CATCH THE FLAVA - Kraków i legendy Breakingu
23 lipca 2017r.
Po tylu latach tańczenia obozy breakingowe to dla mnie nadal egzotyczna kwestia i wcale nie z powodu niedostępności, czy mojej nie chęci a raczej z powodu ceny, która chociaż wydaje się nie wielka, to potrafi lekko przytłoczyć przeciętnego tancerza, który jest również głową rodziny. Postanowiłem, że jeśli uda mi się zarobić pełną kwotę na obóz "dodatkowo", pracując na zleceniach, których normalnie bym nie brał, to pojadę a jeśli nie uda mi się tego dokonać - odpuszczę. Na szczęście udało mi się to. Co prawda z lekką pomocą Praktyki Ruchu, ale uzbierałem dodatkowe pieniądze. Ostatni "Breaking Camp" z przed kilku lat wspominałem bardzo dobrze. Tutaj chciałem się pojawić, ponieważ zależało mi na poznaniu kilku zaproszonych gości. Nie ukrywam, że pojechałem tam dla Poe Onea, Caspra i Hat Solo. Wbrew pozorom sam pomysł był bardzo spontaniczny. Po prostu pomyślałem, że pojadę i się stało. Nie wiedziałem co mnie czeka, nie wiedziałem czy nie będę żałował. Na szczęście cała impreza miała miejsce w Krakowie, to dla mnie zawsze łatwiejsza opcja niż zagraniczny wyjazd. 26 lipca byłem już na miejscu, w sumie dojazd nie był jakiś tragiczny, ale remonty na trasach tramwajowych dały mi się delikatnie we znaki. Zabawne jest to, że ludzie w dużych miastach całkiem inaczej pojmują odległość. Pytając ich, gdzie mam się udać informują mnie, że muszę najpierw dotrzeć do punktu A, z którego dopiero dojadę do punktu B. Na pytanie, czy do punktu A jest daleko słyszę, że bardzo i że lepiej zaczekać na MPK. Zawsze pytam co najmniej 3 osób, bo zdarzało mi sie już, że ktoś mnie pokierował źle.
Do MPK mam 15 min, w takich sytuacjach zawsze idę pieszo, traktuję to jako sposób, by poznać miasto. I ku mojemu zdziwieniu po 7 minutach jestem na miejscu, do którego jechałbym pewnie jakieś 3 minuty, ale czekał na autobus 15. Ja rozumiem, że wygodniej, ale cóż to za oszczędność czasu. To mi trochę uświadomiło, czemu w mieście ludzie tak ciągle pędzą. Jeśli w taki sposób przeliczają czas, to się nie dziwię. Gdy na terenie obiektu Akademii Wychowania Fizycznego zauważyłem znajome logo z napisem " You are on the right path", wiedziałem, że jestem blisko i że to już się dzieje!
Rejestracja trwała chwilkę, zostałem przydzielony do pierwszej grupy, dostałem też klucz do pokoju. Za jakiś czas miałem dostać również współlokatora. Moim kompanem okazał się Dave, azjata chwilowo mieszkający w Szwecji, wychowany od maleńkości na Wyspach Kanaryjskich. Ogólnie skomplikowany ziomek, ale bardo fajny. Szybko złapaliśmy wspólny temat. Pierwszy dzień to dzień CHILL OUTu. Strefa relaxu była naprawdę świetna: hamaki, XBOX, malowanie Grafitti, świetna muzyka, można było pośmigać na desce, popływać w basenie. W powietrzu czuć było przygotowania do wieczornego oficjalnego otwarcia. Tego dnia od razu zwróciłem uwagę na jednego z tancerzy, o którym wspomnę jeszcze później, ponieważ to wyjątkowo barwna postać. Nastał wieczór, przygotowywany przez cały dzień. Klub został otwarty i muszę przyznać - wywaliło mnie z butów. Klimat jaki tam panował, był naprawdę jedyny, niepowtarzalny i niesamowity. Wszystko zaczęło się od oficjalnego przedstawienia nam instruktorów i prezentacji filmowych zajawek z nimi związanych. Kilka słów od każdego z nich i impreza zaczęła się na dobre! Cała masa tańca do późnych godzin wśród tancerzy z całego świata. To chwile, dla których naprawdę warto pojechać na taki event. Po tak spędzonym dniu człowiek chce więcej. Ja również chciałem więcej, z taką nadzieją i ogromnym zmęczeniem położyłem się spać...
|
DZIEŃ 1
24 lipca 2017r.
Poranek z Hat Solo
Poranek oznaczał pierwsze spotkanie z HAT SOLO. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać po tym gigancie z Finlandii. Liczyłem jednak skrycie, że Hat Solo da mi troszeczkę rad odnośnie tego, jak trenować jako „wysoki” B-Boy. Mam bowiem 182 cm wzrostu, to nie jest jakoś wybitnie dużo, ale w bboyingu średnia wzrostu jest raczej bliżej 160 (szczególnie w przypadku tych topowych bboys). Kiedyś mój nauczyciel z W-F tłumaczył mi, że uwarunkowania fizyczne sprawiają, że ludzie o konkretnej budowie ciała lepiej niż inni nadają się do konkretnych zadań. Hat Solo to ogromny człowiek, nie bez powodu nazywają go The White Gorilla. Jak się okazało, jego podejście do tańca jest bardzo, ale to bardzo mocno połączone ze sportowym duchem. Hat Solo opiera swoje skilsy na czysto sportowym podejściu, jest trenerem personalnym i przygotowuje plany treningowe począwszy od kobiet w ciąży kończąc na finlandzkiej drużynie narodowej NHL.
Jego poranny rozruch miał za zadanie nas nie tyle zabić, co uruchomić. Jak się później okazało: i uruchomił i zabił. Hat solo rozpoczął swój trening od historii. Każdy swój trening rozpoczyna od historii – tak przynajmniej mówił. Historia opowiadała o chłopaku, który sprawdzał swoją wartość u swoich pracodawców. Obdzwaniał ich i pytał czy nie potrzebują kogoś do sprzątania basenu, oferował, że zrobi to za połowę ceny. Jeśli pracodawca mówił, że już kogoś ma, był to dla niego sukces. Hasłem tego poranka było „Sprawdzaj swoją wartość”. Workout rozpoczął się od wspólnego robienia pajacyków, na konkretne komendy wykonywaliśmy konkretne okrzyki. Jeśli byliśmy nie równo, musieliśmy robić od nowa - świetna sprawa. Później wykonywaliśmy pompki w parach – po każdej pompce trzeba było robić pozę do przeciwnika. Jako następne były ćwiczenia w liniach, opierające się o Animal Flow, czyli ćwiczenia imitujące poruszanie się zwierząt.
Były tam takie ćwiczenia jak: Rabbit jumps, Football run, oraz Little bear (najbardziej przewalone ćwiczenie świata) - polegało na przemieszczeniu się w przód w pozycji footworkowej poruszając najszybciej jak się da nogami, jednocześnie robiąc najmniejsze możliwe kroczki. Cały trening zakończyło ćwiczenie „from 10 to 1”, które obecnie jest jednym z moich ulubionych sposobów na siłkę. Polega na tym, że dobieramy się w pary i otrzymujemy 4 ćwiczenia. W tym przypadku było to dziesięć 6stepów w prawo i dziesięć 6 stepów w lewo, dziesięć pompek, dziesięć brzuszków i dziesięć leg switchów. Wykonujemy na zmianę z partnerem, gdy jeden z nas ukończy 10 powtórzeń każdego ćwiczenia robimy po 9, następnie po 8 i tak dalej aż do 0… Hat Solo wydaje się być wielkim człowiekiem – nie tylko z postury.
Pierwsze spotkanie z Poe One
Czekałem na ten moment bardzo długo, chciałem się z nim spotkać już dawno temu, bowiem jest on stałym bywalcem naszych polskich ziem. Mało brakowało a pojechałbym specjalnie na jego warsztaty do Poznania - niestety nie udało się wtedy. Poe One to bardzo kreatywna, barwna postać. Nie bez powodu uchodzi za legendę breakingu, jego wiedza jest powalająca. Jego pierwszy warsztat opierał się o podstawy. Zaczynaliśmy od toprockingu tańcząc go z uwzględnieniem kierunków. Później zmienialiśmy kierunki co 8, później co 4, 2 i . Dodatkowo cały czas pamiętając o ruchu rękoma i głową. Następie przeszliśmy do dropów. Tutaj wjechało standardowe ćwiczenie na zmiany poziomów co 4 z tym, że dropy mieliśmy robić bez pospiechu a każde zejście miało być inne. Tutaj muszę zwrócić uwagę na jeden szczegół, o którym wspomniał Poe One. Mianowicie: robiąc dropy zmieniając poziomy powinniśmy zachować groove w ciele. Zaprezentował nawet, w jaki sposób hip hopowy bounce wsadzić w różne poziomy breakingu - super sprawa.
Kolejnym elementem był trening w liniach (to jest chyba klucz - bboye to uwielbiają). Zaczęliśmy od robienia dropów i back dropów na całej długości. Początkowo przodem a następnie idąc tyłem. Następnie to samo, ale z jak największym przemieszczaniem się w płaszczyźnie czołowej. Nie zabrakło też footworku na jednej nodze czy bez jednej ręki, była nawet chwila na cytuję "nogi jak najwyżej", gdzie można było robić makaki, salta. Trening z Poe Onem był typowym treningiem na kreatywność przypominającym najbardziej podstawowe zasady breakingu, wolność i indywidualność. Miał nas raczej uruchomić i rozruszać, niżeli nauczyć technicznie nowych rzeczy.
W części teoretycznej Poe One przekazał nam sporą dawkę istotnych informacji.
Nie obyło się bez pytania o tajemnicę jego wspaniałego Apache Step. Objaśnił to ładnie i pięknie na zasadzie przemieszczania nóg nad linią. Większość bboys robią go w miejscu, natomiast Poe One wykonuje go w miejscu (znaczy jego korpus jest w miejscu), ale jego nogi przemieszczają się w płaszczyźnie czołowej. Jeśli mi się uda, zamieszczę tutaj odnośnik do Video.
"Taniec występuje w trzech szybkościach: chodzenie, trucht i bieganie" - Dla przykładu: Ken Swift chodzi, ale nie ujmuje to jego stylowi. To ważne, by manewrować na tych trzech polach. Nie trzeba zawsze tańczyć szybko, tak jak nie powinno się tańczyć wyłącznie wolno. Kontrast jest kluczem!
Było również odrobinę o Funku. Ktoś zadał pytanie, czym dla niego jest "Bycie Funky". Poe odpowiedział: "Funky to coś zajebistego, to twoja reakcja na twarzy, gdy widzisz coś naprawdę stylowego, dobrego!". Ta definicja chyba stała się najbliższą memu sercu definicją funku, jaką słyszałem. Chcesz być Funky? Bądź zajebisty - czy można prościej?
Warsztat zakończyło pytanie o jego ciało, o to jak o nie dba i jak sprawił, że w tym wieku jest nadal tak sprawne. I tutaj cytuję: "Najlepszy sposób na dbanie o ciało to słuchanie ciała" a także "Słowa mają moc - nie wolno mówić do siebie źle. Trzeba rano wstać, spojrzeć w lustro i powiedzieć: lets go!". Poe One podczas całego warsztatu ogromny nacisk kładł na słuchanie swojego ciała. Jestem przekonany, że wynika to z jego doświadczenia i jest faktycznie kluczem do długowieczności jako B-Boy.
Thesis - threading w breakingu.
Przyznam szczerze, że Thesis nie był boyem, którym się osobiście jarałem. Prawdę mówiąc nawet nie do końca go kojarzyłem. Było mi z nim jakoś nie po drodze. Z tego powodu, tym bardziej byłem ciekaw, czego mogę się spodziewać. Okazało się, że specjalnością Thesis'a jest styl określany, jako Threading (przewlekanie igły), czyli tworzenie z ciała tuneli, przez które przekładamy swoje kończyny, co ma za zadanie stworzyć kolejny tunel. Nie muszę tutaj chyba pisać, że stworzył z nami przykładowe łączenie oparte na threadingu. Ponadto, przekazał nam sporo wiedzy
w dużej mierze bazującej na zachowaniu w kole. Kilka najważniejszych dla mnie zdań, które zapamiętałem i zapisałem przedstawię Ci poniżej.
"Jeśli masz duże koło – ciało ma wolność, jeśli masz małe koło, to umysł musi mieć wolność."
- To zdanie klucz: w dużym kole- owszem trzeba potrafić zająć całą przestrzeń, ale nie jest to tak trudne, jak stworzenie różnorodnego i kreatywnego seta w małym kole, gdzie trzeba kontrolować ruchy, przestrzeń i siebie.
"Lepiej być rekinem, niż piranią."
Thesis powiedział, że większość B-Boys w kołach zachowują się jak piranie. Piranie skubią i zjadają wszystko, co ktoś im rzuci. Natomiast rekin pływa i szuka swojej ofiary, wyłapuje najbardziej wykwintny kąsek i wtedy uderza - to jest król mórz. Z Bboys jest podobnie. Mamy takich, którzy rzucają się w kole na wszystko, co rzuci im DJ i tak skubią po troszeczku każdego bita. Prawdziwy król koła wybiera sobie najlepszy moment i wtedy atakuje - raz a porządnie, jak na króla przystało.
W kwestii threadingu warto wspomnieć, że dla Thesisa ten styl, to nic innego, jak budowanie historii, która powinna mięć początek, rozwinięcie i zakończenie. Jak sam mawia, "Threading is like Story tealing" - twierdzi, że warto tworzyć własne rutyny, łańcuchy ruchowe, które wkładamy w swój styl i następnie dostosowujemy do muzyki, jaka nam się trafi. To trochę jak freastylowanie rutyną. I pamiętaj:
"Nie musisz mieć super ruchów, ale musisz mieć styl - być sobą."
Thesis ogromny nacisk kładł na oryginalność, na pozostawanie sobą w czasach, gdy jest to tak trudne. Jak to powiedział: "Każdy chce być kimś innym, każdy szuka w innych ludziach a mało kto szuka w sobie" a właśnie tacy ludzie stają się ikonami breakingu. Ostatni element tego warsztatu był o inspiracji, o tym jak bardzo ważne jest szukanie nowych jakości ruchu. Thesis pokazał nam ruchy i pytał, z jakich styli je zaczerpnął. Mało kto zorientował się, że ruchy, które robi są podkradzione i przerobione ze styli, takich jak Krump czy nawet Vogue.
To bardzo inspirująca postać, która obecnie zajmuje się również tworzeniem biżuterii, robi naszyjniki - dla bboys i nie tylko. Jeśli kiedyś znajdę jakaś stronę, na której można je kupić z pewnością tutaj podam. Na chwilę obecną chyba nie ma możliwości kupna przez Internet.
B-Boy Casper - długo wyczekiwana postać.
Casper to tajemnicza postać. Pomimo nie za dużego wzrostu jego postać budzi respekt a flava - jak napisał jakiś czas temu Oldskule - jest jak "skurwysyństwo". Casper z jednej strony jest przyjazny a z drugiej strony wydaje się ogromnym ignorantem. Tak naprawdę był dla nas wszystkich człowiekiem zagadką. Jak sam Jarko wspomniał, to człowiek, który przez trzy lata milczał i nie odpowiadał na zaproszenia na obóz, aż w końcu napisał "spoko, przyjadę". To człowiek, który podczas prezentacji video swojej osoby na oficjalnym otwarciu nawet się nie odwrócił, by zobaczyć co organizatorzy przygotowali. Naprawdę kolorowa, skomplikowana i niebywale kreatywna postać.
Swój warsztat rozpoczął od krótkiej rutyny toprockingowej opartej o swoje własne ruchy. Następnie przeszedł do footworku, gdzie zaprezentował tak bardzo lubiany przez siebie Cross Step. Casper podczas swojego warsztatu nie skupiał się a przekazaniu nam ruchów a raczej na przekazaniu idei jaką on kieruje się w tanecznym życiu. Z takich najbardziej zapadający w pamięć zdań muszę przytoczyć kilka.
"All your moves must be power." - Wszystkie twoje ruchy muszą być powerami.
Ogromny nacisk kładzie na wykonanie. Dla niego nie ma ruchów, które są wykonywane na pół gwizdka. Zaprezentował to na zasadzie CC, które wykonał z taką energią i taką mocą, iż jedno CC spokojnie mogło rywalizować z Windmillem.
"Jeśli wkładasz całe swoje serce w normalny ruch, to staje się on szalony – wspaniały."
Dokładnie tak. Wokół tego stwierdzenia kręcił się cały warsztat. Nie wykonuj ruchów po prostu, wkładaj w nie serce. Dawaj z siebie wszystko w każdej chwili, w każdym momencie.
Wyjaśnił również, w jaki sposób sprawić, by breaking był prawdziwy. Powinniśmy mieć w nim jakiś cel. Jeśli tańczymy dla jakiejś idei, taniec staje się czymś więcej niż tylko ruchem. Idee mogą być przeróżne – najważniejsze, by w nie głęboko wierzyć. I tutaj wyjaśnił skąd jego agresywna flava.
"Zabieram swoim tańczeniem całe masy negatywnej energii od innych tancerzy i zamieniam ją w dobrą energię. Robiąc coś dla was."
W taki sposób Casper odnajduje swoją drogę w breakingu. Jest filtrem negatywnej energii. Dzięki swojemu nastawianiu wyzwala w przeciwnikach negatywną energię, którą mogą z siebie wyrzucić. To daje im większy spokój a jemu energię, by robić inne dobre rzeczy dla ludzi. Ten warsztat był dla mnie ogromnym zaskoczeniem – pozytywnym zaskoczeniem. Casper to człowiek naprawdę szalony. Bardzo mocno uduchowiony w breakingowym świecie. Taniec jest dla niego medytacją, ładuje jego baterie i uwalnia innych od problemów. To dobry człowiek w skórze typowego bad ass'a!
Yan - All the Most - Człowiek którego poznałem po filmiku.
Yan zaczął swój warsztat od odrobiny muzyki. Zaznaczył już na początku, że b-boy w pierwszej kolejności powinien tańczyć do perkusji, później do gitary basowej a dopiero później do całej reszty. Oczywiście należy do tego podchodzić, jak do "jego wersji" czy też bardziej ogólnie ustanowionych norm a nie jak do prawdy jedynej i objawionej.
Następnie przeszliśmy do ruchów, zaczynając od salsa stepów połączonych ze spinami, dzięki którym mieliśmy nauczyć się kontroli kierunków oraz rotacji na toprockingu. Później przeszliśmy do pracy na delikatnych podskokach (jumping bounce). Ruchy przypominające nieco sławny taniec Bruce'a Lee. Zaczynaliśmy od samego skakania, następnie wkładając w tę jakość ruchu swoje kroki. Miało to na celu nauczyć nas jak zmieniać energię. I tutaj Yan przedstawił nam podobną teorię do tej od Poe Ona. W jego podejściu istnieją 3 poziomy szybkości. Tak jak u Poea One'a jest to chodzenie, truchtanie i błaganie tak tutaj mamy: 1. Change Poses (Zmiany Póz), 2. Normal Tempo (Normalne Tempo), 3 Jumping Tempo (Podskoki).
Następnie tańczyliśmy w parach, ze szczególnym zwracaniem uwagi na attitiude oraz na zmiany tempa muzyki.
W kwestii Footworku Yean również dał nam kilka rad. Począwszy od tego, by rozliczać footworki, co pozwala bardziej je rozumieć i dostosowywać do różnego timingu. Naciskał, by podstawowych ruchów nie traktować, jako ruchy a jako podstawę do stworzenia własnego stylu. By na jednym ruchu pracować tak długo, by powstało z niego coś więcej, niż tylko technicznie wyuczona podstawa. Powiedział również, by przy footworku ręce przekładać jak najszerzej, co pozwala zająć większą przestrzeń i wyglądać na "większego". Jest to o tyle ciekawe, że jest całkowitą przeciwnością słów Alien Nessa, który twierdził, że płynny footwork, to ręce jak najbliżej ciała, ręce pokonujące najkrótszą z możliwych dróg.
Zapytany o to co dla niego jest najważniejsze w brekingu zaprezentował swoją hierarchię wartości.
1. Musicality (Muzykalność), 2. Attitude (Postawa, nastawienie) 3. Technique (technika).
Kolejność wytłumaczył w bardzo prosty sposób.
"B-Boy must have musicality, then we can say he have style" (B-Boy musi mieć muzykalność, wtedy możemy powiedzieć, że posiada styl) - Yan.
Stało się tak, że tego dnia wracałem z nim do pokoju, a że droga z sali do hotelu jest trochę długa, mogłem zapytać go o kilka kwestii. Znałem go z pewnego filmiku, który obejrzałem bardzo dawno temu o wiele wcześniej, niż pojawił się on w gronie topowych b-boys na świecie. Chodzi o filmik, w którym odgrywa rolę dorosłego już chłopaka, który swoim tańcem chciał zaimponować dziewczynie, w której był zakochany od maleńkości. Ten film zainspirował mnie do wielu działań, był dla mnie pierwszym spojrzeniem na breaking połączony z artyzmem. Zapytałem Yan’a o ten film. Był niesamowicie zdziwiony, że ktokolwiek w Polsce go widział (podałbym wam link, ale nie mam pojęcia jak go odszukać, film był wtedy nazwany jakimiś rosyjskimi literkami). Sądziłem, że dla niego ten film jest czymś równie fantastycznym, co dla mnie. Okazało się wręcz przeciwnie. Jak stwierdził, to miał być film, który był projektem na studia jakiegoś znajomego, nie miał pojęcia, że finalnie wyjdzie z niego takie love story. Yan najnormalniej w świecie się go wstydził. Byłem totalnie zdziwiony – życie bywa zaskakujące. Uważam go również za jednego z bardziej kreatywnych b-boyów na światowej scenie, dlatego zapytałem go, skąd bierze swoją kreatywność. Odpowiedział, że bierze jeden ruch i najpierw stara się go zrozumieć a następnie zastanawia się, co może zrobić, by ten ruch był wyjątkowy.
Panel Dyskusyjny
Tego dnia odbył się również panel dyskusyjny. Była to zajawka poprzedzająca późniejsza imprezkę. Panel nie miał formy standardowego question and ans wers, gdzie ludzie pytają instruktorów o to, co ich ciekawi. Znaczy taka forma też była, ale całość poprzedzał pewien program - pytań specjalnie przygotowanych przez organizatorów. To był świetny pomysł i naprawdę kreatywne podejście do tematu, jakim jest panel dyskusyjny. Dla przykładu jednym z zadań instruktorów było napisanie na otrzymanej kartce jednego słowa, które wg nich najlepiej definiuje breaking, mieli na to kilka sekund. Każdy napisał inne słowo, które następnie musieli objaśnić. To sprawiło, że otrzymaliśmy kilka zupełnie odmiennych podglądów i dowiedzieliśmy się jak Ci ludzie patrzą na breaking. Zostało tam poruszone wiele tematów a sam panel trwał ponad dwie godziny. Pozwolę sobie przytoczyć tutaj kilka zdań, jakie najbardziej zapadły mi w pamięci.
"If you have identity, nothing can stop you." (Jeśli posiadasz tożsamość, nic nie jest w stanie cię powstrzymać) - Poe One tłumacząc Lil G.
Tego chyba tłumaczyć nie trzeba. Natomiast Casper na swoej kartce napisał słówko "Life", bo jak sam stwierdził:
"Chcę, by poprzez mój taniec ludzie poczuli, że żyją" - B-Boy Casper.
Z kolei B-Boy Yan na swojej kartce umieścił słowo "Me" twierdząc, że odnajduje w hip hopie siebie i to jest dla niego najważniejsze a zarazem najtrudniejsze. Yan podkreślał również jak istotnym jest, by każdego dnia szukać dobrych rzeczy nawet w najgorszych sytuacjach - to pozwala trwać w Hip Hopie.
" Flavour jest wtedy, kiedy każdy rozpoznaje Cię po sposobie w jaki chodzisz, ale prawdziwą sztuką jest wsadzić ten chód w swój taniec" - B-Boy Yan
Ciekawa kwestię poruszył również Lil G, który w swoim życiu spotkał wielu ludzi, którzy nie dość, że go nie wspierali to jeszcze kładli mu kłody pod nogi.
"Nie zawsze to, że komuś przychodzi coś łatwo jest przyjemne dla ludzi, którym to tak łatwo nie przychodzi" - Lil G
Warto o tym pamiętać zanim uświadomimy sobie to w bardziej bolesny sposób.
Najwięcej wiedzy podczas panelu wypłynęło "standardowo" od Poe One'a a oto jeszcze dwa zdania klucze jakimi chcę się z Tobą podzielić w jego imieniu.
"Jeśli coś kochasz, to nie przestajesz zadawać pytań, bo gdy kończą się pytania, to kończą się również odpowiedzi." – Poe One.
"Podłoga zawsze będzie na Ciebie czekać, kiedy będziesz jej potrzebował – za darmo." – Poe One
Ostatnie zdanie chyba jest najlepszym podsumowaniem całego panelu dyskusyjnego.
|
DZIEŃ 2
25 lipca 2017r.
Hat Solo - z przesłaniem...
Kolejny dzień rozpoczął się od kolejnego rozruchu z Hat Solo. Jak można się domyślać, wszystko zaczęło się od opowieści. Tym razem była to opowieść o tym, jak to specjalista naprawił zepsutą maszynę drukarską przekręcając jedną śrubkę o pół obrotu. Następnie zażądał za to kolosalnego wynagrodzenia. Szef zażądał, by wyszczególnił co takiego zrobił, ponieważ nie chciał zapłacić tak ogromnej sumy za kilka sekund pracy. Fachowiec wyszczególnił przebieg naprawy na fakturze. Przekręcenie śrubki - 1 dolar, wiedza którą śrubkę przekręcić - 9 999 dolarów. Dlatego właśnie wiedza w breakingu jest tak istotna. Świadomość i fundamenty sprawiają, że jesteśmy wartościowi.
Po części teoretycznej zabraliśmy się za praktykę. Hat Solo wyjaśnił, na czym polega technika poprawnego wykonywania przysiadu. Następnie zaprezentował jego wariacje, między innymi przysiad na jednej nodze, ale z drugą nogą założoną za łydkę. Kolejnym etapem było zamordowanie naszych pośladków. Ćwiczenie nie wydawało się trudne. Polegało na unoszeniu nogi do boku, stojąc w pozycji klęku podpartego. Gdy ktoś mówi Ci, cytuję „Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się, by ktoś dotknął przy tym ćwiczeniu nogą do ziemi. Robiłem to ćwiczenie z rugbistami, piłkarzami a nawet matkami, które dochodziły do formy po porodzie. Czy jakiś bboy chce jako pierwszy dotknąć nogą podłoża?”. To chociaż miałbyś narobić w gacie, chociaż miało by Ci urwać dupę z bólu - nie dotkniesz podłogi.
Kolejnym etapem był krótki workout zaczerpnięty rodem z treningu footballu amerykańskiego. Polegał na wykonywaniu konkretnych ćwiczeń, na konkretne okrzyki. Był tam szybki bieg w miejscu, zmiany kierunków, był pad na glebę, przysiad sumo a nawet klaskanie i okrzyki na konkretne komendy.
Następnie przyszła pora na technikę wykonywania pompek. Jak się można domyśleć, Hat Solo zaprezentował, jak poprawnie wykonywać pompki, jak również dał sporo różnych wariacji dla bardziej zaawansowanych. Najbardziej w pamięć zapadła mi pompka skorpionowa, w której jesteśmy na jednej nodze, druga jest u góry, gdy schodzimy klatką piersiową na dół - to podniesiona noga (załóżmy, że to prawa) musi dotknąć podłoża po naszej lewej stronie. Bardzo fajne ćwiczenie.
Ostatnim etapem był trening brzucha. Trening polegał na trzech seriach, z czego w każdej mieliśmy następujące ćwiczenia:
20x - Side Touches - Leżymy na plecach, unosimy głowę, by brzuch się napiął i dotykamy dłońmi pięt naprzemiennie do prawej i lewej nogi (angażujemy boki korpusu).
20x - Knee Slides - Leżymy na plecach, kolana ugięte, wykonujemy brzuszki z taką różnicą, że nasze ręce spoczywają na kolanach. Przy każdym uniesieniu tułowia, nasze ręce przesuwają się po kolanach na tyle, by nasze łokcie dotknęły do kolan.
2x10x - Sizzors - Leżymy na plecach unosimy nogi lekko nad ziemię a następnie unosimy prawą nogę i opuszczamy z powrotem do poziomu lewej, następnie unosimy lewą nogę i opuszczamy do prawej. Nogi nie mogą dotknąć do podłogi, ćwiczenie wykonujemy w ciągłym napięciu brzucha.
20x - Toe Touches - Leżymy na plecach, nogi proste w kolanach i podniesione w kierunku góry. Wykonujemy brzuszki dotykając palcami dłoni, palców stóp.
30s - Gymnast Planche - Trzymamy deskę gimnastyczną, czyli taką, w której górna partia pleców jest mocno wypychana ku górze a nasze całe ciało lekko pochylone w płaszczyźnie czołowej.
Nie był to lekki początek dnia.
B-BOY REVEAL – Kolejny człowiek zagadka…
Ponownie muszę się przyznać do faktu, że tego człowieka kompletnie nie znałem. Cały ja. Nie zważam za bardzo na światową scenę breakingową i nie bardzo wiem, kto jest na tobie a kto nie. Kilku ulubieńców mam, to ich obserwuję.
Reveal zapodał nam kilka patentów ruchowych, opierających się bardziej o przerabianie już posiadanych ruchów, niżeli tworzenie nowych. Nie ma się co dziwić. Osoby, które na obozie były, to w większości nie początkujący, lecz zaawansowani bboye, którzy mają już bazę ruchów. Teraz szukają w nich siebie. Pokazał kilka sposobów na przerobienie standardowego CC. Na przykładzie właśnie tego ruchu wyjaśnił, że w breakingu chodzi o tworzenie „patternu” czyli szkicu - wzoru ruchowego, którego rozwijanie w różnych płaszczyznach pozwala odnaleźć wolność. To zdanie bardzo mocno wpłynęło na mój breaking, warto na nim chwilkę zawisnąć. Osobiście twierdzę, że styl to w pewnym stopniu umiejętność dostosowania naszych indywidualnych wzorców ruchowych do zaistniałej sytuacji, życiowej czy chociażby muzycznej.
Ciekawym tematem, który poruszył, było noszenie nakolanników. Twierdzi, że w pewnym momencie swojego życia został do tego przymuszony i od tamtej pory nie rozstaje się z nimi, bo jak twierdzi nakolanniki pozwalają odkryć zupełnie inny świat breakingu. Wielu rozwiązań nie mógłby zastosować gdyby nie to, że je nosi.
Podkreślał wielokrotnie, jak istotne jest szukanie własnego stylu. Jak sam mówił:
„Wszystko co robisz, musi mieć styl”, dodał jeszcze: „Im więcej masz stylu, tym więcej masz wolności”.
I ostatnie, w moim mniemaniu kluczowe zdanie wypowiedziane przez Reveal’a:
„Powinno Cię bardziej interesować, jak wyglądasz, jak robisz swoje rzeczy. Zwracaj uwagę na detale!”
Kolejny raz powtarza się ta sama kwestia - kwestia stylu i jego znaczenie - kwestia ruchu w sobie, na równi z kwestią siebie w ruchu.
B-GIRL AYUMI – Jedyna B-Girl w kadrze instruktorskiej.
Ayumi Fukushima z ekipy BodyCarnival to japonka uznawana obecnie za najlepszą b-girl na świecie. Tak wiem, że mówić coś takiego to nadużycie, ale w tym roku została pierwszą kobietą, która dostała się do finałów Red Bull BC One, przez co w wielu miejscach uchodzi obecnie za kobiecy symbol breakingu. Na obozie nie zabrakło również jej siostry Narumi, dlatego też warsztaty były prowadzone z podwójna siłą.
Ta kobieta jest słodka, naprawdę jest w niej coś tak uroczego, że nie sposób jej nie lubić. Jej warsztat był bardzo standardowy, czego prawdę mówiąc się spodziewałem już po panelu dyskusyjnym, gdzie to Ayumi wielokrotnie wypowiadała się na temat swojego podejścia do breakingu. Japońskie a raczej azjatyckie podejście do techniki wykonania sprawia, że są specjalistami w dopracowywaniu malutkich szczegółów.
Warsztat rozpoczął się od toprockingowej rutyny, gdzie jedynym zaskakującym elementem był Indian step, który dla Ayumi jest tym „standardowym” a dla nas raczej nie. Chodzi o zmianę ustawiania rąk. W momencie, gdy prawa noga wychodzi do przodu, lewa ręka nie idzie do boku, lecz również do przodu. Ciężko to wytłumaczyć, ale taka drobna zmiana naprawdę robi kolosalną różnicę.
Następnie bawiliśmy się dropami. Przerabialiśmy front swipe na różne sposoby, różne płaszczyzny i kierunki.
Dalsza część treningu polegała na podzieleniu ludzi na dwie ekipy i stworzeniu czegoś na wzór Apache Line, gdzie mieliśmy na siebie wychodzić i wykonywać konkretne zadania, polegające na zmianach wprowadzonych, co kolejny ósemkowy takt. Zadania takie jak: footwork + toprosk + footwork albo footwotk + freeze + toprock i tak bawiliśmy się w różnych kombinacjach.
Na koniec był jeszcze panel dyskusyjny, na którym niestety nie wypatrzyłem niczego, czym chciałbym się z Wami tutaj podzielić. Poza tym, że Ayumi nie ogląda Drgaon Balla.
THESIS – Drugie uderzenie.
Kolejne spotkanie z Thesisem. Tym razem warsztat rozpoczął od rutyny, w której zawarł kilka swoich konceptów tak, by poprzez rutynę nie uczyć nas stricte rutyny a raczej swoich ruchów, które później możemy zastosować już w swoim świecie. Do najciekawszych rzeczy, jakie zaprezentował należało z pewnością wejście na tzw. Katapultę, czyli przejście z back rocku na ramię i energiczne wstanie na footwork. Wiem, nic Ci to nie mówi, ale rozjaśniło mi drogę do zrozumienia przejścia przez plecy, które często wykonywałem, ale nie do końca rozumiałem. Drugą ciekawą rzeczą był jeden z jego sygnaturowych ruchów, czyli „sprężynką na jedną nogę i na jeden łokieć”.
Następnie przeszliśmy do czegoś, co Thessis określa jako „Hill Heekers” (nie wiem czy dobrze to napisałem). Chodzi o wejście, które jest tak dobre, że pozwala Ci przejąć kontrolę nad bitwą. Chodzi o krótkie, ale bardzo mocne uderzenie, które momentalnie zmienia bieg wydarzeń.
Ostatnim elementem teoretycznie-praktycznym tego warsztatu, były freezy a dokładniej ich zmienianie (przechodzenie z jednego w drugi). Thessis wyjaśnił, w jaki sposób łatwiej można zmieniać freezy z niższego poziomu na wyższy, dodatkowo cały czas będąc w rytmie. Cała sztuka polega na bansowaniu w pozycji freeza. Stojąc dla przykładu na ramieniu i chcąc wejść na łokieć, musimy znaleźć rytm w muzyce a następnie lekko bansować nogami, tak jak byśmy się chcieli już wybić nimi w górę. Dalej wykonujemy dwa albo trzy takie delikatne bansy a trzeci już docelowo mocniejszy, który wynosi nas w powietrze, by spokojnie zmienić ustawienie ciała. Brzmi głupio, ale naprawdę działa. Za drugim razem wszedłem z ramienia na łokieć, czego nie mogłam zrobić nigdy wcześniej.
Praktyczną częścią było koło, w którym musieliśmy zastosować zdobytą wiedzę i nowe ruchy. Całe koło jak i warsztat podsumowała jedna myśl.
„Wszyscy brali udział w kole, ale nie wszyscy do niego wychodzili. I bardzo dobrze! Jeśli nie czujesz, że chcesz wyjść, to nie wychodź. Wyjścia z przymusu nigdy nie będą prawdziwe i nigdy nie będą sprawiały radości.”
Hat Solo – Ciągle mi mało tego człowieka.
Miałem tutaj do wyboru otwarty warsztat z Lil G z power moves lub otwarty warsztaty z Hat Solo. Zauroczony postawą tego człowieka wybrałem Hat Solo.
Warsztat, jak się można było spodziewać obfitował w sporo nowych ruchów, jak i w historie motywacyjne. W kwestii samego ruchu, wspomnę tylko o ćwiczeniu polegającym na zabawie z partnerem (w parach) w zmianę ruchu na zasadzie, że jedna osoba tańczy jednym ruchem, następna robi to samo, ale coś w nim zmienia i tak bez końca. To pięknie obrazuje proces ewolucji z jednego ruchu, do drugiego.
Reszta praktycznej części warsztatu była oparta o dropa, jakim jest front swip. Rozbudowywaliśmy go, do coraz trudniejszych motywów.
Nie sposób nie wspomnieć o opowieściach, jakie sprzedawał nam Hat Solo. Pierwsza dotyczyła dwóch sąsiadów. Dwóch farmerów mieszkających po dwóch stronach rzeki, którzy poróżnieni głupotą tak bardzo się znienawidzili, że robili wszystko, by nie mieć ze sobą nic wspólnego. Ich nienawiść sięgnęła takiego stopnia, że postanowili odgrodzić się od siebie murem. Tak długo go budowali i tak bardzo go pogrubiali, że finalnie wybudowali wspólnymi siłami najwspanialszy most, jaki widział człowiek. Gdy zorientowali się co uczynili, rzucili się sobie w ramiona i płakali tak kilkanaście minut. Jak widać, nienawiść nie zawsze musi prowadzić do czegoś złego. Czasem bywa zupełnie inaczej.
Kolejna opowieść, to historia o pewnej kobiecie, którą Hat Solo miał okazje poznać osobiście. To kobieta, która doznała wyjątkowego wypadku. Niedaleko miejsca, w którym akurat stała spadł samolot. Tak! Taki wielki pasażerski samolot. Kobieta straciła nogi i ręce a jej skóra została prawie całkowicie spalona. Ta kobieta po dziś dzień przechodzi regularne operacje, które mają na celu doprowadzić jej twarz do zadowalającego stanu. Pomimo to, jej wola życia jest ogromna. Prowadzi zajęcia motywujące dla sportowców, jest świetnym mówcą i wspaniałym przykładem na to, że życie to coś więcej niż wygląd.
Ostatnia opowieść, to krótka anegdota o zachowaniu Japończyków. W Japonii częstym widokiem jest, że ktoś ukłoni się w stronę pisuaru. To dziwne, lecz jest to nic innego, jak okazanie szacunku pracy jaką ktoś wykonuje przy czyszczeniu toalety. Warto zauważyć, jak wielki szacunek Ci ludzie mają do pracy, gdyby wszyscy ludzie mieli choć odrobinę takiego podejścia do cudzej pracy i przede wszystkim drugiej osoby.
Imprezka z muzyką na żywo...
Tego dnia trafiło mi się coś lepszego niż wygrana w lotka. Wracałem do swojego pokoju wspólnie z Poe One’em. Miałem okazję z nim na spokojnie porozmawiać. Pytałem miedzy innymi o to, jak łączy obowiązki rodzinne z byciem tancerzem. Wyjaśnił, że nie ma jeszcze tego problemu, jeszcze nie ma dzieci, ale ma kochającą żonę - zawodową baletnicę, którą stara się namówić na dziecko, ponieważ uważa, że to już najwyższy czas. Ogromnie trzymam kciuki i liczę na to, że mały „Poe Two” jest już bliżej niż dalej. Powiedział, że powinienem zapytać o to raczej Ken Swifta (z pewnością tak zrobię). Poruszyłem również temat bardzo dla mnie indywidualny, temat tańca w kołach i temat bitew na zawodach. Zapytałem czy można nazywać siebie b-boyem nie lubiąc bitew czy też tańczenia w kołach? Odpowiedział pytaniem: nie lubiąc czy się bojąc? Odpowiedziałem, że to raczej nie jest tak, że się boje, bo nie mam problemu z wyjściem do koła czy wyjściem do bitwy. Raczej nie widzę powodu, by tam wychodzić czy też nie czuję radości z walki. Poe One powiedział mi wtedy, że kluczem jest, by na swój sposób odszukać wolność w kole. Jeśli ją odszukasz, odnajdziesz tam szczęście. Z tymi słowami w sercu spędziłem resztę dnia.
Późnym wieczorem na imprezie miałem plan się zregenerować. Nie chciałem tańczyć, poszedłem tam nawet boso i w klapkach. Jak to ze mną bywa, jednak muza była tak zajebista, że nie mogłem usiedzieć w miejscu. Bujałem się w kole razem z tancerzami z Francji (Ci to wiedza jak się bawić). Nim się obejrzałem kończyłem już drugiego bosego seta, później kolejnego i kolejnego. Czułem się wspaniale, naprawdę byłem szczęśliwy tańcząc w kole. Po czwartym skończonym, poczułem na plecach czyjaś dłoń. To był Poe One. Poprosił mnie na bok i powiedział mi wtedy. „Yo! A nie mówiłem! Widziałem w Twoim ruchu ogromną wolność! Wiedziałem, że gdzieś to w sobie masz!” Podziękowałem mu ponownie za te słowa z wtedy, gdy szliśmy do hotelu. Ten moment definitywnie był dla mnie przełomowy, od tej chwili nic już nie było takie samo. Czułem, że kolejna brakująca cegiełka w moim tańcu została dołożona do fundamentu.
Przetańczyłem tę imprezę prawie do końca! Pełen radości z każdego wyjścia.
Nazajutrz rano Poe podszedł jeszcze do mnie na stołówce, zapytał jak się czuję i powtórzył raz jeszcze: „widziałem to wczoraj w Tobie”. Dla mnie to mój mały prywatny sukces, prywatna lekcja wiary w siebie, jakiej nie dostałem nigdy dotąd.
|
DZIEŃ 3
26 lipca 2017r.
Hat Solo - Poranny rozruch z animal flow
Kolejny dzień jak zwykle witamy wspólnie z Hat Solo. Niestety widać już zmęczenie, niewyspanie i brak energii. Nie widać tego po osobach, które przybyły na Workout, ale po ilości osób, które dzisiaj całkowicie odpuściły. Kolejny dzień zwiastował kolejną historię, ale zanim do niej doszło Hat Solo prosił, by każdego dnia wstawać rano z łóżka z misją! By podnosić głowę i od razu mieć w niej plan, na początek ogólnikowy typu "dzisiaj stanę się lepszy", który później przerodzi się w konkretne instrukcje do wykonania.
Hat Solo odniósł się również do osób, które tego dnia odpuściły. Szkoda, że nie przyszły, bo nie ćwicząc a wyłącznie słuchając wynieśliby więcej z tego treningu, niż można przypuszczać. Hat Solo opowiedział historię o mistrzostwach świata w rąbaniu drewna, do których każdy kraj wystawił swojego drwala. Zawody miały prostą zasadę: który drwal narąbie najwięcej drewna w ciągu 24 godzin - wygrywa. Kraje wystawiły swoich najlepszych zawodników. Za faworyta uważano Rosjanina, który był ogromnym chłopem, jego siła była imponująca - urodzony drwal. Natomiast Finlandia wystawiła ok. 50 letniego szczupłego staruszka. Wszyscy byli oburzeni ich wyborem. Zawody się rozpoczęły, siekiery poszły w ruch. Drwal z Rosji rąbał drewno jak oszalały, natomiast staruszek ustawiał po jednym pniaczku, rozłupywał i ponownie ustawiał, wszystko na spokojnie. W dodatku, co 45 min wchodził do swojej szopy i robił 15 min przerwy. Z początku wszyscy wyśmiewali staruszka, ale im bliżej było końca, tym bardziej wydawało się, że ilością starzec dogania Rosjanina. Czas minął sędziowie zliczyli drewno, ku zdziwieniu wszystkich wygrał starzec z Finlandii. Rosjanin bardzo się oburzył. "Jak to możliwe! przecież ja rąbałem cały czas a ten robił sobie przerwy! Co robiłeś w tej szopie?! Na pewno oszukiwałeś! - Ostrzyłem siekierę młody.
To właśnie przesłanie od Hat Solo do nas wszystkich. Jeśli czujesz, że Twoja siekiera potrzebuje ostrzenia, to odpocznij i pozwól ciału się zregenerować. To Twoje ciało i Ty wiesz najlepiej, kiedy nie tnie, tak jak powinno.
Dalsza część treningu opierała się na czymś, co trenowałem przez większość wakacji na animal flow a raczej w tym przypadku animal locomotion. To ćwiczenia polegające na przemieszczaniu się ruchem inspirowanym od zwierząt. Wpisując te hasła w wyszukiwarkę znajdziesz mnóstwo tego typu ćwiczeń. Ja wymienię tutaj tylko kilka z tych, które były wykorzystane przez Hat Solo. Był tam między innymi Indyk (zajebiście śmieszne ćwiczenie), Niedźwiedź (to raczej jak pozycja odwróconego psa z jogi, ręce odchodzą od ciała a wyprostowane nogi dochodzą). W dwóch wersjach: normalnej i z bujaniem bioder na boki. Były pompki tygrysie (normalne chodzone, przeskakiwane i przeskakiwane na jedną rękę). Był również Aligator (ćwiczenie tak bardzo promowane przez Conora McGregora i Ido Porta). Najgorsze natomiast były pompki skakane z klatką tuż przy podłodze. Ten moment, gdy wymiękłeś i czujesz presje, że wstyd. Patrzysz na prawo a tam CzuCzu leży i umiera, patrzysz na lewo Lil G leży i zdycha. Wtedy zdajesz sobie sprawę, że taka kolej rzeczy.
Ostatnim ćwiczeniem z serii animal flow, był "mały niedźwiadek". Ustawiasz się w pozycji jak do footworku, czyli ręce z przodu a nogi z tyłu, brzuchem do podłogi i kolana lekko zgięte. Następnie przemieszczasz się do przodu tupiąc w miejscu nogami. Najszybciej jak się da, tak jak gdybyś chciał pobiec w tej pozycji sprintem. To ćwiczenie sprawia, że ludzie „umierają”.
Na koniec nie zabrakło wyzwania. Wyzwania, które polegało na wykonywaniu burpees (wyskok w powietrze, kucnięcie, wyrzucenie nóg w tył i pompka). Zasada polegała na tym, że na całość mieliśmy 15 min. W pierwszej minucie mieliśmy zrobić jeden burpees, w drugiej dwa, w trzeciej trzy i tak do 15. Reszta czasu w każdej minucie, to nasz odpoczynek. Maksymalne wyzwanie to 15 w 60 sekund - pomyślałem? Na luzie to ogarnę. Aha, nic bardziej mylnego. Zdychałem już na 12. To zadanie jest podchwytliwe. Im szybciej robisz, tym bardziej się męczysz, ale masz więcej czasu na odpoczynek a im wolniej robisz, tym mniej się meczysz, ale masz mniej czasu na odpoczynek. Tak czy siak okazuje się, że jest przesrane. Hat Solo to jest mistrz!
Yan - Tym razem jeszcze inaczej.
Ten warsztat był naprawdę kreatywny. Rozpoczął się grubo, ponieważ od zabawy footworkowej. Yan wydzielił na sali specjalną przestrzeń, następnie objaśnił zasady. Jedna osoba jest dotykająca a reszta ucieka. Osoba dotykająca upatruje sobie jedną osobę i zaczyna za nią footworkowy pościg, może dopaść wybrana osobę, ale może też zmienić zdanie i dotknąć kogokolwiek innego. Osoba dotknięta wstaje do góry, liczy do pięciu i zaczyna własny pościg. Super sprawa na rozgrzewkę. Jeśli chcemy utrudnić zabawę, możemy wybrać pięć albo więcej osób dotykających. Wtedy gra staje się o wiele bardziej dynamiczna. Kolejnym utrudnieniem może być zabronienie używania rąk w footworku. Tak naprawdę ogranicza nas tylko własna wyobraźnia.
Następnie dobraliśmy się w szóstki. Robiliśmy wyjścia. Pierwsza osoba wchodzi do koła i wykonuje dwa ruchy, następnie druga osoba musi wyjść i też zrobić dwa ruchy, ale musi zacząć swojego seta od ruchu, którym skończył poprzednik.
Kolejne zadanie to już praca wyłącznie nad sobą. Bierzesz ruchy (najlepiej jakieś swoje ulubione) i do każdego dodajesz jakieś szczegóły, dzięki którym ruchy te będą tylko Twoje. Chodzi o przerobienie foundation, czyli ponownie o wykonanie. Ten motyw tak wiele razy powtarza się na tym obozie, że prowadzi to do pewnych wniosków, o których napiszę później. Następnie tymi wymyślonymi ruchami musieliśmy tańczyć w kołach.
Ostatnia część treningu to bitwy 1 na 1, w których mogliśmy tańczyć, ale z zastosowaniem pewnych ograniczeń. Dla przykładu musieliśmy zrobić wyjście bez footworku - sam toprock, power, back rock. Całkowicie bez rąk, ciągle zmieniając poziomy. A także zrobić coś, co określamy jako szybkie odpowiedzi, czyli najlepszy możliwy ruch kontra najlepszy możliwy ruch.
Casper - Życie jest jak Breaking
Kilka istotnych zdań od b-boya Caspra. Ten warsztat pomimo techniki i kolejnych ruchów obfitował w "życie" i właśnie ono w postaci tanecznego życia było jego tematem. Pozwól, że przytoczę kilka najważniejszych zdań wypowiedzianych przez Caspra.
"Życie jest jak Breaking - Trudne"
"Nie ważne, jak mocno czy widowiskowo zrobisz ruch, ważne jak zajrzysz w siebie tym ruchem."
Casper wyjaśnił też, dlaczego czasami przed wyjściami zakrywa swoją twarz rękoma. Każdy, kto zna Caspra wie o jaki ruch chodzi. Jak sie okazało:
"To medytacja przed wyjściem, znikają wtedy wszyscy, zostaję tylko ja i przeciwnik"
Ostatnie zdanie, które będzie podsumowaniem całego warsztatu dotyczy połączenia pracy z pasją.
"Praca to praca, a taniec to życie. Taniec jest czymś, dzięki czemu mamy pracę i czymś, dzięki czemu wychodzimy z pracy - z uśmiechem".
Reveal - o zasadach w kołach.
Kolejne spotkanie z tym bardzo skromnym b-boyem. Podczas tego warsztat skupiliśmy się na freezach. Reveal to gość, który akurat freezy uważa za swój konik. Potrafi przejść z każdego freeza na praktycznie każdy inny z lekkością motyla. Wyjaśnił nam, na czym polega budowanie freezów na poziomach, co tak naprawdę można określać, jako wspinanie się za pomocą freezów lub też schodzenie za ich pomocą coraz niżej. Dowiedziałem się również, że taka zabawa ma swoją nazwę, o której wcześniej nie maiłem pojęcia, jest to "Stackin".
Następnie trenowaliśmy w kołach. Będąc przy kołach Reveal powiedział nam o czterech swoich zasadach, którymi zawsze się kieruje. Tańcząc, sędziując i żyjąc.
1. FEEL GOOD! - Musisz czuć się dobrze, wyglądać dobrze. Gdy wyglądasz dobrze, ubierasz się dobrze - czujesz się dobrze.
2. LISTEN TO MUSIC! Muzykalność i taniec - musisz tańczyć do muzyki.
3. SHOW SOMETHING NEW! - Bądź świeży, pokaż coś nowego - a nowe może być tylko to, co płynie z wnętrza Ciebie.
4. TECHNIQUE AND STAMINA - Dopiero wtedy patrz na technikę i kondycję.
Na zakończenie przedstawię jeszcze dwie myśli tego wspaniałego człowieka.
" Jeśli upadasz, upadaj ze stylem."
"Jeśli naprawdę kochasz taniec, to będziesz trenował sam. Tylko trenując samotnie, jesteś sam ze sobą, sam z muzyką i sam z potrzebą, która Cię ciągnie na parkiet."
Lil G - człowiek z żelaza.
To gość niski, niepozorny, ale posiadający sztywne zasady. U niego na treningu nie można siedzieć, nie można się obijać. Mało tego: nie można nawet robić niczego innego niż rzeczy, których on od Ciebie oczekuje. Takie podejście dla wielu ludzi może być niezłym kubłem wody na głowę, ale mi się podobało. Problem w moim przypadku polegał na czym innym. Poziom power moves, jaki tam prezentowali, jakim zajmował się Lil G był na ten moment, poza moim zasięgiem.
Wyłapałem jednak kilka fajnych ćwiczeń i nimi się z Toba podzielę.
Jako rozgrzewkę Lil G zrobił świetną zabawę. Polegała na przyjęciu przez wszystkich jednej pozycji, na środku była wolna przestrzeń. Jedna osoba wychodziła i robiła seta w środku a reszta musiała trzymać pozycję. Gdy osoba kończyła seta, do środka wskakiwała kolejna a wszyscy przechodzili w inną pozycję. Pozycje były łatwiejsze i trudniejsze, a ich trudność dodatkowo zależna była od tego, jak długo ktoś robił w środku seta.
Kolejne ćwiczeni polegało na treningu kontroli podczas power moves. Do koła, w którym b-boys robili powery wchodził Lil G i stawał w dowolnym miejscu. Ci musieli tańczyć tak, by go nie dotknąć. Bardzo trudne zadanie wymagające ogromnych pokładów świadomości ciała.
Ostatnim zadaniem było wchodzenie do koła w dwie osoby i tworzenie freezów a czasem powerów trzymając się za ręce.
Lil G to człowiek z zasadami a jego podejście przypomina trochę podejście Koreańskich Bboys.
DJ LEAN ROCK na dekach a ja na spacerze...
Tego dnia była jeszcze impreza, na którą przyjechał sam DJ Lean Rock. Ja jednak postanowiłem naostrzyć siekierę i poszedłem na krótki spacer po Krakowie (który swoją drogą uwielbiam). Kupiłem synkowi model Fiata 126p. Wróciłem i położyłem się spać. Pomyślisz... oszalał! Przegapił okazję poznania Lean Rocka i spędzania biby w takim gronie. Spokojnie! Lean Rocka poznałem nazajutrz a moje ciało potrzebowało resetu. Wiedziałem, że jeśli tam pójdę, to do białego rana będę tańczył, jak pojebany. Nie mam już 15 lat a moje ciało jest narzędziem, którym pracuję na utrzymanie rodziny.
Podjąłem taką decyzję i kompletnie nie żałuję. Tym bardziej, że już rano słyszałem, co się tam działo i może to w sumie nawet lepiej, że mnie nie było. Impreza była tak dobra i tak burzliwa, że sam Hat Solo - nasz wzór sportowej postawy - nie dał rady wstać na poranny rozruch. Poradziliśmy sobie bez niego. Swoją drogą było naprawdę świetnie. Lepszego, "ostatniego" porannego rozruchu nie mogłem sobie wymarzyć.
Link Blink - Mignięcie świeżości...
Zanim opowiem o dwóch ostatnich warsztatach z ostatniego dnia, muszę wspomnieć o jednej osobie, która dała mi równie wiele a może nawet więcej, co instruktorzy. Tym człowiekiem jest Link Blink, tancerz tańca współczesnego z Francji. Pierwszy raz zauważyłem go, gdy przyjechałem. Stałem z walizkami czekając na zameldowanie a ten gość chodził "tańcząc" po małym trawniku przy strefie relaksu. Podczas przemieszczania się wyglądał, jakby czegoś szukał w trawie, po chwili wiedziałem już na pewno, że czegoś szuka. Myślałem, że coś zgubił, ale wszystko stało sie jasne, gdy znalazł to, czego szukał. Trzymał w ręku czterolistną kończynę. Okazało się, że założył się z jedną z dziewczyn, że odszuka coś, czego odszukanie uchodzi za prawie niemożliwe. Człowiek ten podszedł do tego z takim luzem, jak gdyby znalezienie tej kończyny było tylko kwestią czasu. I faktycznie znalazł, na tak małym trawniku i zajęło mu to jakieś 15 min. To pierwsza lekcja jaką od niego otrzymałem. Nauczył mnie nieświadomie, że warto wierzyć w powodzenie tak po prostu - "wiedzieć", że się uda.
Postanowiłem poznać go już po pierwszym warsztacie. Obserwowałem go i jego jakość ruchu była wyjątkowa. Prawdę mówiąc często nie przypominała nawet Breakingu. Byłem święcie przekonany, że jego ruch wywodzi sie od Ido Portal i jego Movument Coulture. Zapytałem więc, czy jest praktykantem tego podejścia. Uśmiechnął sie i powiedział, że przed chwilą Poe One był i pytał o to samo - czyli coś było w jego ruchu, nie myliłem się. Powiedział wtedy, że jest instruktorem tańca współczesnego. To człowiek, którego podejście do życia jest naprawdę wyjątkowe, tak jak wyjątkowy jest jego styl. Nie sposób opisać tutaj wszystkiego, o czym rozmawialiśmy na przestrzeni kilku dni. Chce jednak przedstawić to, co najważniejsze a najważniejsze z pewnością jest podejście do pozycji ciała i jego punktów podparcia. Chodzi o to, że on swoje ciało traktuje na zasadzie 5 głównych punktów podparcia: dwie ręce, dwie nogi i głowa. To daje mu bazę i teraz zaczyna sie magia. Każda zmiana w obszarze jednego punktu podparcia wpływa na ułożenie reszty ciała a każdy punkt podparcia ma nieskończoną ilość możliwości. Tłumacząc bardziej przystępnie: patrząc na dłoń możemy ją postawić normalnie, ale możemy dotknąć podłogi tylko jednym palcem, albo bokiem dłoni, albo dwoma palcami albo położyć ją całkowicie odwrotnie. 5 punktów podparcia daje łącznie nieskończoną ilość kombinacji. Chcąc zastosować to do six stepa na pierwszej pozycji na naszej podłodze stoją nogi i ręce, na drugiej jedna z nóg jest na palcach a druga na pięcie, jedna ręka na boku a druga tyko na dwóch palcach. Przy kolejnej pozycji znowu zmieniamy ustawienie każdej kończyny. Bardzo trudne a zarazem proste rozwiązanie, dające kreatywną wolność.
Link zwrócił jeszcze uwagę na to, jak w ciele panować nad równowagą. Nie jest to nic zjawiskowo nowego, ale wydaje mi się, że bboyom sie to przyda. Powinniśmy trenować izolacje szyi, klatki piersiowej i bioder, ponieważ to od świadomości ustawiania głowy, klatki i bioder zależy to, na ile rozumiemy równowagę naszego ciała, nawet w najbardziej skomplikowanych pozycjach.
Link Blink to postać bardzo nietypowa, posiadająca ogromną świadomość ciała i wiedzę szarpaną, zarówno ze strony breakingowej jak i z współczesnej. Z pewnością jeszcze się spotkamy.
|
DZIEŃ 4
27 lipca 2017r.
Ostatni dzień to zawsze dzień, w którym czuć już zbliżający się mroczny powiew końca fantastycznej przygody. Może to właśnie dlatego na koniec przypadł nam fantastyczny Poe One oraz równie zjawiskowa, jednak nieco mniej doświadczona - Ayumi.
POE ONE – Legendarna postać, wyjątkowe podejście.
Ten warsztat to naprawdę wyjątkowe przeżycie. Rozpoczął się od uruchomienia bioder, którego dokonywaliśmy poprzez delikatne rozbujanie ciała tak, by odszukać w nim płynność. Następnie w tej płynności szukaliśmy sposobów na dostanie się na podłogę. Później ruch ten rozlewał się na footworkowe partery aż w końcu na floor rock. I w taki sposób płynęliśmy po podłodze z zamkniętymi oczami szukając w ciele swojej jakości ruchu. Rozgrzewając przy tym całe nasze ciało. Taki sposób rozgrzewki przypomina mi bardzo rozgrzewkę z warsztatów GAGA, na których byłem w tym roku. Wydaje mi się również, że jest zaczerpnięta z tańca współczesnego.
Kolejnym zadaniem, jakie postawił przed nami Poe One, było zatańczenie swojej daty urodzin a dokładnie tylko rocznika. Chodziło w tym o to, że wiele jest ćwiczeń, w których możemy pokazywać ruchem litery, możemy pokazywać ruchem cyfry albo całe kształty. Jednak tylko wtedy, gdy to, co tworzy się z tych liter lub cyfr ma dla nas znaczenie. Nasze ruchy stają się prawdziwe i wartościowe. A jedną z takich rzeczy jest rocznik, w którym się urodziliśmy. Czy chcemy, czy nie, reprezentujemy go całe życie. W dodatku każdą z cyfr podczas robienia, musieliśmy głośno wymawiać.
Kolejnym zadaniem było stworzenie pięciu różnych sposobów na wyjście z baby freeze. Gdy tego dokonaliśmy mieliśmy stworzyć pięć wejść na baby freeze. Następnie te sposoby łączyć podczas freestylu na dziesiątki kombinacji.
Ostatnią rzeczą było zaprezentowanie b-boys jednej z najważniejszych rzeczy, czyli umiejętności korzystania z muzykalności w praktyce, czyli panowania nad Timingiem. Każdy b-boy wie, że w funku mamy akcenty na 2 i 4 a na 1, najczęściej po 16 albo 32 jest miejsce na freeza. Jeśli nie tańczą innych styli, jak np. hip hop, czy popping, to ciężko im zrozumieć, że w jednej piosence mamy kilkanaście linii melodycznych i tak naprawdę możemy tańczyć do każdej z nich. Po fenomenalnej prezentacji Poe One’a - jak to robić. Dobraliśmy się w czwórki i w takich mini kołach tańczyliśmy do muzyki Trap – dokładanie tak, dobrze czytasz. Trapy u Poe One’a na zajęciach.
Trapy dlatego, że zachodzą w nich częste bardziej lub mniej widoczne zmiany. Rytm się łamie i zawija, przez co b-boys miewali naprawdę z tym problemy. Dokładnie Poe nakładał na nas ograniczenia. Jeśli jedna osoba weszła do koła i zatańczyła do jednego rytmu, to druga musiała zrobić seta tańcząc do innego, a trzecia jeszcze do innego. Dzięki temu ćwiczenie nabrało nowego wymiaru. Później trzymając się tej pierwszej zasady, dołożył do tego wejścia i wyjścia na baby, dołożył również zatańczenie swojego rocznika.
To sprawiło, że cały warsztat zamknął się w pięknej historii mającej początek, rozwinięcie i zakończenie. Chyba właśnie po tym można poznać profesjonalistę.
Ayumi - Na sam koniec japońska, kobieca flava.
Ayumi ponowie do warsztatu podeszła w 100% technicznie, dlatego też nie bardzo mam, co o tym warsztacie napisać. Było w nim jednak odrobinę o flavie i tym, w jaki sposób tworzyć ruchy z flavą. Wystarczy do ruchu, który już masz dodać coś swojego, coś małego, coś wyjątkowego. Coś, co sprawi, że ten ruch stanie się waśnie Twój . Wiem, że to zdanie przewija się tutaj jak mantra, ale widocznie jest istotne, skoro większość instruktorów uważa, że musimy je powiedzieć.
Padło tutaj jeszcze jedno zdanie, które nie pochodziło jednak od Ayumi a od jednego z tancerzy, który przyjechał z Francji. Nie znam ksywy tego człowieka, ale chodzi o czarnoskórego ziomka z ogromnym afro, który tego dnia chodził z grzebieniem wsadzonym we włosy. Zapytany o to, jak powinno się tańczyć, odpowiedział swojemu kumplowi, że dla niego taniec oznacza nic innego, jak: „Showcase Yourself”. Jeśli wychodzisz na sale, to zaprezentuj siebie, tylko siebie i swoje poglądy. Wyjdź i rób przedstawienie. Czuj się pewnie, gdy jesteś aktorem swojego własnego przedstawienia. Nikt nie może być lepszy w byciu Tobą, niż Ty.
|
Pora na mnie
Droga powrotna, to ostatnie chwile ciszy przez „burzą”, malutką kochaną burzą, za którą się bardzo stęskniłem. Tym bardziej, że do domu wracałem tylko na chwilkę. W każdym razie właśnie powrót do domu był dla mnie czasem na przemyślenie tego obozu. Część czasu oczywiście przespałem – nie potrafię inaczej. Od wyjazdu mam jednak w głowie jedną myśl, która w moim mniemaniu mogłaby podsumować cały ten obóz i wszystko, czego się nauczyłem.
„Nie ważne co robisz, ale w jaki sposób to robisz.”
Każdy warsztat bardziej lub mnie zahaczał o kwestię wykonania, wykonanie jest tutaj kluczem. Z której strony nie patrzeć, nie dało się ominąć tego tematu, nie jest to żadna tajemna wiedza, ale tylko gdy zwrócimy na nią naszą uwagę, możemy ją rozwijać. To pozwoli nam dojść do kolejnego etapu swojego tańczenia, tak jak pozwoliła mi. To nie sam obóz rozwinął mnie jako tancerza, to świadomość, która dzięki obozowi wpłynęła do mojej głowy.
To świadomość Cię rozwija. Dlatego szukaj świadomości a wtedy zaczniesz zauważać szczegóły – świadomie.
|