznym świecie.
Od najmłodszych lat ciągnęło go do ruchu. Jego ciało pragnęło wyrażać siebie poprzez sztukę. Gdy był mały jego głównymi inspiracjami byli wojownicy. Zamieniał się w wojownika ninja i fruwał po drzewach. Udawał, że jest jak Jackie Chan albo Bruce Lee. Później odnalazł taniec, więc jego inspiracje ruchowe zaczęły bardziej lub mnie krążyć wokół dziedziny tańca.
Gdy zaczynał, jego głównym "sposobem" na taniec były power moves i akrobacje. Jednak, gdy trochę urósł, a jego ciało się wydłużyło - ewolucje, które wykonywał zaczęły najnormalniej w świecie sprawiać mu ból. Nie były dla niego już tak proste. To był pierwszy impuls, by w breakingu szukać czegoś więcej. Właśnie wtedy natrafił na ekipę Style Elements i takie postaci jak Remind czy Crumbs. To był również czas, gdy poznał Ken Swifta i Easy Rocka. To dzięki nim docenił "stylowe" tańczenie breakingu. To jednak nadal było zbyt mało. Jego ruch uległ kolejnej zmianie, gdy trafił na nagrania tancerzy z Europy. Inspirowali go tacy tancerze jak Storm (Niemcy) czy Mauritzio (Włochy). Pokazywali swoim tańcem jak można opanować świetny "styl" i połączyć go z niesamowitymi power movesami. Byli kompletnymi B-Boyami władającymi wszystkimi elementami breakingu. To ponownie zmusiło Clouda do refleksji nad swoim ruchem i szukania równowagi między jego powerową naturą, a stylowym i pełnym kreatywności umysłem.
W kwestii poszukiwań Cloud zawsze kierował się instynktem.
"Różni ludzie wpływali na mój taniec, nie jestem w stanie spamiętać każdego. Wiem jednak, że najbardziej inspirowali mnie ludzie, w których czułem po ich tańcu, „kim są wewnątrz". To zawsze powodowało we mnie iskry. Jeśli to czułem to zawsze mnie jarało."
"To instynkt - to uczucie, gdy widzisz coś i mówisz sobie - kocham sposób, w jaki to się porusza."
Ponownie instynkty wiodą tu prym. Dodatkowo Cloud ponownie odnosi się do swoich początków, jak do okresu "najlepszego na taniec”, pomimo iż wtedy nie miał takiej jakości ruchu, tych osiągnięć i takiego statusu to bardzo tęskni za tym czasem.
"Jestem strasznie zazdrosny o ludzi, którzy obecnie są w momencie swojego tańczenia, pomiędzy pierwszym, a czwartym rokiem - ponieważ dla mnie to był najlepszy czas w moim życiu. Nie myślałem o niczym, myślałem o byciu wolnym i przyjemności z pięknego uczucia ekspresji."
Zapewne jest to powodem, dla którego za jedną ze swoich największych inspiracji Cloud uważa właśnie członków swojej ekipy. Np Abstraka czy Flea Rock, który jest jednym z ulubionych B-Boys Daniela. Ekipa sama w sobie i jej sposób na bycie razem również ma ogromny wpływ na ruchowy rozwój Clouda. Ponieważ tancerze Skill Metodz dali sobie ten komfort, że nie ograniczali się wzajemnie w niczym i nie nakładali na siebie indywidualnych ograniczeń. By pozwolić na lepsze zrozumienie tego, o czym mówię przytoczę wypowiedz Daniela:
"Ja i moja ekipa po prostu tańczyliśmy ze sobą, to było jak doznanie (emocja), nie mieliśmy oczekiwań względem siebie. Mieliśmy tylko błogosławieństwo tańca. Byliśmy przez to mocno połączeni. Taka jest wartość ekipy Skill Metodz. Gdzie Abstrack i Venum - wszyscy robią filmy. Dla mnie Crew to banda indywidualistów, którzy tworzą grupę. Mieliśmy artystyczne czasy, gdy robiliśmy rutyny, zbieraliśmy się by być ekipą. Niektóre ekipy są ciasne (jak jedność), możesz je odczuwać, jako jedność. My byliśmy indywidualistami, jako tancerze. Nawet dzisiaj jesteśmy rozdzieleni - każdy robi swoje i spodziewałem się tego, ponieważ każdy jest innym człowiekiem."
I właśnie aprobata inności drugiego człowieka jest kluczem do wzajemnego rozwoju. O taki filar było oparte Skill Metodz. Nie zapomnę jak kiedyś podczas warsztatu zapytałem Cold Crissa z Dynasty Rockers, czym dla niego jest Flavour. Zapytał mnie: "Widziałeś Clouda?”- Tak. „A Widziałeś Flea Rocka? - Tak. „Są z jednej ekipy. Natomiast to, co ich różni to Flavour." Zresztą kiedyś pisałem o ekipach i o nieklasycznych duchach - o artystach, których nie da się ograniczyć. Jeśli chcesz mieć ekipę składającą się z artystów to musi to być umowny twór oferujący każdej jednostce wolność. W przeciwnym razie jednostka sama tę wolność znajdzie - bo u artysty potrzeba wolności jest silniejsza niż potrzeba przynależności.
Artykuł dostępnytutaj
Kolejnymi osobami, które ewidentnie wpłynęły na jakość ruchu Clouda, a także jego cały życiowy pogląd ruchu to oczywiście Gene Kelly i Fred Astire.
Fred Astaire, właśc. Frederick Austerlitz (ur. 10 maja 1899 w Omaha, zm. 22 czerwca 1987 w Los Angeles) – amerykański aktor, tancerz, wokalista. Był najpopularniejszym aktorem wśród tancerzy i najlepszym tancerzem wśród aktorów XX wieku. American Film Institute umieścił go na 5. miejscu na liście największych aktorów wszechczasów (The 50 Greatest American Screen Legends).
Gene Kelly, właśc. Eugene Curran Kelly (ur. 23 sierpnia 1912 w Pittsburghu, zm. 2 lutego 1996 w Beverly Hills) – amerykański tancerz, choreograf, aktor, reżyser i producent. Odznaczony Narodowym Medalem Sztuki, kawaler Legii Honorowej. American Film Institute umieścił go na 15. miejscu na liście największych aktorów wszechczasów (The 50 Greatest American Screen Legends).
Cloud zakochał się w ich podejściu do tańca. Widział w tym wiele więcej niżeli w zwykłym breakingu. Widział przede wszystkim to, że ci dwaj tańczyli na zewnątrz. Tańczyli otwarcie, do ludzi i dla ludzi. W breakingu tańczysz dla siebie - bardziej wewnątrz. W tamtych czasach Clouda inspirowali performerzy, osoby kompletne. Nie wyłącznie tancerze, a artyści - osoby, dla których taniec był tylko jedną z umiejętności pozwalającą wyrażać siebie. Zaczęła jarać go multi instrumentalność. Zaczął twierdzić, że taniec jest ograniczający i owszem pozwala wyrazić to, co czujesz, ale nie w pełnym zakresie. Zafascynowało go połączenie śpiewu, muzyki, filmu i tańca - ale tańca, na który patrzył już zupełnie inaczej. Odkrył rzecz, która całkowicie zawładnęła jego ciałem aż po dziś dzień. Tzw. Story Telling. Zaczął najbardziej cenić w tańcu to, że można za jego pomocą opowiadać historie. Taniec to historia. Od momentu poznania Frega i Gene, Cloud zmienił się zarówno na płaszczyźnie umysłowej jak i cielesnej. Ewidentnie wszedł na nowy poziom ruchowej przygody. Czy lepszy? To już indywidualna ocena każdego z nas. Z pewnością inny od tego, do którego nas przyzwyczaił, przez co niesamowicie niepowtarzalny.
W jego ruchu można się doszukać inspiracji wieloma performerami światowej sławy, takimi jak James Brown czy Michael Jackson. Jak sam stwierdził: „Wszystko jest połączone". Problem polega na tym, by to połączenie dostrzec. Gdy przyjrzymy się jego sztuce odrobinę bardziej to zaważymy, że Cloud czerpie z Hip Hopu, którego korzenie są w muzyce Jamesa Browna – ojca chrzestnego funku, który pojawiał się niejednokrotnie przy Michaelu Jacksonie, opiekował się nim a nawet uczył go tańca. Tymczasem sam Michael za dzieciaka wielokrotnie przed koncertem Jacksons Five wpatrywał się w tańczących na scenie Freda i Gene widząc w nich niedościgniony ideał ruchu. Marzył wtedy, by stać się tak sławną postacią jak oni. Życie to jeden wielki, połączony musical. To wszystko - ta ewolucja w inspiracje musicalami ogromnie wpłynęła na ruch sceniczny Daniela. Zapytany o to, jak na to wszystko reagowali b-boys i inni ludzie odpowiedział: "Strasznie mało mnie to obchodziło" - dokładnie tak (niestety) wygląda podejście prawdziwego artysty, który szukając siebie nie może mieć ograniczeń. Nie zaakceptuje ograniczeń, gdy wewnątrz siebie czuje, że to właściwa droga.
"Poszukiwanie ruchu to próba odszukania bliskości z tym, kim jesteś wewnątrz. Z tym, co sprawia, że czujesz się sobą." - Tego nie da się ograniczyć. A to, że ludzie będą twierdzić, że to jest złe, że słabe, że nie właściwe - to naturalne. Daniel ma do tego podobne podejście do mojego. Negatywne gadanie go motywuje.
"W sumie to świetnie, jeżeli ludzie tego nie lubią. To dobrze, jeśli ludzie nie lubią tego, co robisz, ponieważ to wyzwanie, by pewnego dnia im udowodnić, że są w błędzie. Ponieważ tak to działa w przypadku każdego artysty, który robi coś innego od ogółu. Kiedy miałem 17 lat byłem jak z boys bandu. Włosy na żel, kolczyk w uchu i tak chodziłem na jamy. Taki byłem i wyrażałem siebie. Starałem się odszukać, kim jestem. Każdy powinien tak robić, myśleć o swojej drodze. Zadawać sobie pytanie: Którędy wiedzie twoja droga? Ponieważ "Nobody else live inside of you, but you." – „Nikt inny nie żyje wewnątrz ciebie - tylko ty.” Dlatego nie możesz się przejmować tym, co myślą inni."
Obecnie dorósł już do momentu, gdy jest w stanie wyrazić swój artyzm w kompletny sposób. Jego zamiłowanie do ruchu zaprowadziło go do ról aktora, muzyka, piosenkarza a nawet reżysera. I włada każdym z tych kolorów w swojej palecie na tyle, że jest w stanie nimi pięknie malować, łącząc je w niesamowite obrazy. A wszystko po to, by inspirować innych. Ruch ma inspirować innych.
"Moim marzeniem jest, by tak jak Fred czy Gene - inspirować pokolenia po dziś dzień. Obecnie to chyba mój cel w podróży do tego, kim chcę być."
 O treningu artysty
W jaki sposób trenuje? W jaki sposób trenował? Jakie jest jego podejście do treningu? Te pytania były dla mnie jednymi z najbardziej zastanawiających. Niestety nie udało mi się uzyskać na ten temat tak wielu informacji, jak tego oczekiwałem, aczkolwiek to, co zdobyłem pozwala mi założyć pewien mniej lub bardziej jasny pogląd na jego metody treningowe.
Po pierwsze: musisz być tu i teraz. Jeśli chcesz coś osiągnąć, to musisz myśleć o chwili obecnej albo lepiej - nawet nie myśleć - po prostu w niej być.
"Wolisz patrzeć w przyszłość, śnić o marzeniach czy żyć marzeniami."
Podczas treningu musisz być na treningu i ciałem i duchem.
Po drugie: kwestia najmniej odkrywcza ze wszystkich - dyscyplina.
"Dyscypline is the main thing if you want perfection - Dyscyplina jest kluczowym elementem, jeśli chcesz osiągnąć perfekcję."
Jeśli chcesz być w czymś najlepszy, powtarzanie jest pomocne. Nie ma jednak powtarzania bez samodyscypliny.
Kolejną zasadą na trening jest "praca z tym, co mam". Zawsze, gdy Daniel dochodził w swoim życiu do momentu stagnacji, robił dwie rzeczy. Szedł w inną dziedzinę sztuki (o czym pisałem wcześniej).
"Zawsze, gdy czułem w swoim życiu, że z czymś jest słabo, że doszedłem do limitu swojego ciała na ten moment, po prostu pracowałem z tym, co miałem - szlifowałem to."
Dokładnie tak było w przypadku jego odejścia od powerów na rzecz stylu. Zostawił dalszy rozwój powerów, ponieważ go bolały, ale pracował i szlifował to, co już miał - dlatego ostatecznie był i jest bardzo wszechstronnym tancerzem.
Kolejny aspekt to świadomość ciała. Zatrzymaj się czasem na chwile i zadaj sam sobie pytanie, na ile dobrze znasz własne ciało? Na ile je wykorzystujesz? Jakie ma możliwości? Jakie ograniczenia?
"Trzeba odkrywać swoje ciało. Jest w nim tyle nieodkrytych tajemnic. Każda kończyna jest inna. Prawa ręka porusza się inaczej niż lewa. Często nawet z tego nie zdajemy sobie sprawy. Poznawanie możliwości kończyn (ciała) jest jak bilet do progresji w innych ruchach".
Podobnie jest ze świadomością ruchu. Świadomość ruchu, jaki wykonujemy daje nam możliwość świadomej inspiracji. Pozwala zdać sobie sprawę, że cały świat, który nas otacza jest w ruchu. A to daje nam praktycznie nieograniczoną ilość możliwości ruchowych do wykorzystania.
"Explore the other possibilities of movement. Now the movement is just like concepts and stories in mind - Szukaj nowych możliwości ruchu. Obecnie ruch jest jak ‘myśli’ o koncepcjach i historiach”.
"Oczywiście, że robiąc nowe rzeczy czujemy się niekomfortowo. Ale uczucie nie komfortu jest czymś bardzo pozytywnym, ponieważ wtedy eksplorujesz nieznane - nikt nie chce stać w miejscu."
To prawda, jednak tutaj chodzi o coś jeszcze. O patrzenie na zwykłe rzeczy w najbardziej niezwykły sposób, w jaki można patrzeć, czyli w swój własny. Tutaj chodzi o pozbycie się obaw myślenia o czymś inaczej od ogółu. To klucz do życia Clouda, do jego treningu, a także do jego stylu.
"Think outsided of what eweryone things B-Boying is. - Myśl, że b-boying jest czymś innym niż wszyscy myślą, że jest”.
W miejsce słowa B-Boying można wstawić każde inne, wtedy poczujesz, w jaki sposób myśli Daniel. Kwestionuje oczywistość. Kwestionuje wszystko. Zaprezentował to dosadniej podczas swojego warsztatu. Gdy mięliśmy tańczyć na podłodze i wyobrazić sobie, że nasze plecy są bardzo ciężkie. My jak to b-boys robiliśmy backrocking i wtedy dostaliśmy małą radę.
"Jeśli tańczysz, to nie musisz robić kroków tanecznych. Możesz to zrobić na tysiące innych sposobów, a każdy z nich jest indywidualny. Powinieneś sprawiać, że zwykłe ruchy zamieniają się w taneczne."
To kolejny klucz do treningu Daniela. Szukanie ruchu. Swojej drogi ruchu, czasem branej wprost ze swoich tanecznych umiejętności, ale równie często z codziennych ruchów, takich, które są dla ciebie naturalne. Jak spacer czy mycie się.
Na koniec jeszcze jedna kwestia dotycząca treningów Daniela obecnie. Było to, bowiem pierwsze pytanie, jakie mu zadałem. Daniel powiedział, że obecnie już nie trenuje. W tym momencie jego przygoda z tańcem wygląda tak, że jeśli nie przygotowuje konkretnej choreografii, konkretnego projektu, to po prostu włącza muzykę i tańczy. W ten sposób trenuje taniec - tańcząc. Czysta ekspresja i czyste odczuwanie. Skupia się obecnie bardziej na odczuciach, na byciu tu i teraz, na byciu w chwili obecnej. Czyli wracamy do początku. Bądź tu i teraz - ta kluczowa umiejętność będzie się jeszcze przewijać w naszej dalszej przygodzie z Danielem Camposem.
 Nieszablonowy Twórca - Kreator
Tematem, który interesował mnie jeszcze bardziej od sposobu treningu był sposób tworzenia. Jak wpada na pomysły? Skąd je bierze? W jaki sposób je realizuje i czym się kieruje podczas realizacji?
To człowiek posiadający artystyczny umysł, w którym pragnienie tworzenia z pewnym czasem wytwarza presję. Presję wymyślenia czegoś nowego, bycia bardziej, mocniej, bycia jeszcze więcej i głębiej w swojej duszy. Skąd brać te pomysły?
Wartościowe dla artysty są tylko te pomysły, które wypływają z wnętrza siebie. Aby czegoś się od siebie dowiedzieć, trzeba siebie słuchać. To jeden ze sposób Daniela. On ciągle zapisuje, ciągle pisze - nieustannie wizualizuje za pomocą długopisu wszystko, co pojawia mu się w głowie. Myślę, że spokojnie można go nazwać pracoholikiem. Większość dnia spędza na "kreatywnym działaniu" (zapisywanie pomysłów, praca na komputerze, taniec itp.). Robi to praktycznie cały dzień z przerwami na jedzenie. Najbardziej kreatywny jest jednak w godzinach nocnych.
"Tamara idzie do łóżka ok. 11-12 w nocy. Potem wracam do pracy, ponieważ czuję, że wtedy mogę zdziałać najwięcej. Wyczuwam, że świat śpi i mogę się skupić. Pracuję do 3 nad ranem."
W swojej twórczości tak jak w życiu, polega na instynktach. Pracuje trochę jak Bóg, który z totalnego chaosu stworzył coś niesamowitego. Każde swoje dzieło rozpoczyna niczym dziecko zabawę w piaskownicy, a kończy niczym światowej sławy architekt. Jeśli chcesz tworzyć i być w tym prawdziwy, to kluczem jest ładowanie całej energii w kierunku, w którym czujesz, że powinna być kierowana.
"Robię coś tylko, gdy to czuje" - ale skąd wiedzieć, kiedy jest to właściwe uczucie?
Właśnie w tym celu słuchasz siebie. Wyrabiasz sobie smak, swoje podejście do świata. Następnie wszystko, co się dzieje przesiewasz niczym poszukiwacz złota przez bardziej lub mniej świadomy filtr. Każdego dnia generujesz dużo odpadów, by odnaleźć jedną mała kruszynkę złota. Przede wszystkim musisz być tu i teraz.
"Zawsze podążałem za podstawowymi instynktami, zadawałem sobie pytanie, co chcę robić w życiu. Tak było, gdy znalazłem taniec - okazało się, że to jest to."
Zawsze najtrudniej jest zacząć, później już jakoś leci.
"Just start and go! You just have a start sometching. Don't think about big picture - To kolejna świetna rzecz, którą chciałbym się podzielić. Po prostu zacznij i leć! Musisz porostu coś rozpocząć. Nie myśl o wielkości przedsięwzięcia. Ponieważ, jeśli myślisz o wielkości dzieła, sam siebie dołujesz i nigdy tego nie zrobisz. "
Ponownie wszystko sprowadza się do bycia "tu" w miejscu, w którym jesteś a nie "tam" w miejscu, którego może wcale nie być. Natomiast kolejna zasada dobrej sztuki brzmi:
"Nie rób czegoś, dlatego, że czegoś od tego oczekujesz."
Wspominałem już, że sam proces twórczy Clouda przypomina zabawę dziecka. Przypomina również działanie szaleńca, który jest niesamowicie przygotowany pod kątem psychicznym i fizycznym do szaleństwa, w które się bawi. Wystarczy posłuchać, jak sam opowiada o swoim procesie twórczym:
"Nigdy nie miałem żadnych wizji stworzenia rzeczy, które zrobiłem w życiu."
"Ja po prostu improwizuje, nie zastanawiam się zbytnio, bo gdy zaczynam się zastawiać - mam dość. Czasami mam pojęcie, co robię, a czasami nie."
"O to chodzi w sztuce. Próbujesz, aż poczujesz się dobrze."
"Tak samo jest w przypadku tworzenia muzyki, musisz się bawić, na zasadzie: spróbuje gongu, spróbuje rogu. Jak już wiesz - to wiesz."
Pamiętasz, że identycznie było przy wymyślaniu "Shiny"? Wiedzieli ze swoim kumplem tylko tyle, że chcą zrobić animacje z rozsypanych na podłodze ciuchów.
"Gdybyśmy wiedzieli, czego się podejmujemy, w życiu byśmy tego nie zrobili."
Wszystko to jest działaniem na instynktach. Niestety nieodzownym elementem tego typu działań jest popełnianie błędów, której to czynności nie należy się bać.
"Popełnianie błędów jest częścią przygody. Nie miałbym swojego stylu i nie byłbym tym, kim jestem obecnie, gdybym ich żałował. Gdyby mnie zatrzymały i gdybym powiedział, że na tym koniec."
By to wszystko zastosować, potrzebna jest kreatywność. Improwizacja wymaga kreatywności. A skąd się bierze kreatywność? Z potrzeby, jak również z ukrytego w głębi duszy dzieciaka.
"Kiedy czułem się najbardziej kreatywny w swoim życiu? Kiedy nie miałem niczego. Kiedy masz wszystko, nie jest ciężko być kreatywnym. Dla mnie najgorzej zawsze jest coś rozpocząć, ponieważ to moment, gdy sprawdzam swoje ograniczenia. Nie mam pieniędzy, nie mam przyjaciół, którzy mi pomogą, ale patrzę na to, co mam. Kreatywność! Nie mam nikogo, kto włączy mi kamerę, więc próbuję zrobić to sam."
"Tutaj trzeba działać jak dziecko. Dziecko patrzy na to, co ma, co może z tego zrobić i zaczyna budować. Nie rozmyśla czy się da, czy czegoś brakuje. Po prostu robi z tego, co ma."
To powód, dla którego Daniel tak bardzo chce wrócić do dziecięcych instynktów, o których pisałem tak wiele razy wcześniej. Po za tym, dzieci mają jeszcze jedną inną super moc. Kompletnie nie interesuje ich, co mówią inni. Nie zamykają się na żadne możliwości rozwoju. Każda droga jest dla nich ciekawa, a każda możliwość daje im masę kolejnych możliwości, to z kolei ponownie Cloudowe korzystanie ze wszystkich dziedzin sztuki. Wszystko jest połączone. Kiedy już zrozumiemy tę miłość do bycia dzieckiem dojedziemy w pewnym momencie do jego drugiej natury, która z tym dzieckiem walczy. Chodzi o naturę perfekcjonisty. Kiedy jest już pomysł, historia i należy to dopracować, to wtedy właśnie:
"Wkładam serce i dusze we wszystko, co robię i nie udostępniam tego, dopóki nie jest w całości moje. Nie o ilość się martwię, a o jakość. Dla mnie wszystko musi mieć znaczenie."
Jego świetne przygotowanie motoryczne wyuczone przez tak wiele lat z breakingiem, a także pamięciowo - choreograficzne zdobyte przy pracy z Madonną pozwala mu w fantastyczny sposób panować nad jakością ruchu. Kluczem tutaj jest powtarzanie i ciężki trening, ponieważ sam pomysł się nie obroni, jeśli wykonanie będzie słabe.
"Create story in your mind and try do it with dance steps what you have. - Stwórz historię w swojej głowie i spróbuj ją opowiedzieć za pomocą kroków tanecznych, jakie posiadasz.”
I teraz pytanie: „Jakie posiadasz?"
Dążenie do perfekcji jest przekleństwem każdego artysty.
"Nie możemy osiągnąć perfekcji, dlatego trzeba to zrobić najlepiej jak można to zrobić. Uczę się tego ostatnio dość często."
"Po prostu dokańczaj sprawy. Staję się maniakiem kontroli. Muszę to zobaczyć wyraźnie w mojej głowie. Jestem zdecydowanie wielozadaniowcem. Jest wiele rzeczy, które chcę ogarnąć i staram się to zrobić na raz. Z jednej strony to dobra rzecz, ale zła dla detali, przez co je pomijam lub przykładam do nich zbyt mało uwagi. Dlatego staram się skupić całą moją uwagę na jednym elemencie jak najlepiej potrafię i następnie składać te pojedyncze klocki w jedną całość."
Problemem przy tworzeniu jest również to, że zazwyczaj twórca nie lubi oglądać sam siebie. W dodatku będąc ciągle niezadowolony ze swojego wykonu tworzy się niekończąca pętla poprawiania. Nie inaczej jest w przypadku Daniela.
"Jeśli widziałeś historie Freda I Gene - tam działało to tak samo. Oglądając jak tańczą myślałeś "O mój Boże - to jest idealne!" A dla nich to było dalekie od doskonałości. Dokładnie tak się czuje, gdy oglądam swój taniec. To dobra rzecz, ponieważ zawsze staram się zrobić coś lepiej. Nigdy nie jesteś zadowolony. Jest to również do bani, bo nigdy nie czujesz się szczęśliwy. Jesteś szczęśliwy w danej chwili, bo w tej chwili to było dobre. Ale przez to, że oglądasz się w kółko możesz się stać najgorszym krytykiem i zacząć załamywać sam siebie, a to jest bardzo trudna sytuacja."
Jak Cloud sobie z tym radzi?
"Jako dyrektor i reżyser muszę oglądać się w kółko. Muszę się patrzeć na siebie, ale w pewnym momencie dochodzę do punktu, w którym nawet nie patrzę na siebie - patrzę na postać w filmie, na faceta, który opowiada historię. A kiedy skończę z zaskoczeniem mówię sobie "O! To ja!"
Bycie artystą to bardzo trudna droga. To wieczne zmaganie się z samym sobą, bezustanne dążenie do perfekcji, której nie da się doścignąć.
"Jednak w sztuce musisz ciągle burzyć mury, pokonywać bariery. Co jest świetne, ponieważ gdy zniszczysz przeszkodę, będziesz to miał za sobą. Staniesz się nową osobą."
Dodatkowym problemem bywa jeszcze finansowanie. Jakkolwiek w przypadku Clouda na jego obecnym etapie życia nie jest to wielki problem, tak dla kogoś, kto zaczyna może to być bariera nie do przebicia. Chociaż należy tu pamiętać o dziecięcym podejściu: "Robię z tego, co mam."
Cloud odpowiedział również na pytanie dotyczące finansowania.
"Zależy, jaki to projekt. Jeżeli to indywidualny projekt, to zawsze funduję go osobiście. Staram się znaleźć jakąś pracę i oszczędzam. Jeśli to projekt dla kogoś innego, to wtedy ta osoba ma budżet i swoje prywatne pieniądze. Mam kilku menagerów, ale oni nie robią nic... heheh... Jeśli sam sobie coś ogarniesz to masz ogarnięte. Zawsze podchodzę do tego tak, że wolę grać dla siebie."
By podsumować cały proces twórczy Daniela pozwoliłem sobie stworzyć małe kompendium kilku kroków. Tak by uporządkować ten niesamowity chaos myślowy, jaki zapewne masz po przeczytaniu tego rozdziału.
- By znaleźć pomysły pytaj sam siebie, co dzieje się w twojej głowie. Zapisuj wszystko.
- Gdy wpadniesz na pomysł bądź pewien, że czujesz sercem to, co chcesz zrobić.
- Jeśli czujesz, po prostu to rób. Zacznij to robić bez zbędnego myślenia na temat tego, czego ci brakuje i czego nie możesz zrobić. Nie rób sobie nadziei. Bądź tu i teraz.
- Zacznij robić - historia sama się potoczy.
- Popełniaj błędy - to najlepsze, co możesz zrobić.
- Nie myśl o tym, co mówią inni i nie bierz pod uwagę, co pomyślą inni.
- Nie odsuwaj innych możliwości rozwoju. Korzystaj ze wszystkiego - wszystkiego!
- Jeśli już masz pomysł, zrealizuj go i dopracuj z wykorzystaniem całego doświadczenia, jakie masz. Dąż do perfekcji wszelkimi środkami.
- Dziel dzieło na małe fragmenty i dopracowuj każdy fragment z osobna. Następnie składaj w całość.
- Pogódź się z tym, że zawsze będziesz niezadowolony oraz, że nigdy nie osiągniesz perfekcji.
- Jeśli zrobisz wszystko, co w twojej mocy, to najnormalniej w świecie wypuść swoje dzieło. Pozwól mu odejść - żyć swoim życiem. Zrobiłeś, co mogłeś.
 Komercyjny Tancerz
Daniel w obecnych czasach jest uznawany za swojego rodzaju celebrytę. Osobiście słyszałem, jak podczas jego warsztatu ktoś do niego podszedł i powiedział, że jest dla świata tanecznego tym, kim Sylwester Stalone dla świata filmu. Nie można jednak powiedzieć, że jest typowo komercyjnym tancerzem. I właśnie w tym tkwi jego tajemnicza moc. W tym, że jako jeden z nielicznych tancerzy robił i robi rzeczy, które zazwyczaj są odrzucane przez pewne kultury, ale w jego przypadku jego zachowania nie spowodowały utraty szacunku nawet w oczach innych tancerzy ze światowej czołówki. By zobrazować to jeszcze dosadniej powiem wprost. Kultura Hip Hop, a w szczególności b-boye tradycjonaliści bywają często bardzo zamknięci na wszystko, co wprowadza zamęt w surowości breakingu.
Podobnie wygląda to w przypadku wykorzystywania breakingu do reprezentowania gówna. Czasem wystarczy odwalić jedną akcje i twoje nazwisko już nigdy nie jest brane na serio przez breakingową kulturę. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, niewielka jest różnica między tarzaniem się w łóżku z Shakirą lub tańczeniem w lateksowym stroju obok Madonny, a tańczeniem w stroju baletnicy w teledysku Etny. Można powiedzieć, że Madonna czy Shakira to wyższa liga. Ale gdyby zamiast Madonny była Maryla Rodowicz a zamiast Shakiry - Doda to i tak nie robiłoby większej różnicy. I jedno i drugie odrobinę wieje kiczem i sprawia, że sława B-Boya może w świecie breakingu stracić na jakości. Czemu w takim razie Danielowi wszystko zostaje darowane? Robi co chce, ale nikt nie jest w stanie podważyć tego, że jest b-boyem.
Pierwszym, co rzuca się w oczy jest jego prostota - prostota myślenia, która daje mu prawdziwość. Ten człowiek tak naprawdę nie chce wiele od tańca i nie czuje się kimś, kto jest osobą od tego, by wpływać na taniec, w szczególności breaking. Dzięki temu czujemy, jak wielkim darzy go szacunkiem.
"Niektórzy ludzie mają wizję odnośnie tego, co mogliby zrobić dla tego tańca. Mają wizję dla całej tej rzeczy. Inni mają wizję na temat tego, co mogą zaoferować lub jak mogą wykorzystać taniec dla siebie. Jeśli chodzi o mnie, to nigdy nie czułem się osobą typu lidera, który może stanąć i popchnąć coś w kierunku rewolucji. Zawsze byłem osobą, która pokazywała na przykładzie."
”Jeżeli jednak dorastasz w pasji, potrafisz wziąć taniec, robić z nim coś na własnych zasadach i zrobić z tego przemysł - tak jak tutaj (w rozumieniu CTF), to świetnie."
Jak widać, pierwszy klocek układanki to brak parcia na przywództwo i działanie w przemyśle (jeśli to możliwe) po swojemu. Na swoich zasadach.
Czym jest dla niego kariera? I jak jest ważna? Kariera jest dla niego połączona bezpośrednio z komercją, natomiast komercja z pracą. W jaki sposób połączyć to z byciem prawdziwym, jako B-Boy na scenie?
"Nie mam żadnych intencji, by być prawdziwym w czymkolwiek poza sobą."
"Większość rzeczy, które kiedykolwiek zrobiłem było dobrych, ponieważ tym się zajmuje, to jest to, co robię. To dla mnie bardzo naturalne połączenie, scena i wszystko inne."
"Wiesz, komercyjna praca to kariera. To jest tak, że robię to by móc żyć - prawdę mówiąc. Ale tak jak powiedziałem - moja kariera wyrosła, ponieważ jest powiązana z tym, co kocham robić osobiście. Dlatego to nigdy nie było dla mnie problemem. Nigdy nie kolidowało to z tym, kim jestem. Nie mam nawet doświadczeń, w których musiałem robić coś, w czym czułbym się źle. Coś, w czym czułbym, że nie jestem sobą, więc nie mogę w pełni odpowiedzieć." - W odpowiedzi na pytanie: Jak pogodzić breaking z byciem komercyjnym tancerzem?
Cloud to osoba, która robi rzeczy tylko wtedy, gdy dostaje przy pracy nad nimi pewną dozę wolności. Wolności, która pozwala mu na zrobienie czegoś po swojemu. To dzięki temu rzeczy, które robi posiadają jakość, która pozwala ludziom wybaczyć nawet sam czyn tancerza. Przykładem może być reklama Cilit Bang. Niby reklamuje gówno, ale sama reklama jest wizualnie dziełem sztuki. Kariera to tak naprawdę reputacja, a...
"Moja reputacja jest tak wielka, jak wielu ludzi docenia to, co robię."
Komercja ma również różne oblicza, dzięki którym stety lub niestety każdy może odnaleźć w niej coś dla siebie. Cloud miał okazję doskonale poznać jej dwie (chyba najbardziej popularne strony) muzyczno-koncertową i filmową, które różnią się od siebie zupełnie.
"Kiedy jesteś na koncercie i otrzymujesz odzew tłumu, ich energię i to wszystko dzieje się w tej chwili, tworzysz tę chwilę, będąc w niej. To świetne uczucie, gdy wyrzucasz energię i otrzymujesz ją z powrotem. To chwila uniesienia. Są nerwy i masz tylko jedną szansę, by zrobić to dobrze. W filmie świętowanie przychodzi, gdy ukończysz film. To niesamowite być kreatywnym i mieć czas, by pomyśleć o wszystkich swoich pomysłach i dopracować każdy najmniejszy szczegół, gdy jesteś filmowcem. Myślę, że tworzenie na poczekaniu i łapanie chwili różni się od bycia najlepszym z najlepszych przez określony czas i współpracy ze wszystkimi, którzy cię otaczają podczas pracy. Występy na żywo to czysta energia. To coś, czego interpretację ciężko jest zdefiniować błędnie. Natomiast film, film może być oglądany w różnych chwilach, w różnych miejscach, co sprawia, że bardzo łatwo błędnie zdefiniować, co autor miał na myśli. Nie ma tu wymiany energii, wzajemnego oddziaływania. Można czytać pozytywny komentarz i odebrać go, jako negatywny ze względu na sposób, w jaki go napisano - tak działa film.”
Powszechnie wiadomo, że przemysł i komercja dostarczają ludziom rozrywkę i stoją w pewien sposób za ukulturalnieniem świata. Jednak to, co dzieje się po drugiej stronie maski widzianej przez szare masy to okropne bagno, które może cię wciągnąć i zmienić nim zdążysz się połapać. Tancerze często zdają sobie z tego sprawę i trzymają się z przemysłem na dystans. Jak to wygląda u Daniela?
"Tak, byłem w przemyśle i wiem jak to wygląda. Nie jest przyjemnie. Nie jest wspaniałym miejscem, by w nim być, ponieważ gdy wejdziesz w ten świat, to wszystkie rzeczy, które posiadasz przestają mieć znaczenie. Nie jesteś tancerzem w rozumieniu tańca. Jesteś bardziej jak produkt - jak wiele innych".
"Mam respekt do każdego tancerza, który chce wykorzystywać swój taniec, nad którym ciężko pracuje by z niego żyć, inaczej go wykorzystywać. To część życia. Ciężko jest być tancerzem, więc jeśli możesz na tym zrobić karierę to niesamowite. Dlatego tancerze są tak wyjątkowi, ponieważ wiedzą jak ciężkie to jest a i tak wybierają taką drogę."
I podsumowując.
"Jeśli robisz coś myśląc o karierze, to tracisz najlepszą część, którą jest piękno z samego tworzenia."
Ostatnią rzeczą, o jakiej chcę wspomnieć będąc przy temacie kariery są media społecznościowe, ponieważ - nie oszukujmy się - spora część kariery Daniela to zasługa jego kreatywności podawanej ludziom systematycznie za pomocą instagrama czy chociażby Youtube'a.
"Dzisiaj mamy erę, gdy media społecznościowe rozpowszechniają cały świat ekspresowo. Mamy mainstream i wcale nie potrzebujemy do tego komercji. Wszyscy jesteśmy połączeni - co uważam za piękną część tego wszystkiego".
W rzeczy samej. Obecnie możesz stać się bardziej sławny od niejednego komercyjnego gwiazdora w ciągu kilku dni, za pomocą jednego filmiku wrzuconego w wir mediów społecznościowych. Posiadają one ogromną moc, z której Cloud doskonale zdaje sobie sprawę. W dodatku posiadają wolność, czyli coś, co w komercji jest często ograniczone. Niestety jak to bywa w komiksach "wielka moc wiąże się z wielką odpowiedzialnością."
"You need a balnce in social media." - Potrzebujesz równowagi, jeśli chodzi o media społecznościowe.
"Ostatnio zrobiłem sobie przerwę od social mediów na osiem miesięcy, ponieważ zdałem sobie sprawę, że stoją dla mnie na równi z alkoholem, papierosami itp. - są uzależniające."
To straszne, ale prawdziwe. Wielu ludzi w obecnych czasach gubi się w świecie mediów społecznościowych.
"You living in moment by capture the moment nowadays. You not actually living in moment.” - Żyjesz w chwili łapiąc chwile (na telefon). Tak naprawdę nie żyjąc daną chwilą.
"Żyjesz łapiąc chwile na telefon, tak naprawdę tracąc realną wieź z obecną chwilą, z danym odczuciem. Możesz dokumentować swoje życie - to świetna sprawa. Ale miej pewność, że dokumentujesz pełne jego odczuwanie wewnątrz siebie - bardziej niż w czymkolwiek innym - zwłaszcza w telefonie."
Z tą myślą cię zostawię.
 Pięta achillesowa z wyboru - nauczanie
Jedna z najbardziej intrygujących rzeczy, które gryzły mnie w postaci Daniela to pytanie, w jaki sposób on daje warsztaty, że nigdzie nie ma żadnych materiałów. Nigdzie nie ma nagrań ze sposobu, w jaki naucza. Nie istnieje żadne nagranie z warsztatów Clouda. To sprawiało, że jego postać była jeszcze bardziej tajemnicza.
Jak się okazało, takie nagranie nie istnieje, ponieważ takie wydarzenie jak warsztaty z Cloudem nigdy nie miało miejsca - nigdy nie uczył. Czemu? Postaram się odpowiedzieć na to pytanie najlepiej jak potrafię.
Cloud nigdy nie uczył. Gdy dowiedziałem się, że będzie na CTF byłem zaskoczony, nie mogłem uwierzyć, że ktoś taki przyjedzie do Polski. A jednak stało się. 23 lipca Daniel dał swój pierwszy w życiu warsztaty, a ja mogłem być częścią tej chwili. O tym jak było, napisze nieco dalej. Natomiast teraz skupie się na powodach, dla których na jego pierwszy warsztat breakingowy świat musiał poczekać aż tyle lat.
Powodem było podejście Daniela do nauki, do szeroko pojętej edukacji. A może raczej sposobu, w jaki edukacja była mu podawana - wspomniałem o tym już nieco podczas biografii. Daniel nie cierpiał szkoły, nie lubił do niej chodzić i wewnętrznie buntował się przeciwko systemowi, jakim był uczony. W związku z tym miał fatalne oceny i w pewnym momencie całkowicie przestało go to obchodzić. Wybrał trudną buntowniczą drogę. Był nieprzeciętnym śpiochem, wiec nieustannie się spóźniał lub też całkowicie opuszczał zajęcia.
"Najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić komukolwiek, w szczególności artyście, to ograniczyć jego instynkt, jego wewnętrzny głos, który każdy w sobie posiada."
Od najmłodszych lat Cloud posiadał w sobie iskrę artysty. Iskrę, która była na tyle silna, że nie dała się ugasić nawet za pomocą wieloletniej edukacji.
"To mój prywatny wybór. Mam wiele respektu do nauczycieli, ale gdy ja dorastałem nauczanie mi nie pomogło - mi osobiście, każdy jest inny. W moim przypadku ograniczało moją drogę, mój sposób myślenia, moją szansę na wykombinowanie - jak coś zrobić na swój własny sposób (po mojemu), ponieważ nauczanie pokazywało mi gotową drogę zrobienia czegoś."
"Nie akceptowałem koncepcji, że ktoś mi mówi jak mam coś zrobić. Jeśli nie robiłem czegoś tak jak mi kazano - oznaczało, że robiłem to źle. To wyłączało moje instynkty, naturalną ciekawość."
"Postanowiłem ostatecznie całkowicie ignorować właściwy sposób robienia czegokolwiek i nauczyłem się robić to wszystko po swojemu."
"Dlatego nigdy nie chciałem nikogo uczyć, ponieważ nie chciałem wpływać na kogokolwiek, odsuwając go tym samym od jego indywidualności."
"Nigdy nie chciałem robić tego komukolwiek, ponieważ sądzę, że najpiękniejszą rzeczą jest to, że każdy ma wewnętrzny głos i to powinno być naturalne, powinno popychać cię w dobrym kierunku. Umiejętność uczenia samego siebie - to był sposób, w jaki ja wzrastałem."
Nauczanie było dla Clouda nowym uczuciem, w dodatku całkiem stresującym wyzwaniem. Musiał podołać oczekiwaniom dziesiątek ludzi oczekujących na jego warsztat. Czemu naraził się na taki stres? Czemu postanowił zrobić coś wbrew idei, która przyświecała mu przez całe życie?
"Spojrzałem na nauczanie z innej perspektywy i zdałem sobie sprawę, że bycie nauczycielem oznacza bycie uczniem samego siebie (Being a teacher is meaning being a teacher of yourself), więc jestem tu by się uczyć."
Mi osobiście wydaje się, że aby zrozumieć całkowicie przesłanie Clouda trzeba obejrzeć jego wystąpienie na TEDx. Daniel ciągle się sprawdza i sprawdzał się również tutaj.
"Jeśli coś jest dla ciebie naturalne, to jest to powód, by dalej odkrywać ten temat." - Nie dowiedziałby się czy jest to dla niego naturalne, gdyby nie spróbował.
W jaki sposób uczył? Daniel pragnął, aby jego lekcja pomogła każdemu z nas odnaleźć swój wewnętrzny głos. "Słuchaj siebie - Zawsze" (Listen to you - Always)." Nie pokazywał żadnych rutyn, żadnych ruchów - pokazywał idee (sposoby myślenia), które po wyjściu z sali miały pomóc każdemu z nas. Mówiąc pokrótce, warsztat Clouda opierał się o rozumienie muzyki, o działanie na liniach melodycznych poszczególnych instrumentów. Dotyczył nasłuchiwania w muzyce tego, czego normalni śmiertelnicy nie są w stanie usłyszeć. Kolejnym elementem było rozumienie swojego ciała - świadomość, o której pisałem. Kontrola swoich kończyn jak i całego ciała w przestrzeni. Było również o inspiracji, udawanie zwierząt, przyklejanie części ciała do podłogi, ogólnie eksplorowanie możliwości swojego ruchu. Rozmawialiśmy też sporo o kole i jego zasadach, jak również o tym, by się nie śpieszyć.
"I'm enter. take time and conected with some thing." - Wchodzę, daje sobie czas i łączę się z czymś, co się tam dzieje. Z kołem jest jak ze skakanką trzy osobową. Dwie osoby kręcą, trzecia chce wskoczyć. By to zrobić, musi się połączyć z ich rytmem, inaczej się to nie uda. To bardzo trudne, ale w tańcu powinieneś próbować skupić się na czymś (w rozumieniu muzyki), co pozwoli ci zapomnieć o wszystkim innym."
Podobnie jest w breakingowych bitwach.
"To ciężkie, naprawdę ciężkie jest toczyć breakingowe bitwy. Dzieje się tak wiele rzeczy, które zrywają twoje połączenie z samym sobą. Rozproszenie, presja ludzi, oczekiwania względem siebie. To naprawdę stawia ścianę pomiędzy prawdziwym połączeniem siebie z twoim wnętrzem i byciem sobą".
Muzyka i miłość do niej jest wtedy kluczem.
 Daniello Muzykant
Czego mnie osobiście nauczył Daniel? Jaką najważniejszą lekcje wyciągnąłem od niego? Czy spotkanie tego człowieka wpłynęło na mnie w jakiś znaczący sposób? Mogę śmiało odpowiedzieć, że tak i nie. Chodzi o innowacyjność i jakość warsztatu, bo wbrew pozorom nie był wybitnie odkrywczy, przynajmniej dla mnie. Był naprawdę dobry, ale nie był z kosmosu. Daniel nauczył mnie natomiast dwóch rzeczy. O jednej z nich napiszę na samym końcu, natomiast druga dotyczyła muzyki.
Nauczył mnie kochać muzykę - bezwarunkowo. Dzięki niemu zrozumiałem, że w kochaniu każdego gatunku muzyki, w trenowaniu do wszystkiego nie ma nic złego. Liczy się tylko emocja, która towarzyszy muzyce. Obecnie po prostu włączam muzykę i cieszę się, że mogę ją słyszeć. Daje mi energię i celebruję chwilę bycia z nią. Nie ważne czy mam ochotę na Lean Rocka czy Ricka Astleya. Jako, że jego podejście do muzyki zakorzeniło się we mnie najbardziej, to też ten temat zostawiłem na koniec. Podejście Daniela do muzyki będzie fantastycznym zwieńczeniem tej całej żmudnej opowieści.
Czym właściwie jest dla niego muzyka i czemu jest tak ważna? I jakie problemy widzi w muzyce obecnych czasów?
"Music have impact - it's one of the most powerful things in planet.” - Muzyka ma moc. To jedna z najbardziej potężnych rzeczy na planecie.
A to wszystko dlatego, że jest jednym z najpiękniejszych sposobów przekazania swojego sposobu patrzenia na świat setkom osób w tym samym momencie.
"When you listen song you listen somebody soul.” - Kiedy słuchasz piosenki to słuchasz czyjejś duszy.
Słuchasz duszy autora, łączysz się z tą osobą kimkolwiek jest.
Obecnie Daniel dostrzega ogromny problem w muzyce. Dostrzega go jak najbardziej słusznie.
"Muzyka była ogromną częścią tego, w jaki sposób zmieniał się świat. Obecnie nikt nie robi muzyki, której celem jest pchać świat w kierunku zmian. Brakuje takich artystów. Generalnie, nie tylko w Hip Hopie. Obecnie muzyka jest bezpieczna, łatwa i nie wymaga intensywnego myślenia. Moim zdaniem to, czego brakuje w muzyce obecnych czasów to uczucie, że masz chęć wstać rano i zrobić coś ze swoim życiem."
"To jest ogromny problem obecnych zawodów. Za moich czasów DJ’e grali najlepsze kawałki. Jak James Brown, Rakim itp. Piosenki poruszały i pozwalały opowiadać historie. Teraz licencje na to nie pozwalają. Dlatego ważnym jest, by trenować do naprawdę dobrej muzyki, ponieważ ona pozwala doświadczyć uczucia, którego znajomość jest potrzebna, gdy musisz zatańczyć do muzy, której nie lubisz."
"Kiedy mam zatańczyć do muzyki, której nie lubię, szukam uczucia, które sprawi, że poczuje się połączony z moimi emocjami. Istotne jest wtedy szukanie wyłącznie w sobie - ale to trudne."
Muzyka dla tancerza jest kluczowym elementem. Nie możemy bez niej istnieć. Jednak dopiero jej rozumienie sprawia, że dostajemy super mocy.
"Gdy słyszymy jakiś utwór - najpierw słyszymy i łapiemy groove. To proste. Nawet osoba, która nie tańczy jest w stanie to zrobić."
"Słuchaj muzyki, by połączyć się z nią całkowicie. Jeżeli zrozumiesz muzykę i poznasz jej język będziesz w stanie zaprezentować/wizualizować za jej pomocą to, kim jesteś."
"All your moves will be better when you fully connected to the music because it's flowing you." - Wszystkie twoje ruchy będą lepsze, jeśli będziesz w pełni połączony z muzyką, ponieważ popłyniesz.
Jak jednak rozumieć Cloudowe "całkowite" połączenie z muzyką? Dokładnie tak samo jak w 2014 roku w swojej Praktyce Ruchu opisałem jedno z pojęć Flow. Skakanie po liniach melodycznych, które Cloud określa, jako "liniowa kontrola ruchu".
"Instruments should inspired your body movement." - Różne instrumenty powinny inspirować ruch twojego ciała.
"Jeśli będziesz w stanie liniowo kontrolować swój ruch, to jest to kolejny poziom wyrażania siebie. Myśl, jak wkładać w swoje ciało wokale, ponieważ wokale to zupełnie inna, jakość ruchu."
A całe to dążenie do połączenia tylko po to, by zdobyć pewną moc.
"Bycie tancerzem to coś niesamowitego, to dar, ponieważ my wizualizujemy muzykę. Pomagamy zrozumieć ludziom jak wygląda muzyka w fizycznej formie. Jeśli jako tancerz jesteś w stanie połączyć się z muzyką bardzo głęboko, to masz moc, by pokazać ludziom rzeczy, o których nie mieli pojęcia, że w niej są. Jeżeli jesteś w stanie to zrobić, to dzięki temu mogą bardziej poczuć, co czujesz i to tworzy więź." - To powód, dla którego Daniel tańczy.
"Making music help me understand myself."
Jego droga z tworzeniem muzyki to również droga do lepszego zrozumienia muzyki, tylko po to, by lepiej zrozumieć siebie samego.
"Jeśli zaczniesz grać na instrumencie, zaczniesz odnajdywać rzeczy, o których nie miałeś pojęcia, że istnieją. I zaczniesz je definiować, zapisywać. Granie na instrumentach pozwala ci rozumieć muzykę na innym poziomie - nie tylko przez słuchanie."
Cloud to człowiek orkiestra. Kompletny artysta. A może normalny człowiek, którego życiem całkowicie zawładnął artyzm. Nauczył mnie tej beztroskiej radości z muzyki, a raczej pomógł mi ją odnaleźć na nowo. Pomagając ostatecznie wyrzucić do kosza opinie innych, oczekiwania wszechświata i całą resztę pozostałych niepotrzebnych zapychaczy głowy.
 To klucz do wszystkiego
Korzystając z oficjalnego panelu dyskusyjnego na CTF zadałem mu tylko jedno pytanie. Zapytałem go o to, co jest dla niego najważniejsze w życiu? Tak po prostu. I tak po prostu odpowiedział:
"Najważniejsza rzecz w moim życiu w tej chwili to "naprawdę kochać siebie". To najważniejsza rzecz dla mnie, ponieważ nauczyłem się, że gdy kochasz siebie - życie jest piękne. To klucz do wszystkiego - według mnie."
Muszę to wszystko jakoś podsumować. I chyba najlepszym podsumowaniem będzie napisanie tego, co czuję ja, tak wewnątrz.
Napisałem to wszystko, by podziękować mu, że mnie nie zawiódł. Za to, że jadąc na obóz obawiałem się rozczarowania. Wiecie jak to jest, gdy poznajesz kogoś, kto był wyidealizowany w twoim umyśle. W rzeczywistości może się okazać, że czar pryśnie niczym o północy u Kopciuszka. A ty zostaniesz pełen nieufności do każdej następnej inspiracji. Tutaj tak nie było. Daniel okazał się dokładnie tak pozytywną postacią, jaką widzimy na jego filmach. W dodatku jest niesamowicie skromnym człowiekiem. Nie stroni od ludzi, był dla nich, każdemu poświecił tyle czasu, ile tylko mógł.
W moim domu Daniel ma jeszcze jednego fana. Mojego syna, który potrafi kilka razy dziennie na przemiennie oglądać filmy Michaela Jacksona, Jamesa Browna, Bruno Marsa i właśnie Daniela Camposa.
Dwudziestego trzeciego lipca mój mały synek obchodził swoje trzecie urodziny. Zapytałem Daniela, czy nie zechciałby zrobić mu niespodzianki i pojawić się u nas na mini urodzinach. Daniel zgodził się bez wahania. Ustalonego dnia, poszedłem po niego i wspólnie przyszliśmy do pokoju mojego małego artysty. To właśnie wtedy po drodze sporo rozmawialiśmy o Madonnie, Bruce Lee i innych. Nigdy nie zapomnę miny mojego syna, gdy zobaczył swój prezent urodzinowy. Daniel spędził z nami trochę czasu, pomógł dmuchać tort, obejrzał nagrania z jego tańców (do Cloudowych produkcji) a nawet obejrzał pokaz na żywo. Gabryś wywarł na nim naprawdę ogromne wrażenie. Skradliśmy od Daniela autografy i wymieniliśmy się kontaktami, ponieważ Daniel chciał filmiki Gabrysia. Dostał od nas również mały prezent - ręcznie rysowany portret z kadru produkcji Todays the Day, widoczny trochę wyżej przy okazji pisania o tej właśnie produkcji.
Okazał się naprawdę fantastycznym człowiekiem. Podchodził do wszystkiego po ludzku, naturalnie. Jak gdyby nic nigdy nie osiągnął. Nie mogłem w to uwierzyć. A po dziś dzień zastanawiam się, co sprawić swojemu dziecku na czwarte urodziny, skoro na trzecie dostał swojego idola na prywatnej audiencji…
Spędziłem kilkadziesiąt dni na szukaniu informacji, czytaniu każdej możliwej notki na jego temat, katalogowaniu materiałów. Ten ogrom informacji, dat i zachowań, starałem się złożyć w jedną całość najlepiej jak potrafiłem, by pozwolić poznać nieco bardziej polskiej scenie tanecznej jednego z najbardziej kreatywnych i tajemniczych tancerzy breakingu na świecie. Jestem z siebie zadowolony.
A tobie Daniel dziękuję, że dane mi było Cię poznać. Równy gość z ciebie.
A na ostateczny dowód jego równości - jeszcze jedna rzecz.
Podczas panelu CTF został zapytany, co by powiedział całemu światu, jeśli mógłby przekazać jedną informację wszystkim?
- Powiedział.
No i jak tu go nie lubić?
Rozpoczęcie prac nad materiałem: 30 lipca 2018r.
Rozpoczęcie pisania: 4 września 2018r.
Zakończenie pisania ręcznego: 23 grudnia 2018r. Godzina 10:23
Zakończenie cyfryzacji tekstu: 6 lutego 2019r. Godzina 10:56
Zakończenie cyfrowej korekcji tekstu: 21 marca 2019r. Godzina 23:15
|