Hip Hop wśród tańca towarzyskiego13 stycznia 2018r.![]() ![]() |
Jak zawsze - Milejowski Taniec wspiera WOŚP14 stycznia 2018r. Kolejny dzień i kolejne wyzwania. Lubimy grać z WOŚP, to też tanecznych dusz nigdy nie brakuje na scenie. W tym roku Wielka Orkiestra była wyjątkowo roztańczona. Zaczęło się od najmłodszych grup tanecznych, które prowadzi Boogie, dlatego to właśnie ona napisze nieco więcej na temat tych występów. Na scenie pojawiły się dwie najmłodsze grupy GOK. Pierwsza w wieku 4-6 lat, która zatańczyła krótki układ taneczny do "Volare" oraz "Shake your booty". Widać było delikatny stres na ich buziach, ale po samym występie wszyscy byli bardzo zadowoleni. Dzieci stanowczo stwierdziły, że nie bały się w ogóle, wszystko wyszło wspaniale a Pani jest naleśnikiem! Cóż więcej mogę dodać. Druga grupa w wieku 7-10 lat również zaprezentowała dwie choreografie, jedną hip-hopową, a drugą dancehallową. Biorąc pod uwagę krótki okres przygotowania do występu, poradzili sobie naprawdę świetnie. Grupa jest tak liczna, że ledwo zmieścili się na scenie. Pomiędzy ich dwoma układami pojawiła się na scenie także solista Daria, z krótkim breakingowym wyjściem do "Finesse" Bruno Marsa. Boję się co z niej wyrośnie, bo progres robi w tempie ekspresowym a zachowaniem przypomina prawdziwą B-Girl! Następnie na scenie pojawiliśmy się wczorajszą załogą, z tym, że dzisiaj dołączyli do nas jeszcze Adi i Naniśka. Wszystko wypadło naprawdę nieźle, energia kipiała z parkietu. Ja czułem się o wiele lepiej niż wczoraj, przede wszystkim moje ciało chciało mnie słuchać. Wcześniej poszedłem spać, zregenerowałem się – to bardzo ważne. Kocham takie spontaniczne akcje. Zaraz po nas na scenę wskoczyły 2/3 składu SUSSY CREW, które zaprezentowały dwie choreografie. O nich również opowie Boogie.Sussy Crew w tym roku niestety musiało zaprezentować się w okrojonym składzie, bez naszej waackingowej divy Pauli. Zatańczyłyśmy jedną choreografię, przygotowaną przez nas w stylu musicalowym z wykorzystaniem kapeluszy. Drugą natomiast, była choreografia dancehallowa przygotowana przez Magdę Łyczak na CHRISTMAS SQUEEZE 6. Była tak wspaniała, że żal nam było jej nigdzie nie wykorzystać! Po SUSSY na scenie pojawiły się MAMY HIP HOP, podjęły się zaprezentowania na scenie chorografii, którą rozwaliły Dni Milejowa. Zebrały się, powtórzyły i naprawdę dały radę. Nie obyło się bez małych potknięć, ale potknięcia są zawsze. Jestem z nich dumny. Swoją postawą pokazują każdego dnia, jak powinien wyglądać Hip Hop, pokazują czym jest ekipa – i to jest najważniejsze, nie lepsze czy gorsze wykony układzików. Warto również wspomnieć, że dzisiaj (chyba) po raz pierwszy w historii na scenie GOK wystąpiła grupa naszych rodzimych baletnic. To ważne wydarzenie biorąc pod uwagę rozwój tańca w Milejowie dlatego o nim wspominam. Kto wie czy za dziesięć lat Milejów nie będzie sławny z baletu.
|
Milejowscy B-Boys i Cha cha!19 Stycznia 2018r.![]() W zimowy piątkowy wieczór zabrałam trzech panów z ekipy BEZ NAZWY, aby w Chełmie razem z Tomkiem reprezentującym Chełmskie Centrum Tańca "Rytm" uświetnić pokazem breakingu Bal Stowarzyszenia Elektryków Polskich. Zaprezentowaliśmy jedną choreografię zaczerpniętą ze spektaklu "Jej Droga", dwa razy wyszliśmy z breakingowymi setami a na końcu ja zatańczyłam dancehallową solówkę. Razem z nami wystąpili także Roksana i Seweryn z pokazem tańca towarzyskiego. Szczerze mówiąc nigdy na pokazie tak się nie uśmiałam. Ale pomimo niedociągnięć i żadnej próby, na której bylibyśmy wszyscy razem uważam że wyszło całkiem ok. Uśmiech w takim przypadku bardzo ratuje sytuacje! Na balu Pan Konrad z "Rytmu" poprowadził także krótką lekcję cza-czy. Na naukę załapali się także nasi Milejowscy bboys. I znowu - dawno tak się nie śmiałam! Na koniec, jak już wychodziliśmy cała sala zaczęła nam bić brawo a ludzie przybijali piątki. Niesamowite uczucie! Wspomnienia z tego pokazu na długo zostaną mi w pamięci, bo są naprawdę wyjątkowe.![]() |
DAY OF THE STREET 3 – Brodnica pełna tańca20 Stycznia 2018r.![]() Piętek był startem mojej podróży do Brodnicy, gdzie miałem sędziować zawody, które organizuje jeden z najbardziej pozytywnych ludzi jakich znam. Locker i człowiek Funk – Zayda! Chciałbym cieszyć się z wyjazdu pełnym sercem, ale choroba, która powoli mnie rozbierała nie pozwalała na to. O godzinie 20:30 byłem w Lublinie, skąd miałem busa do Torunia. Po siedmiu godzinach w gorączce i przerywanym śnie dotarłem na Toruński dworzec. Tam taxi zawiozło mnie do B-Boya Arona u którego „przenocowałem” – pisze to w cudzysłowie ponieważ kilka godzin snu (chyba ze trzy) określać jako przenocowanie byłoby nadużyciem. O 7 mieliśmy już wyjazd z podopiecznymi Arona. W Brodnicy byliśmy ok. 8:30. Tam przywitał nas Zayda ogromnym uśmiechem i pozytywną energią. Na miejscu był już delikatnie stiuningowany Bestia – co za fantastyczna z niego osoba! Dojechał też WOCO, Bienio i Marika. Skład sędziowski w komplecie – można zaczynać. Kategorii było bardzo dużo. Momentami było ich tyle, że cała akcja się dłużyła. Pewnie miałbym odrobinę więcej energii, gdyby nie to, że cały czas walczyłem z gorączką. Na szczęście tancerze nie pozwalali zasnąć. A jeszcze bardziej rozbudzał nas Dj Volcano, czyli Paweł Hołda i jego selekcja, która naprawdę stawiała na nogi! Całość skończyła się ok 21:00. Same zawody to naprawdę bardzo ciekawe doświadczenie, poziom był różny a wiele osób na pewno się otworzyło. Nie znałem tam prawie nikogo, ale dostrzegałem ogromny progres z rundy na rundę widoczny u niektórych tancerzy. Miło było spędzić czas z tak zajawkowymi ludźmi.
![]() |
Sama na zawodach - Popping, Locking i Breaking20 Stycznia 2018r.Kiedy Robert sobie siedział i sędziował zawody w Brodnicy, ja postanowiłam wystartować na zawodach w Warszawie, które oczywiście sędziował Storm w klubie SPOTiF. Klimat i pozytywna energia biła z tego miejsca po otworzeniu drzwi klubu. Na początku zapisy i rozgrzewka. Zaczęło się od kategorii Locking i Popping jednocześnie, gdyż zostały połączone i czas w kole to 45 minut. Storm bacznym okiem obserwował tancerzy. I spośród wszystkich miał wybrać ósemkę lockerów i ósemkę popperów. Wybierając ich dawał każdej osobie dużego lizaka. Te osoby przechodziły dalej. Następnie pojawiło się mnóstwo B-boyów i Ja - jedna, jedyna. Ciężko było się przebić, by wejść do koła, ale gdy się udało (dwa razy) dostałam oklaski na doping dla jedynej B-girl. Nie udało mi się wejść do ósemki, ale poziom był wysoki. Chłopaki dawali radę i oglądając ich kilka myśli nasunęło się do głowy patrząc na swoje sety. Także kolejne doświadczenie jest a wnioski trzeba wyciągnąć i przenieść na parkiet. Całą imprezę uświetniła oczywiście Dj Lazy One, która puszczała funkową muzykę z roku 2017. Fajnie było spotkać się z innymi tancerzami i zamienić dwa słowa, np. z Sajgonem, który swoją drogą dobrze tam pocisnął i Hefem, który pozamiatał kategorię Breakingową i zgarnął pierwsze miejsce. Było super!! ![]() |
Storm – Chodząca Legenda Breakingu21 Stycznia 2018r.
Storm zaczynał tańczyć jeszcze jako dziecko, ale poważniej się zajął B-boyingiem, Poppingiem i Lockingiem w wieku 14 lat. Profesjonalną ścieżkę kariery tancerza rozpoczął w 1984r., jeżdżąc w trasy po klubach w północnych Niemczech. Wkrótce zainteresowanie „Breakdancem” zmalało na Świecie, ale Storm zignorował ten fakt. Dalej rozwijał się w tym stylu, poznał innych B-boys, pozostał kreatywny i produktywny tańcząc. Wraz z jego pierwszą ekipą – Battle Squad zaczął jeździć po różnych krajach. Jego pierwszy projekt teatralny został zrealizowany wraz z Ghettoriginal (1992-1995). Storm mieszka w Berlinie od 1993r. Tam też wpadł na pomysł stworzenia projektu The Storm & Jazzy Project w 1996r., z którym podróżował po całej Europie. W 2001r. zaprezentował swój pokaz pod tytułem Solo For Two. W ciągu tego roku zrobił ponad 200 pokazów, w tym spektakle „Storm… in classical context” i „28 Years in 28 minutes”. Jako pionier i charyzmatyczny artysta, Storm współpracuje z tancerzami z całego świata. Stale otrzymując zlecenia m.in. w Europie, Brazylii, na Kubie, Wietnamie, Singapurze czy Indiach. Jego ogromna wiedza na temat kultury Hip-Hop i jego poglądy są coraz bardziej uznawane i pożądane. Jego metody nauczania i praca jako sędzia są często uzupełniane projektami badawczymi i panelami dyskusyjnymi. W 2000r. Storm wydał książkę pod tytułem „From Swipe to Storm”. W 2015r., Storm był częścią projektu badawczego „Unpacking Performativity” w artEZ Arnhem, który zakończył się sympozjum i wydaną publikacją. Storm był również choreografem otwarcia EXPO 2000 w Hannoverze oraz mistrzostw FIFA w Monachium w 2006r. Nasz instruktor może też pochwalić się osiągnięciami takimi jak: dwukrotny zwycięzca Battle Of The Year (wraz z Battle Squad) oraz zwycięzca Freestyle Session (wraz z Flying Tortillas).
Opis zapożyczony z wydarzenia stworzonego przez Warszawski Funk. Niels Robitzky, bo tak się zwie ten fantastyczny człowiek przyjechał do Warszawy już poprzedniego dnia, gdzie dawał warsztaty i sędziował Jam Breakingowo, Poppingowo – Lockingowy, w którym udział brała Naniśka. Natomiast w niedziele w Warsaw Dance Department o godzinie 11:00 dawał swój warsztat z Breakingu. Dotarliśmy tam punktualnie. Na miejscu byli już Fifi i Boogie. Storm zaczął warsztat od porcji wiedzy na temat tego, dlaczego rozgrzewka będzie wyglądała właśnie tak, a nie inaczej. Zawsze rozgrzewa swoje ciało od centrum na zewnątrz, a nie od góry, czy od dołu, jak to ma w praktyce 90% z nas. Chodzi o to, że Storm uważa, iż to właśnie centrum naszego ciała, jego siła i stabilność jest kluczem do zachowania sprawności i wykluczenia kontuzji. Cytując: „Jeśli centrum będzie silne i zadbane – wszystko będzie dobrze.” Zaczęliśmy od skrętów tułowia (o istotności tego ćwiczenia napisze jeszcze nieco dalej ). Storm naciskał, by głowa pozostawała w bezruchu. To samo tyczyło się kolan – miał to być wyłącznie wyizolowany ruch w płaszczyźnie poprzecznej. Miał pobudzić nasz brzuch do zaangażowania mięśni głębokich w dalszą pracę. Następnie przeszliśmy przez dwa ćwiczenia oparte na kilku ruchach, z których ułożył się pewien schemat. Wg Storma rozgrzewka ma uruchamiać, a nie rozciągać – to istotna różnica. Zaznaczył również, by rozgrzewkę robić do muzyki i rozliczać ją sobie, tak jak rozliczamy taniec. Miała to być specyficzna rozgrzewka pod dyscyplinę tańca, jaką wykonujemy. Schemat pierwszy: Wykrok - lewa noga zgięta pod kątem 90 stopni a druga prosta (istotne, by stopa była ułożona prostopadle do nogi, cała powierzchnia stopy przylega). Prostujesz lewą nogę, delikatnie ją rozciągając. To samo na drugą stronę. Następnie przechodzimy do przysiadu baletowego. Opieramy łokcie o kolana i bujamy się w płaszczyźnie czołowej. Ostatnim punktem tego schematu jest rozciągnięcie barków. Opieramy się dłonią o kolano i poprzez wyprost ręki pochylamy bark w kierunku podłoża. Drugie ćwiczenie zaczynamy w pozycji stojącej, nogi w lekkim rozkroku. Rolujesz ciało w kierunku podłoża, zaczynając od głowy kończąc w pełnym skłonie w przód. Gdy dłonie dotkną podłogi, układasz je na podłodze tak, by palce skierować w stronę nóg. Następnie przenosimy cały ciężar ciała na dłonie i staramy się odciążyć nogi (tak jak byśmy chcieli zrobić „plache”). Następnie idziemy rękami do przodu cztery kroki, wykonujemy 4 pompki i wracamy do pozycji skłonu. Rolujemy ciało z powrotem do pozycji stojącej. Całość powtarzamy cztery razy. Na koniec rozgrzaliśmy jeszcze kolana i stopy. Standardowe krążenie kolanami i stopami w stójce. Po rozgrzewce przyszła pora na Toprocking. Idea toprockingowej części warsztatu miała się opierać o charakter toprockingu, który wypływa z jego historii. Storm pięknie zaprezentował, w jaki sposób party dance/social dance/rocking, który robili bboys na imprezach przeradzał się w bardziej agresywny toprocking. Chodziło o zrobienie sobie miejsca. Bboy tańczący z dziewczyną i słyszący „break” w muzyce, nie mógł jej powiedzieć, by się odsunęła, ponieważ muzyka grała zbyt głośno. Nie mógł wykrzyczeć wszystkim ludziom na około w klubie, że mają się odsunąć. To dlatego toprocking ma charakter jaki ma. To dlatego party dance u bboys nagle zostawało okraszone zmianą środka ciężkości z centrum ciała na obrzeża. Dlatego właśnie u bboys mamy mnóstwo przemieszczania i dlatego nasze ręce w toprockungu pracują najczęściej na zasadzie „pull and push” lub „catch and throw away”. Pchamy, odpychamy, chwytamy, wyrzucamy, zamachujemy się groźnie – wszystko po to, by zrobić sobie miejsce. Gdy mamy już to miejsce możemy się bawić toprockingiem dowolnie, ale nie możemy zapominać skąd wywodzi się jego smak. To robienie sobie miejsca w klubie, w kole – w życiu. Po zaprezentowaniu nam na przykładach ewolucji od party dance do toprockingu, przeszliśmy do kolejnego rodzaju ruchów. Storm zaprezentował nam ruch, którego nazwa nie jest do końca jasna. Powiedział, iż ruch ten określany jest jako „Breath” – oddychanie. Ponoć rockerzy odpoczywali tym ruchem pomiędzy kolejnymi potyczkami. Kolejna nazwa to „Brid” – wychowywanie. Czemu? Nie wiadomo. Jak stwierdził sam Storm, nazwa ta w wymowie jest praktycznie identyczna, stąd problem w określeniu co miał na myśli wynalazca ruchu. Kiedyś ruchów się nie spisywało, tylko mówiło się ich nazwy i przez różnice akcentów nie do końca wiadomo, jak naprawdę dany ruch się nazywał. Pracowaliśmy właśnie na tym ruchu już do końca toprockinogwej części. Jakkolwiek jego pierwsza standardowa wersja miał nazwę, tak dwie kolejne wariacje już nie. Storm powiedział, że te ruchy są dla niego po dziś dzień tajemnicą. Plusem tych ruchów jest również to, że nie wielu bboys z nich korzysta, ponieważ ich wariacje to stosunkowo nowa rzecz. Będąc przy toprockingu muszę jeszcze wspomnieć o jednej cennej (dla mnie) informacji, o której wspomniał Storm. Wyjaśnił mi różnice, której tak bardzo długi czas nie rozumiałem. Różnice między Indian stepem a jego wariacją określaną jako Outlaw Dance. Można powiedzieć, że to ten sam krok, ale wykonywany z inną energią, inaczej osadzony w podłożu. Outlaw to rodzaj poruszania się, sposób, w jaki ludzie chodzili. Jest mocno osadzony w ziemi, jesteśmy dosyć nisko, jest bardziej gangsterski. Outlawowa odmiana „Indian stepa” była określana jako „Two step”. Natomiast przy Indian Stepie poruszamy się bardzo „skocznie”, bardziej jak tancerze czarno białych filmów z lat 60. Dosłownie niczym Indianin tańczący z dzidą wokół ogniska. Sposób ruchu, jaki mamy przy Indian stepie, kiedyś Mefo określił na swoim warsztacie jako „Bouncing Bounce”. Storm zwrócił też uwagę, że sposoby wykonywania Indian stepa były zależne od czasu, w jakim był wykonywany i miejsca, w którym go wykonywano. Miejsce, jak np. miejsce pochodzenia definiowało flave tancerza, dlatego przykładowo Alien Ness robi mocno osadzony gangsterski Outlaw, a rockingowo latynowski Cold Criss skocznego Indian stepa. Natomiast czas w tym przypadku definiował „modę na ruchy”. Gdy była moda na „style”, bboye, by się przygotować, czyli poczuć bit, już w toprocku tańczyli stylowo i luźno. Gdy była moda na power moves, bboys wyglądali jak sztywne patyczaki, ponieważ już podczas toprocku przygotowywali swoje ciała do spięcia potrzebnego przy powerach. Ostatnią kwestia, jaką poruszył Storm przy toprockingowej części była kwestia inspiracji, a może raczej wpływu pewnych osobistości na to, jaki jest Hip Hop oraz tego, co ten Hip Hop im zawdzięcza. Za takie ikony Storm uważa cztery osoby. Z czego każda wniosła do hip hopu coś zupełnie odmiennego i coś równie istotnego. I pomimo, iż każda z tych postaci wydaje się zupełnie inna, to mają pewne cechy wspólne. Pierwszą tak osobą jest: James Joseph Brown (ur. 3 maja 1933r. w Barnwell, zm. 25 grudnia 2006r. w Atlancie) – amerykański piosenkarz, kompozytor, instrumentalista, osobowość sceniczna. Człowiek legenda i ojciec chrzestny Soulu. Dla B-Boys postać bardzo istotna. To on był prekursorem perkusyjnego „łamania bitu”. Rodzina przyszłego muzyka była bardzo biedna. Już jako dziecko, Brown zaczął startować w konkursach wokalnych. Nauczył się również tańca oraz gry na pianinie, gitarze i harmonijce ustnej. W wieku 16 lat Brown brał udział w napadzie z bronią w ręku, za co trafił do zakładu poprawczego dla nieletnich. Po wyjściu z więzienia poznał Bobby'ego Byrda, z którym rozpoczął muzyczną współpracę. James był dla przyszłego pokolenia Hip Hopu ikoną, przełamywania schematu. Był czarnoskórym artystą, który znikąd wspiął się na sam szczyt. Pokazał afroamerykańskim społecznościom, że charyzma, muzyka i przede wszystkim – taniec, mogą być dla nich drogą. Jak sam śpiewał „I’m black and im proud!” ![]() ![]() Kolejna osoba to Muhammad Ali (właśc. Cassius Marcellus Clay Jr. 17 stycznia 1942r. w Louisville, zm. 3 czerwca 2016r. w Phoenix) – amerykański bokser. Jako jedyny pięściarz w historii trzykrotnie zdobył tytuł mistrza świata wszechwag i skutecznie bronił go dziewiętnaście razy. Stoczył 61 walk, wygrał 56 pojedynków (z czego 37 przez nokaut). Poniósł tylko 5 porażek. Uważany za jednego z najlepszych pięściarzy, a także najważniejszych sportowców XX wieku. Człowiek, który na kartach Hip Hopu zapisał się jako wzór do naśladowania pod względem podejścia do codzienności, chęci bycia najlepszym, bycia pewnym siebie, pewnym tego, że jest się najlepszym. Pewnym swoich umiejętności popartych ciężkim treningiem. Każdy b-boy musi być trochę jak Muhammad Ali, musi być dupkiem dla innych dupków. Wchodząc do pomieszczenia chce wchodzić i mieć świadomość, że to jego pomieszczenie. W Hip Hopie chodzi o respekt, ponieważ respekt sprawia, że się z Tobą liczą. Jeśli liczyli się z Tobą na Bronxie w tamtych czasach, to najlepsza dziewczyna na imprezie mogła powiedzieć „Chce wracać do domu z nim! Bo tylko z nim czuje się bezpieczna!”. Ten człowiek miał również ogromne poczucie humoru, rapował na wywiadach, przed walkami a nawet miedzy kolejnymi rundami. Każdy b-boy musi trzymać się najsławniejszych słów Aliego „Float like a butterfly, Sting like a bee” - „Musisz unosić się nad ziemią delikatnie jak motyl, ale żądlić jak rozwścieczona pszczoła.” Kolejna osoba to nikt inny jak: Bruce Lee, (李小龍 pinyin Lǐ Xiăolóng), urodz. Lee Jun-fan (李振藩 pinyin Lǐ Zhènfān); (ur. 27 listopada 1940r. w San Francisco, zm. 20 lipca 1973r. w Hongkongu) – amerykański aktor i mistrz sztuk walk pochodzenia chińskiego. Ikona kina akcji oraz znana postać najnowszej kultury. Bruce Lee to również człowiek, który swoim życiem pokazywał w jaki sposób można przełamywać schematy i zmienić świat. Dokładnie tak jak to robiła kultura Hip Hop, całym swoim jestestwem. Bruce Lee był pierwszą osobą, pierwszym Azjatą, który na wielkim ekranie wygrał walkę z białym człowiekiem. I to nie byle kim, a ówczesnym mistrzem świata w Karate – Chuckiem Norrisem. Był fantastyczną postacią, a jego cała idea płynności i bycia wodą po dziś dzień jest dla tancerzy jak Biblia dla katolika. Ostatnią ikoną jest nie osoba a cały zbiór osób. Chodzi o super bohaterów. Od kiedy pojawili się na łamach komiksów, każdy człowiek marzył, by mieć super moce. Storm twierdzi, że każdy z nas ma jakąś super moc, pytanie tylko czy i kiedy ją obudzimy. Patrząc na takich tancerzy jak Pocket, Junior czy Neguin nie można powiedzieć, że Ci ludzie nie mają super mocy. Musisz szukać tej mocy w sobie i nie poprzestawać na laurach. KAŻDY BBOY/BGIRL JEST SUPERBOHATEREM. Mówił również o tym, że b-boys i b-girls dużo lepiej radzą sobie w życiu z problemami. Dlaczego? Bo trenując na sali uczymy się je rozwiązywać. A to przekłada się na życie. Na przykład, stając przed jakimś wyzwaniem typowa b-girl myśli "Thomasy robię, to tego nie zrobię?!" Dalej stworzyliśmy łączenie footworkowe. Nie będę go tłumaczył, ponieważ nie jest to możliwe, by opisać je słowami. Postaram się dalej wymienić tyko najcenniejsze uwagi, jakie w swoim przekazie zawarł Storm. Zacznę od tego, że dzieli footwork na dwa rodzaje: „Front of line”, czyli biodra z przodu „przed linią” i „behind the Line”, czyli biodra z tyłu za linią. Wszystko dlatego, by jeszcze bardziej podkreślić, że przy ruchach footworkowych biodra powinny być przed nami, a nie pod nami. Dlatego przykładowy sixstep składa się z trzech kroków, gdzie biodra są „front of line” i trzech ruchów, gdzie biodra sa „behind the line”. Wspomniał też o tym, że przy „behind the line” ciało powinno być ułożone tak, że wszędzie(w stawie barkowym, biodrowym, kolanowym i skokowym) mamy kąt 90 stopni. Natomiast przy „front of line” trzeba zwracać uwagę na rozwartość kolan. Pozycja, gdy kolana są zbyt szeroko jest niebezpieczna dla b-girls, natomiast pozycja, gdy kolana są zbyt blisko jest niebezpieczna dla b-boys. Kolejna kwestia bezpieczeństwa dotycząca kolan. Starajcie się nie przenosić ciężaru ciała na kolana. Nie masz więcej kolan w zapasie, masz tylko dwa, więc musisz o nie maksymalnie dbać. Gdy uczysz się jakiegoś ruchu, staraj się wykonywać go tak, by nawet opierając kolana o podłoże, nie przenosić na nie punktu ciężkości. Któż może się nie zgodzić z gościem, którego kolana pracują od tylu lat na footworkach z taką jakością. ![]() ![]() Storm zwrócił również uwagę na dropy, na to iż powinny być zawsze zaskakujące oraz na to, że on, sędziując zawsze zwraca uwagę na to, czy ludzie powtarzają się na dropach. Nienawidzi tego, gdy zejście w dół jest przewidywalne. Storm podkreślił tutaj, jak ważna w tańcu jest dynamika. Dynamika polegająca na kontrastach, czyli małe ruchy-duże, wolno-szybko, mocno-delikatnie itd. Storm zakończył swój warsztat małym akcentem z rodziny power moves. Określił to jako ćwiczenie, które potrafi zmienić wszystko. Jeśli będziemy je wykonywać przez dłuższy czas - z wystarczającą dla stymulacji naszych mięśni intensywnością - to poczujemy ogromną poprawę w sile, koordynacji, balansie, stabilności na różnych elementach breakingu. Stajemy w odległości 50 cm od ściany, zaczynamy z pozycji żółwia. Wchodzimy z niej na stanie na głowie, ze stania na głowie wchodzimy do stania na rękach. Teraz wracamy z rąk na głowę, z głowy na żółwia – właśnie zrobiłeś jedno powtórzenie. Storm przekonywał o cudownych właściwościach tego ćwiczenia, od przyszłego treningu wprowadzam w życie. To ćwiczenie potrafi zdziałać cuda przy wykonywaniu go 3-4 razy w tygodniu przez 20 min. Następnie przyszła pora na Jam. Podczas Jamu postanowiłem dopytać Storma jeszcze o kilka kwestii. Podzielę się z Wami najciekawszymi perełkami. Pytając go jaki jest jego sposób na to, by trwać w tym co robi, tak długo w takiej formie – gdzie leży tajemnica, brak kontuzji i tak wysoka sprawność. Na pierwszą część pytania odpowiedział bardzo prosto „I love it” i okrasił uśmiechem, jak z opakowania Kinder czekolady. Natomiast rozwinięcie dotyczące sprawności fizycznej delikatnie mówiąc - zaszokowało mnie. Storm twierdzi, a raczej, jak sam stwierdził „czuje”, że kluczem jest zachowanie mobilności centrum ciała, czyli jak wcześniej powiedział „stabilność” a teraz jeszcze „mobilność”. Chodzi o pełną ruchomość w obręczy barkowej, w karku – w różnych płaszczyznach. To dlatego tak ważne jest dla niego angażowanie ramion i skręcanie tułowia podczas toprockingu. Nie traktuje tego tylko jako dodatkowego smaczku, ale jako zapewnienie sobie mobilności we właściwych partiach ciała, nawet przy zwykłym party dance.
Jako, że przyjechał z synem zapytałem go również, jak łączy obowiązki domowe, wychowanie syna, z życiem zawodowym. Odpowiedział, że nie byłoby to możliwe, gdyby jego żona nie była również tancerką (podobnie jak u Poe One’a), przez co jego dziecko automatycznie nie zna innego życia, jak życie obok muzyki. Dla niego taniec i muzyka w codzienności to normalne życie – nawet nie wie, że można żyć inaczej.
To również zmienia wiele w moim podejściu do headspina.
Śmiało mogę powiedzieć, że pokochałem tego człowieka i jeśli tylko pojawi się okazja spotkać z nim ponownie z pewnością jej nie przegapię. ![]() |
Poronin oczarowany Praktyką Ruchu30-31 Stycznia 2018r. .Po moich ostatnich wojażach w Radzyniu Podlaskim, zostałem ponownie zwerbowany przez Lubelskie Centrum Inicjatyw Tanecznych w delikatnym połączeniu z Zespołem Tańca Jazzowego "Ballo". Tym razem udałem się aż pod Zakopane, do Poronina, by ponownie poprowadzić warsztaty. Nie obyło się bez odrobiny przygód dotyczących dojazdu, ostatnio nie opuszcza mnie to fatum. Na szczęście dojechałem na miejsce, co prawda około godziny później, ale cały i zdrowy, więc mamy sukces. Odrobina snu i byłem gotowy, by działać. Pierwszego dnia poprowadziłem tam 6 godzin warsztatów. Trzy pierwsze godziny to praca z młodszą grupą, półtorej godziny breakingu i półtorej godziny Praktyki Ruchu. Postawiłem tutaj na Praktykę Ruchu, która miała przygotować dzieciaki do toczenia bitew. Niestety dzieciaki pomimo świadomości ciała, nie były w stanie odnaleźć się w walkach. Zmieniłem sposób prowadzenia zajęć na dzień kolejny. Po południu ten sam rozkład czasowy ze starszą grupą. Bardzo fajnie dali sobie radę z breakingiem, jak również z Praktyką Ruchu. Tutaj postawiłem na świadomość ciała, płynność, a także siłę. Jak można się domyślić, na pierwszym miejscu postawiłem tutaj cielesne doznania, zostawiając sobie sferę duchową na jutro. Kolejny dzień to czasowa powtórka z dnia poprzedniego. Kolejne trzy godziny z młodszą grupą i trzy godziny ze starszą. Zmiana metod pracy z młodszą grupą przyniosła skutek i dzieciaki się otworzyły. Cóż, nie zawsze to co działa w jednej grupie, będzie działać w innej. Trzeba być elastycznym. Starsza grupa ponownie odnalazła się w breakingu, ale najbardziej spisali się w Praktyce Ruchu dla Emocji. Myślę, że każdy z nas tam obecnych będzie wyjątkowo wspominał ten warsztat. Nie obyło się bez łez... to już chyba standard przy tej mojej Praktyce. Emocje to wielka rzecz - jak to mawia pewna postać z bajki mojego synka. Chciałbym każdego dnia przeżywać emocje o takim natężeniu, niestety to nie możliwe. Wróciłem do domu cały i zdrowy... co prawda cudem, bo jak się okazało kupiłem bilet na wcześniejszy dzień. Na szczęście jedna z pasażerek mi zaufała i pożyczyła pieniądze. Fajnie, że są jeszcze na tym świecie ludzie nie bojący się zaufać nieznajomej osobie. Warto dodać, że moją nagrodą po tych owocnych warsztatach była kontuzja kostki, przyszła jak złodziej. W nocy i bez szczególnej przyczyny. Co będzie? Zobaczymy... ![]() |
Praktyka Ruchu w Lublinie17 lutego 2018r. godzina 17:00
Bądźcie w tańcu! ![]() |
RADOMSKIE DWÓJKI edycja 1324 Lutego 2018r.
Koniec końców postanowiłem zaryzykować i wystartować w parze z Fifim. Zapisaliśmy się jako "Tacy sobie" i wspólnie zaatakowaliśmy parkiet. Niestety nie udało się przejść eliminacji. Podobnie sytuacja się miała w kwestii Boogie i Wery, dziewczyny odpadły w trzy ekipowych eliminacjach. Podsumowując tę edycję? To zaobserwowaliśmy tendencje spadkową i nie chodzi o poziom, który trzyma się bardzo wysoko, ale o ilość zawodników, jak i ilość ludzi – ogólnie. Widownia świeciła pustkami, to jest jeden z poważnych minusów takich imprez tanecznych. A ogromna szkoda, ponieważ klimat tej imprezy jest naprawdę zjawiskowy. Kiedyś jeszcze o tym napiszę. Potańczyliśmy w kołach, na totalnym luzie. Same zawody zleciały nam bardzo szybko, mógłbym rzec, że wręcz wybitnie szybko. A jeszcze szybciej droga powrotna. Standardowo, pełni inspiracji wracamy do działania! ![]() |
Bychawa wypraktykowana Breakingiem i Hip Hopem25 Lutego 2018r.Uwielbiam wracać w miejsca, w których kiedyś odrobinę działałem. Lubię tam wracać, bo z przyjemnością zerkam co się zmienia, jak to działa. Jak się rozwijają ludzie. Jednym z takich miejsc definitywnie jest Bychawa i tamtejsze Centrum Kultury. Zostałem ponownie zaproszony przez Magdę Łyczak, by poprowadzić warsztaty dla jej podopiecznych. Przybyło ich stosunkowo mało, w dodatku rozbieżność wiekowa była ogromna. Pojawili się najmniejsi i najwięksi. Na szczęście mała liczba osób przychyliła się na plus. Stworzyliśmy stylową choreografię do "24 magic" - Bruno Marsa. Następnie mocno uderzyliśmy w Breaking a całość zakończyłem odrobiną Praktyki Ruchu, w której to esencją miał być Hip Hop i jego rozumienie. Środkami pośrednimi inspiracja oraz świadomość ciała, pod postacią rozumienia kierunków, poziomów czy płaszczyzn. Zarówno najmłodsi jak i najstarsi uczestnicy poradzili sobie całkiem nieźle. W Bychawie był ze mną Fifi, który pojechał odrobinę skorzystać z warsztatów, a doświadczył o wiele bardziej wartościowej lekcji dotyczącej nauczania innych. Była również Naniśka razem z moim pierworodnym, małym "Ga". To co ten mały bibojek tam wyczyniał, to dopiero był Hip-Hop, ale to nie miejsce na pisanie o nim... Jeszcze... ![]() |
Marce Dance 2018 - W Krasnymstawie dostaliśmy po dupie24 marca 2018r.Tego dnia wybraliśmy się do krasnego stawu by dwiema ekipami zwojować tamtejszą scenę. Wyjazd był bardzo udany, ogrom śmiechu i zabawnych sytuacji, mnóstwo dobrych chwil i bycia razem. Niestety nasze przygotowanie tym razem pozostawiło sporo do życzenia. Nie udało się wywalczyć ani głównej nagrody, którą w zeszłym roku wywalczyły dziewczyny z nieistniejącego już Funky Fame. Ani Laureata udało się natomiast wywalczyć "Wyróżnienie Specjalne", które otrzymała ekipa BEZ NAZWY co jest jednoznaczne w zajęciem drugiego miejsca według Krasnostawskiego pokracznego sposobu oceniania. Nie jest to wynik zły, jest to wynik, na który maksymalnie zasługiwaliśmy. Świetnie zaprezentował się również zespól Styl i Kropka - dziewczyny niestety za pierwszym razem nie miały szczęścia i zawiodła muzyka, musieli powtarzać cały układ. Za drugim razem poszło im znacznie lepiej, problem w tym, że nawet najlepszy film oglądany drugi raz to już nie to samo. Warto wspomnieć również o tym, że podczas tego turnieju swoją małą premierę nowej choreograf miała ekipa "Źdźbło" prowadzona przez Boogie z ekipy Sussy Crew. I nie sposób nie wspomnieć oczywiście o tym, że Grand Prix w tym roku powędrowało do Chełmskiej ekipy "Keep it Up", która również jest pod moją opieką. Co prawda choreografia nie jest z mojego pomysłu, ale dołożyłem tam swoje trzy grosze, co pozwala mi dzielić swą dumę z nimi.
|
Kolejne warsztaty dla Lubelskiego Centrum Inicjatyw Tanecznych14 Kwietnia 2018r.Gdy odzywa się Grzesiek to wiem, ze konkretny człowiek planuje zrobić konkretne warsztaty. Ewentualnie szykuje się konkretny obóz. Tym razem miałem się pojawić w Radzyniu by wspólnie z jego tancerzami opracować choreografie opartą o breaking, choreografię, która na ich etapie zaawansowania będzie dla nich ciekawym wyzwaniem jak również przyjemną przygodą. Pojechała ze mną Wera z Sussy Crew - to pierwszy nasz wspólny wyjazd tego typu. Wiem natomiast, że była bardzo zadowolona, jedzenie, pierogi - te sprawy. Ogromnym zaskoczeniem było dla mnie ponowne spotkanie z małymi tancerzami. Ich energia po prostu świeciła w powietrzu. Mało tego doskonale znali i wytrenowali podstawy, które zostawiłem im na ostatnich warsztatach. A powiedzmy sobie szczerze - to się rzadko zdarza. Choreografia poszła nad wyraz sprawnie. Pomimo, iż jest to tylko szkielet, na który mięsnie musi nałożyć Grzesiek to było widać w tym układzie moc. Praktyka Ruchu również wypadła całkiem spoko, dzieciaki pracowały z fantastycznym zaangażowaniem pomimo ogromnego zmęczenia. Starsza grupa, jak to starsza grupa. Ruch jakościowo lepszy, wiara w siebie jakościowo gorsza. Zaangażowanie ciężkie do ocenienia. Powiedziałbym, że sinusoidalne. Z początku mocno, w środku średnio i na koniec znowu mocno. Koniec końców, gdy w siebie uwierzyli, gdy uwierzyli, że są w stanie zrobić tę choreografię to ją zrobili. Później pracowaliśmy jeszcze odrobinę z praktyką ruchu, z początku szło ciężko - pracowali znacznie gorzej niż dzieciaki. Ale w połowie wszystko się wyklarowało, ich zabite stekami niepotrzebnych informacji mózgi zaczęły się otwierać. Praktyka Ruchu tego dnia polegała na wsparciu, na byciu razem, na byciu ekipą. Udało się to na tyle dobrze, że sam finał wzruszył mnie na tyle mocno, że musiałem powstrzymywać łzy. Pierwszy razem o mało nie rozpłakałem się sam na swoim warsztacie. Takie chwile sprawiają, że pozostają mi jeszcze resztki wiary w młodzież, która w obecnych czasach bywa nieco zagubiona. Piona, Radzyń. Do następnego razu. ![]() |
Pierwszy raz w Zamościu Starym21 Kwietnia 2018r.Zazwyczaj odwiedzaliśmy Zamość. W tym roku Zamościa nie było, więc za cel obraliśmy turniej w Zamościu Starym. Uwielbiam w tańcu to, że kiedy myślisz, iż już nic cię nie zaskoczy ten atakuje ze zdwojoną mocą. Tak też było w Zamościu Starym. Taniec zaskoczył nas najbardziej pozytywnie jak i najbardziej negatywnie. Takie jest życie. Wyjechaliśmy tam z samego rana, bo już ok 6:45 na miejscu byliśmy już ok 8. Nie obyło się bez lekkiej obsuwy, ale to rzecz normalna. Organizacja turnieju, sposób sędziowania były naprawdę spoko. Widać, że ktoś, kto to ogarnia (w tym przypadku Norbert) zna się na rzeczy. Wszystko rozpoczęło się od kategorii inne Formy taneczne Gdzie wystawiałem dwie solistki. Emilkę Roczon, która w kategorii wiekowej dzieci zajęła 3 miejsce oraz Patrycję Kubić, która wywalczyła 5 miejsce w kategorii Juniorzy. Później przyszła pora na formacje gdzie w seniorach walczyli BEZ NAZWY, zatańczyli bardzo dobrze, chociaż z małymi potknięciami. Pomimo tego, udało im się wywalczyć drugie miejsce.
Następny zespół, czyli Styl i Kropka miał zatańczyć o dopiero w okolicach godziny 18:00 to dało nam ładne kilka godzin przerwy. Ten czas uznaję za naprawdę dobrze spędzony. Biegaliśmy po murawie stadionu, boso - jak najbardziej szczęśliwi ludzie na świecie. Dla takich chwil się żyje. Właśnie dla takich.
Styl i Kropka zatańczył tak jak sobie wymarzyłem. Dziewczyny dały naprawdę dobre show. Najlepsze z dotychczasowych. Niestety nie wywalczyły niczego. Nie znalazły się nawet w pierwszej ósemce. Jest to to dla mnie najbardziej niezrozumiałą decyzją tego stulecia. Na tyle niezrozumiałą, że pierwszy raz w życiu poszedłem do sędziów zapytać, co się wydarzyło. Ich tłumaczenie wyrwało mnie z butów. Zdaje sobie sprawę, że wystawiając swoich tancerzy an tego typu turnieje musze się liczyć z tego typu podejściem. Biorę to na klatę, bo to moja misja, widzę w takich turniejach potencjał, o którym kiedyś jeszcze napiszę. Ale sędziowie to ludzie, bez których nie uda się wnieść prawdy płynącej z tańca w takie turnieje. Póki nie zaczną doceniać, odmienności, prawdy i sensu zawartego w muzyce, w ruchu to wszystko będzie wyglądało tak jak wygląda. Taniec to nie tylko ruch to coś więcej i ludzi, którzy sędziują powinni przede wszystkim to wiedzieć - koniec i kropka.
Ostatnim milejowskim akcentem na tym turnieju miały być nasze najnowsze tancerki. Czyli Zespół 30 +. To, co dziewczyny zrobiły w swojej kategorii to totalny rozpiernicz. Nie skłamię, gdy powiem, że były największym zaskoczeniem całego turnieju. Cały Milejów powinien być z nich dumny, przed nimi jeszcze wiele pracy, ale są na dobrej drodze. Wywalczyły oczywiście pierwsze miejsce w kategorii FREESTYLE 30+, to kolejny sukces dla Milejowskiego Tańca i pomyśleć, że rok temu nie chciały nawet pokazać się na dniach Milejowa. Taniec zmienia ludzi, zmienia życia. Taniec zmienia nas.
|
Zamieszenie z pozytywnym finałem.12 maja 2018r.![]() Kolejny Wojewódzki Festiwal Współczesnych Form Tanecznych w Puławach – to już 14 edycja, natomiast my jesteśmy na niej, aż od edycji 11. W tym roku wyjazd był wyjątkowy pod wieloma względami. Zaczynając od ilości tancerzy, jacy w tym roku reprezentowali Milejów, kończąc na naszych osiągnięciach. Wszystko, co było pomiędzy, będzie niestety wyłącznie nieprzyjemnym wspomnieniem – przynajmniej dla mnie. Przedwczoraj rozmyślając o tym, że będę pisał relację z Puław nie sądziłem, że będzie to tak trudne. Ale od początku. W tym roku pojechaliśmy tam kilkoma ekipami. BEZ NAZWY, Styl i Kropka, Mamy Hip Hop, Praktyka Ruchu ( w składzie Ja i Wera) oraz Sussy Crew ( W składzie Boogie i Paula), towarzyszyła nam również trawnicka ekipa „Źdzbło” oraz soliści z Chełmskiego Centrum Kultury Rytm. Dodatkowo z Milejowa wystawialiśmy 5 solistów. Filipa Kucybałę, Ole Nierodę, Patrycje Kubić, Emilie Roczon i Darię Kasprzak. Kolejność, zazwyczaj jak to w Puławach. Przemieszenie z poplątaniem. Na początku pojawiły się nasi soliści. Wpierw trawnickie dziewczęta, następnie w kolejności: Ola Nieroda, Filip Kucybała i Patrycja Kubić. Zaraz po nich Trawnickie „Źdzbło” (dziewczyny zatańczyły o wiele lepiej niż w Krasnymstawie). Później odrobiną przerwy i cały blok milejowskich ekip (jedna po drugiej). Zaczynając od Praktyki Ruchu. Okazało się, że płyta nam się złamała. Nie zarysowała, nie pękła. Po prostu złamała. Na szczęście miałem telefon. Gdy już go podłączyłem, zatańczyliśmy z Werą naszą choreografię, nie słyszałem jednak prawie wcale muzyki. Pomimo to tańczyło mi się świetnie. Wydaje mi się, że daliśmy ludziom to, co chcieliśmy dać. Następnie BEZ NAZWY, okazało się, że wina mojego słabego „słyszenia” muzyki to wina kabla, który posiadał DJ. Kabel był poklejony taśmą i nie łączył. W połowie układu bez nazwy udało mi się go „jakoś” ułożyć i wiedziałem już, że będę musiał go trzymać w ten sposób przez kolejne 2 układy. Trzymając kabel w karkołomnej pozycji starałem się zobaczyć jak tańczą moje zespoły. Bez Nazwy poradziło sobie doskonale. Pomimo, wariacji z muzyką dali radę. Dumny z nich jestem. Następnie zatańczył Styl i Kropka, dziewczyny ponownie mnie zaskoczyły, ponieważ 3 czwarte układu zatańczyły świetnie. Później natomiast wszystko się posypało spadły kapelusze i wyszło jak wyszło. Popracujemy, nadrobimy. Gdy już myślisz, że wszystko idzie jak po maśle, że już nie może być gorzej życie udowadnia, że może. Na scenę wyszły Mamy Hip Hop, a ja nie miałem na telefonie ich szybszej wersji piosenki. Po prostu ZNIKNEŁA. Zatańczyły do wolniejszej, nie było wyjścia. Poradziły sobie bardzo fajnie, ale były odrobinę przestraszone. Wreszcie mogłem puścić kabel i odpiąć telefon. I gdy już myślisz, że najgorsze za tobą… Po występie Mam wszedłem do szatni a tam na podłodze leżała jedna z mich tancerek, nieprzytomna. Wyniosłem ją na zewnątrz, tam udzielono jej pomocy. Nie obyło się bez karetki. W miedzy czasie tańczyła moja ostatnia solistka, ja przez zamieszanie z omdleniem nie pamiętałem gdzie schowałem swój telefon. Na szczęście się znalazł i Emilka mogła zatańczyć. Poradziła sobie świetnie, chociaż odrobinę zjadł ją stresik. Dalszą cześć zawodów spędziłem w karetce i szpitalu. Może nie powinienem o tym pisać w miejscu takim jak to, ale ten dzień miał w sobie tyle negatywnych wydarzeń jedno po drugim, że postanowiłem utrwalić go na zawsze, właśnie tutaj. O wynikach dowiedziałem się drogą SMSową. Siedząc na SORze. Na szczęście, chociaż wyniki pozwoliły mi odrobine się uśmiechnąć. Drugą dobrą informacją był fakt, że tancerce nic nie jest – to chyba najważniejsza informacja tego dnia. Podsumowując w kategorii ekip powyżej 14 lat: Bez Nazwy wywalczyło 1 miejsce, a Praktyka Ruchu 3 miejsce. W kategorii solo powyżej 14 lat: 1 miejsce wytańczył Filip Kucybała, a trzecie miejsce Ola Nieroda. W kategorii solistów poniżej 14 lat: 3 miejsce zdobyła Patrycja Kubić, a wyróżnienie Daria Kasprzak. Cóż to był za dzień. Sam nie wiem czy chciał bym więcej takich, Czy mniej takich… ![]() |
Dwa Trzecie na powiecie.18 maja 2018r.
Tego dnia odbył się kolejny, bo już XIV Turniej Tańca o Puchar Starosty Łęczyńskiego. Pełni mocy i entuzjazmu zaatakowaliśmy ten turniej dwiema ekipami. Reprezentowaliśmy Milejowski Ośrodek Kultury w kategoriach Freestyle Juniorzy i Freestyle Seniorzy. Niestety w tym roku nie poszło nam najlepiej. Co prawda zmieściliśmy się na podium, ale o mały włos. Zarówno w juniorach jak i w seniorach zajęliśmy trzecie miejsce. Jakkolwiek jestem w stanie zrozumieć decyzję sędziów w kategorii Juniorów gdzie styl i Kropka miał sporą konkurencje, tak kompletnie nie jestem w stanie pojąć co się odjaniepawliło w kategorii seniorów. Bez Nazwy zatańczyło z taką energią i z taką mocą, że ciężko był o szukać tam dla nich rywali. Do tej pory nie wiem skąd takie decyzje. Nie wiem ale zapytam. Jedyne co przychodzi mi obecnie do głowy to powszechny trend na Hip Hop, który określam mianem zapożyczonym od Lebsona „Miękki popping” – rozumiem, że obecny sposób tańczenia służy maksymalnemu wyeksponowaniu techniki i kontroli. Ale dla mnie SHOWCASE czyli taneczne SHOW ma służyć przede wszystkim zrobieniu rozpierdolu w każdej możliwej płaszczyźn9ie, ma zaskakiwać, ma być świeży. Ma kreować innowacyjność i ma być równie ciekawy i zaskakujący dla osób, które znałaś się na tańcu co widowiskowy dla osób które na tańcu się nie znają. Jak mawiał Bruce Lee „EMOTIONAL CONTENT!” - To chyba tyle przemyśleń mam do powiedzenia. ![]() |
Miejsce najbardziej magiczne na ziemi - naprawdę.2 czerwca 2018r.Legenda głosi, że są tacy ludzie, którzy swojej pasji poświęcają większość życia, są też tacy, którzy pasji poświęcają całe życie. Poboczni obserwatorzy mówią o nich różnie: wariaci, odklejeńcy, marzyciele. Mi się wydaje, że to po prostu ludzie szczęśliwi. Cechuje ich niebywały indywidualizm oraz skupienie na rozwoju, które najprawdopodobniej prowadzi do szczęścia. Są jednak momenty, gdy cały indywidualizm odchodzi w odstawkę, ludzie o takiej samej pasji łączą się w stado i spotykają się na pięknym i naturalnym skrawku ziemi. Wtedy dzieje się magia. Wyobraź sobie małą wioskę niedaleko Zamościa, położony na zboczu wzniesienia przepiękny domek wybudowany w latach sześćdziesiątych. Otoczony drzewami owocowymi, które nigdy nie widziały sekatora, czereśni tej wielkości próżno szukać gdziekolwiek. Tuż obok domu jest dziki doniczkowo skrzynkowy ogródek. Nieco dalej z drugiej strony, od stron podwórka mamy uroczy zadaszony taras pociśnięty bluszczem, niedaleko stoi grill, chroniony przed deszczem przez najbardziej kolorową parasolkę świata. Nad drzwiami wejściowymi wisi stara podkowa na szczęście a pod podkową siedzą oni, odpoczywają i rozmawiają, w powietrzu czuć pasję. Żywą pasje. Spoglądając w dół podwórka na oboro stodołę widać otwarte drzwi, słychać stamtąd soczyste breaki przeplatane grubymi rapsami. Przez otwarte drzwi widać fruwające ręce, łatające nogi i lewitujące ciała. W sali tej jest klimat, którego nie da się opisać słowami, trzeba tam być i doświadczyć jej każdym ze zmysłów tylko wtedy można zrozumieć, czym są właściwi ludzie we właściwym miejscu. Wyobraź sobie prysznic, chłodny prysznic z dodatkiem deszczówki, miękka woda zmywająca z ciebie zmęczenie, problemy i wszystko, co chciałbyś zmyć. Pod takim prysznicem wszystko znika.... W środku domu mnóstwo zaścielonych lóżek, mnóstwo markowych butów i mnóstwo śmiechu. Na środku stoi ogromny piec i kuchnia kaflowa. A pokoje, niczym pierścienie Jowisza krążą wokół niej, W jednym z pokojów stoi gramofon, a wokół niego porozrzucane płyty, same klasyki... W drugim pokoju bboys grają w tetrisa, strzelają czołgami i próbują się w tenisa na najbardziej oldskulowym pegasusie, jakiego widziały moje oczy. Wszystko jest tam pasujące... Wszystko jest tam OldskulE. Tak właśnie wygląda jeden dzień Czerwcówki zorganizowanej przez OldskulE i Lebsona z Zamojskiej Ekipy Side By Side. ![]() |
Legendarne (bo pierwsze) konfrontacje w Radzyniu!9 czerwca 2018Ostatnio coraz ciężej zebrać ludzi, coraz więcej mają obowiązków - dorastają. Przez co nie wszyscy mogą być wszędzie. W Radzyniu mieliśmy startować dwiema ekipami, później nie mięliśmy startować żądną ekipą, więc zgodziłem się na sędziowanie. Ostatecznie jednak za sprawą komplikacji ze startem Stylu i Kropki w nadchodzącym Ulan Majoratem dziewczęta postanowiły wystartować w Radzyniu. Co okazało się strzałem w dziesiątkę - wywalczyły drugie miejsce w kategorii taniec nowoczesny do lat 13 - gratuluję. Turniej w Radzyniu okazał się dla mnie bardzo miłą niespodzianką. Z największych plusów nie sposób nie wspomnieć o profesjonalnej organizacji. W dodatku miejsce było urokliwe, naprawdę fantastyczne. Pokłady pracy, jaką organizator wsadził w dekorację przeszły moje najśmielsze oczekiwania. Wspaniałym pomysłem był fakt, że wszystkie ekipy dostawały pamiątkowe medale i to nie byle jakie - naprawdę ładne. To fantastyczna pamiątka pozwalająca nawet przegranym poczuć się ważnymi. Najmłodsza kategoria była oceniana nie za pomocą miejsc, a tytułów. Dodatkowo najmłodsze formacje dostawały fantastyczne, ogromne misie! Sposób sędziowanie - dla mnie jak najbardziej właściwy. Dostaliśmy karty z punktami, które należało przydzielić w danym momencie, w którym tańczył zespól - to pozwalało świeżo i konkretnie ocenić daną ekipę. Uniemożliwiało również dyskusję na temat gustów, werdykty wypłynęły wyłącznie na podstawie punktów - piękna sprawa. Nie zabrakło również, nie fajnych akcentów, niezależnych od organizatora. Każdy z nas tancerzy ma pewne pokłady pokory, ja swoim podopiecznym staram się wpajać jej tyle ile mogę, niestety pokora jest czymś, co bierzemy z serducha, a serducho najczęściej bierzemy nie z sali tanecznej, a z domu. Dlatego, nie wszystkie zachowania instruktor ma wpływ. Aczkolwiek są sytuacje, w których instruktor powinien reagować i to dosyć stanowczo. Jeśli moi tancerze przegrywają i czuję, że nie wiem czemu, to konsultuje się z sędziami - to świetna sprawa bo feedback jest najważniejszy. Ale jeśli moi tancerze po porażce, ostentacyjnie ściągnęliby medale z szyi i zaczęli je przy wszystkich deptać, to nawet nie powinienem pytać, czemu przegraliśmy, bo technika nie ma znaczenia, jeśli umysłowo nie zasługujecie na wygraną.To tak nawiasem... Poza tym, to były jedne z lepszych zawodów w tym roku. ![]() |
Ulan Majorat - Już od 4 lat na pierwszym miejscu!13 czerwca 2018r.![]() ![]() |
Nałęczowski Euro Dance i Praktyka Ruchu15 czerwca 2018r.Kilka lat temu wziąłem sobie za cel, że na tym festiwalu zostawię po sobie wyjątkowy ślad. Nie wiedziałem, kiedy to się stanie, ani w jaki sposób tego dokonam. Wiedziałem natomiast, że prędzej czy później to zrobię. Choreografia, z którą postanowiliśmy pojechać na nałęczowski festiwal, jeszcze niedawno, wydawała się nierealna, powstał pomysł, jakaś idea... Rozkręciłem pierwszy trybik, tancerze zakręcili kolejne i maszyna ruszyła. Moi tancerze jeszcze nie rozumieli, czego częścią się właśnie stają, ja wewnętrznie czułem, że czegoś całkiem dużego. Oni nadal nie wiedzą, że choreografia jak również jej tytuł to coś znacznie większego niż Nałęczów. "Jeszcze Anioły mają nogi i kreatywność” to coś wyjątkowego, dla mnie. Coś, w co włożyłem kilka lat pracy, a choreografia to tylko mała część. To wizualno ruchowa prezencja o wiele większej całości. Wystartowaliśmy tam pod nazwą "Praktyka Ruchu", jako, że najbliżej mi obecnie do tej nazwy, ponieważ to właśnie z nią się utożsamiam, z jej przesłaniem i ideami. Ale o tym już niedługo w artykule, który przygotowuję. Chciałem by ta choreografia poruszyła kilka tematów pokazała odrobinę idei, którymi się kieruję. Chciałem pokazać artyzm, chciałem pokazać indywidualizm, chciałem pokazać serce, chciałem pokazać poświecenie, miłość. Chciałem również pokazać muzykę, melodie i jej warstwy, a to wszystko by dać ludziom dostęp do tańca ulicznego w formie sztuki, by udowodnić, że nie tylko współczesny potrafi poruszać takie tematy i prezentować je w tańcu. Wiedziałem, że układ ten, albo się bardzo spodoba, albo bardzo nie spodoba. Nie było nic pomiędzy.
Najbardziej cieszy mnie fakt, że zostaliśmy docenieni. A chwile spędzone w Nałęczowie w tym roku to chwile niezapomniane, wyjątkowe. To chwile na całe życie! ![]() |
Dni Milejowa - Nasza miejscowość, nasza tradycja i nasz smak.17 czerwca 2018r.Kolejne Dni Milejowa, nawet nie pamiętam, która to już edycja z naszym udziałem. I ponownie zostały bez reszty zdominowane przez kreatywny aspekt taneczny. Z roku na rok tego tańca jest coraz więcej. Objawia się pod przeróżnymi formami. Tego dnia towarzyszył publiczności od samego początku. Było go tyle, że musiał zostać podzielony aż na trzy bloki. W pierwszym bloku pokazali się pasjonaci tańca z pod skrzydeł pani Iwony Wit. Małe łobuziaki z pomponami oraz chłopaki z załóg Boys Caliente, którzy zaprezentowali stworzony samodzielnie układzik latino. To nie są podopieczni GOKu aczkolwiek wspominam o nich, tak jak o każdym innym aspekcie tanecznym, jaki ma tutaj miejsce. Wszak, kto będzie pamiętał za 5lat, że w 2018 Boys Caliente pierwszy raz pokazało się na dniach Milejowa? Kolejny blok to już wychowankowie Gminnego Ośrodka Kultury w Milejowie. Zaczęło się od najsłodszych wśród najsłodszych. Czyli od wychowanek Pauliny Budy - od naszych malutkich baletnic. Trzy grupy wiekowe zaprezentowały bardzo przyjemne choreografie. To był również debiut małych baletnic na scenie letniej GOK. Zaraz po baletnicach przyszła pora na wychowanków Boogie, czyli dwie grupy z GOK. Pierwsza zaprezentowała się grupa starsza, która od tego roku występuje pod nazwą "Defeat the Beat". |Oraz młodsza, która nadal pozostaje bez nazwy. "Defeciaki" zrobili naprawdę niezły progres i pokazali bardzo fajne show! Później przyszła pora na Solówki, które nasi tancerze przygotowywali na Puławski Festiwal. Zatańczyła Emila Roczon ze swoim "Ciach Ciach", Daria Kasprzak do kawałka "Finesse", a na koniec Filip Kucybała ze swoją autorską choreografią, którą zajął pierwsze miejsce w Puławach oraz Ola Nieroda, która wywalczyła tam trzecie miejsce. Ten blok zakończył występ Sussy Crew z ich choreografią do utworu "Nie dokazuj miła nie dokazuj". Trzeci i ostatni blok rozpoczęła Praktyka Ruchu z choreografią "Bruno Tribute”, którą wywalczyli trzecie miejsce w Puławach. Zaraz po nich pojawił się Styl i Kropka ze swoją choreografią "Pokazujemy Muzykę" - dziewczyny zatańczyły bardzo dobrze. Tuż po Stylu przyszła pora na BEZ NAZWY, a Bez Nazwy jak to oni, zrobili naprawdę ogromne show. Ich urok został delikatnie przyćmiony, gdy na scenie pojawiły się najbardziej wyczekiwane kąski - Mamy Hip Hop! Tutaj również nie zabrakło fantastycznej energii, chociaż dziewczyny były odrobinę zestresowane. Na koniec została niespodzianka, niespodzianką była choreografią, którą przygotowaliśmy na nałęczowski festiwal tańca. Bałem się jej ogromnie, wiedziałem, że albo wyjdzie, albo ludzie to kupią, albo okaże się całkowitą porażką. Wyszło lepiej niż myślałem, wyszło fantastycznie. Jeszcze nigdy nie słyszałem tylu pozytywnych opinii o milejowskim tańcu, płynących z tak różnych źródeł. Nawet od seniorów, którzy dotychczas uważali nasze "dzieła" za nic nie warty shit. To dla mnie chyba największa nagroda, zawsze chciałem by miejscowi ludzie zaczynali darzyć sympatią mój taniec nie wiedząc, że tak naprawdę przez to darzą sympatią tę miejscowość, ponieważ wszystko, co robię przesiąknięte jest smakiem otoczenia, które mnie otacza - to zamknięte koło, które ja pragnę napędzać.![]() |
"Co w Trawie Tańczy" - Pierwszy trawnicki turniej Street Dance.20 czerwca 2018r.![]() ![]() O samej idei powstania turnieju napisze może co nieco sama organizatorka i pomysłodawczyni czyli Boogie. Ja natomiast chciał bym przedstawić jak to wyglądało z mojej perspektywy. Sam pomysł zorganizowania turnieju w trawnikach wydał mi się świetny, ale i szalony, zastanawiałem się czy to jest możliwe by ogarnąć takie przedsięwzięcie w GOKu, który jest przecież mniejszy nawet niż nasz milejowski, a ja nigdy nie miałem odwagi, nawet pomyśleć o zorganizowaniu zawodów u nas. W każdym razie chwyciło to naprawdę bardzo dobrze i wydaje mi się, że sami organizatorzy nie spodziewali się tak pozytywnego odbiory. Przyjechało kilkanaście formacji, oraz odrobina tancerzy freestylowych. ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() |
Okuninka, Panorama i Praktyka Ruchu.27/28/29 czerwca 2018r.Chciałbym każdego dnia trafiać na takich tancerzy jak ci, na których trafiłem na obozie w Okinince. Pojechałem tam nie wiedząc do końca z jaką grupą będę działał. Przygotowałem więc Praktykę Ruchu dla tancerzy tańca ulicznego i to takich średnio zaawansowanych. Dostałem tam grupę tancerzy tańca towarzyskiego, trochę się przeraziłem, wszak z tancerzami tańca towarzyskiego nie miałem zbyt dobrych wspomnień, jeśli chodzi o ich radzenie sobie z Praktyką Ruchu. W każdym razie, ta załoga to zupełnie inna bajka. Nie chcę tutaj pisać jakiejś obszernej relacji, a raczej delikatnie o tym wspomnieć. Poprowadziłem prawie 30 godzin tańca w ciągu 3 dni. Spędziłem czas z fantastycznymi ludźmi. Karmiłem kaczki o zachodzie słońca. Wyławiałem chrabąszcza, którego sam wcześniej (przypadkiem) wrzuciłem do wody. I patrzyłem w niebo... Myśląc o tym, że taniec, styl, technika, wolność to tylko stan umysłu, co udowodnili mi tancerze z Radzyńskiej Szkoły Tańca Towarzyskiego.
Z bogiem ludzie... ![]() |
Współczesny warsztat "nie dla każdego" - Lubelski Teatr Tańca6 lipca 2018rChwała Lubelskiemu Teatrowi Tańca za akcję Lato w Mieście. Niestety nie mogłem z niej skorzystać w tak dużym stopniu w jakim chciałem skorzystać. Na szczęście udało się załapać na ostatni dzwonek i tym sposobem trafiłem na zajęcia do Pana Ryszarda Kalinowskiego. Ilekroć mam do czynienia z tańcem współczesnym, tylekroć strasznie się stresuję... Tak też było i tym razem, kolejny raz jechałem na warsztat współczesnego z brzuchem pełnym obaw. Martwiłem się, że sobie nie poradzę, że będą jakieś skoki, piruety - głupi ja. Sam nie wiem czemu się martwiłem i czego się bałem. W każdym razie, pojechałem i po raz kolejny nie żałowałem. To był warsztat nie dla każdego, ale dla mnie, w obecnym momencie mojego życia, było to idealne miejsce i idealny czas. Ryszard to człowiek specjalizujący się w poszukiwaniu naturalności w tym co robi, poszukuje naturalności w tańcu współczesnym (zgodnie z jego założeniami). Uważa, że podejście powinno być maksymalnie indywidualne, a dla każdego z nas inny ruch będzie naturalny. Dlatego też chodziliśmy. Chodziliśmy i ten właśnie chód zamienialiśmy w taniec. Ryszard rozpoczął swój warsztat od rozgrzewki, podczas której wyjaśnił jak rozgrzewać stopy tak, by zaczynać czuć poprzez nie podłoże. Jak korzystać ze stopy, by cały czas mieć na uwadze środek ciężkości. Świadomość! O świadomość ruchu się rozchodziło.Następnie wyjaśnił nam w jaki sposób działa rolowanie kręgosłupa. Poprzez rolowanie mam na myśli rozwijanie i zwijanie. Jakie ma zadanie w budowaniu świadomości ułożenia kręgosłupa w ciele, oraz świadomości tego, w jaki sposób dba on o naszą równowagę. Następnie zaczęliśmy się ruszać. Najbardziej zdumiewającą rzeczą jaką usłyszałem na tym warsztacie była informacja na temat tego w jaki sposób Ryszard rozpoczyna ruch, czy choreografie. Robi to na podstawie oddechu, obserwuje to, jak oddycha, jak poprzez to się czuje, jak w danym momencie zachowuje się jego oddech, gdzie chce popłynąć i dopiero na podstawie tego - szuka ruchu. To niesamowite - przynajmniej dla mnie. Później przeszliśmy przez cały proces " Od Kroku - Do tańca" byłem świadkiem tego, jak wynikający z oddechu zwykły krok przeradza się w coś niesamowitego, to ewolucja w czasie rzeczywistym. To była wyjątkowa lekcja, pełna inspiracji. Aczkolwiek dla postronnego widza, dla kogoś kto nie tańczy już pewną ilość czasu, dla kogoś kto w tańcu szuka ruchu, mogła być niebywale nudna. Ja sam wiem, że kilka lat temu wyszedł bym z tej lekcji bardzo zniesmaczony. Narzekał bym, że jak chce sobie pochodzić to pójdę do parku. Znam siebie - dokładnie tak by było. Ale obecnie, obecnie dało mi to więcej niż mogłem sobie wyobrazić, gdy tam jechałem. Zawsze lepiej pojechać. Iepiej pojechać i żałować niż nie pojechać i również żałować. ![]() |
Wygrana w Nałęczowie przelatana w Lublinie17 czerwca 2018r.Niedawno wygraliśmy w Nałęczowie, pozostało pytanie co zrobić z pieniędzmi, by kasa nie była stracona. Jakiś czas temu bliźniaczki powiedziały mi, że na książki nigdy nie szkoda pieniędzy. Podobnie mówię ja, w kwestii rozwoju, chciałem by te pieniądze były dla nas czymś więcej niż tylko przewaloną kasą. ![]() ![]() ![]() ![]() Postanowiliśmy pojechać do Lubelskiej Strefy Wysokich Lotów. Tam wykupiliśmy całodniowe bilety VIP i rozpoczęła się zabawa. Każdy z nas pojechał, a przynajmniej powinien pojechać tam z konkretnym celem. Pomijając fakt, że Sylwia zaspała. Jej miejsce na szczęście zajął Adi. To był naprawdę inspirujący dzień. Najgorzej miała Paula, która nie jest B-Girl i przez to ciężko jej odnaleźć się w takim miejscu, ale mamy nadzieję, że bawiła się dobrze. Pojechałem tam by nauczyć się Cheat Geinera i można powiedzieć, że dałem radę. Pierwszy raz w swoim życiu odważyłem się również wykręcić podwójne salto do przodu. Fifi wreszcie ogarnął fiflaka tak jak chciał. Adi wymęczył salto w tył, a Wera zbliżyła się kilkukrotnie do salta w przód. Wyjazd bardzo udany, mnóstwo śmiechu i radości. I przede wszystkim rozwoju. Co z tego wyniknie? Nie wiem. ![]() |
Letnia Strefa Tańca 2018 - Małe Ciche15-22 lipca 2018r
Prawda okazała się jednak zupełnie inna i brałem aktywny udział w dziewięćdziesięciu procentach obozowych warsztatów. Czułem, że nie usiedzę. Ale nie żałuję ani chwili. Dostałem od instruktorów sporo wiedzy, mnóstwo ruchów i przede wszystkim całą masę pozytywnych wspomnień. Był to pierwszy raz, gdy na obozie mieliśmy łączone grupy Keep It Up oraz ekipy Karola Polaka. Ja na tym obozie zamieniłem się w obserwatora, odsunąłem się lekko na bok. Uczyłem tylko wtedy, gdy była moja kolej, to było ciekawe doświadczenie. Takie podejście daje bardzo ciekawą możliwość poznania ludzi, można obserwować, słuchać i notować, co pozwala stworzyć sobie pewną wizję danej osoby. A wszystko by później skonfrontować ją z rzeczywistością i otrzymać pełen obraz. To pozwala sprawdzić na ile przekazywana wiedza i przekazywane idee znajdują odzwierciedlenie w zachowaniu i w rzeczywistym podejściu do życia. To pozwala tworzyć prawdziwy obraz zamiast ślepo wierzyć we wszystko, co słyszymy. Dlatego nie wierzcie mi - sprawdzajcie mnie. Moje pierwsze spotkanie z Batmanem.
Nie mogę się natomiast wypowiedzieć na temat poppingu, ponieważ ta cześć obozu to właśnie te kila procent, w których nie uczestniczyłem (fizycznie). Nie wiem czy warsztat z poppingu był dobry, ponieważ mnie osobiście poppingu strasznie nudzi, szanuję tancerzy i ich umiejętności jednak ten styl nie jest dla mnie. I chociażby prowadził go najlepszy instruktor świata dla mnie zawsze będzie to zbyt nudne, zbyt statyczne i zbyt wyizolowane. Dlatego mogę ocenić warsztat jedynie pod względem merytorycznym Poziom wiedzy Batmana jest ogromny tak jak poziom jego tańca. Dlatego podczas takiego warsztatu można było się dowiedzieć mnóstwa rzeczy o genezie ruchu itp. A na tym etapie mojego życia to coś, co szanuję bardziej niż sam ruch. Hip Hop po Polsku
Swing, jako korzenie breakingu.
Ryfa! Ponownie na propsie.
Natalia Sykut - Czekałem na współczesny.
Poprzez ten warsztat upewniłem się w przekonaniu, że miękkość i przyjemność płynąca z parterów tańca współczesnego jest jakością ruchu, w którą chcę brnąć. Może inaczej. Jakością, z której chcę czerpać. Nie mogłem być na drugiej części warsztatu, ale dorwałem Natalię podczas wieczornej praktyki i zapoznała mnie z resztą parterowej magii. To było kolejne doświadczenie z tańcem współczesnym, po którym czułem się dobrze. Chcę więcej - definitywnie - chcę więcej.
To chyba najważniejsza lekcja, jaką wyniosłem z gór. Niezbyt przyjemna... Ale potrzebna. ![]() |
CATCH THE FLAVA 2018 - Spełnione marzenie21 lipca 2018r. Zacznijmy od początku. Bo jak to bywa w życiu, każda wielka przygoda musi się kiedyś zacząć. Ta zaczęła się już kilka lat temu. Od kiedy pamiętam zawsze miałem problem z wielbieniem innych ludzi. Pisząc wielbieniem, mam na myśli uważanie ludzi potocznie określanych jako "gwiazdy" za byty umiejscowione zaraz obok Boga stworzyciela świata. Dla mnie to byli od zawsze po prostu ludzie, jak ty i ja. Nie mogę powiedzieć, że mam idoli, że posiadam ikony, do których pragnąłbym się zbliżać czy co gorsza chciałbym być taki jak oni. Mam natomiast osoby, których poznanie byłoby dla mnie bardziej lub mniej ekscytującym przeżyciem. Problem z tym, że spora część tych osób nie żyje. To ludzie, których szanuje, to ludzie, którzy swoim działaniem, innowacyjnością i kreatywnością napawają mnie miłością do życia. Ludzi jest na świecie coraz więcej, ale postaci - wielkich postaci zdaje się być coraz mniej. Zawsze chciałem poznać Bruce'a Lee, Jamesa Browna czy Michaela Jacksona. Obecnie strasznie lubię i szanuję Bruno Marsa. To jedna z niewielu osób, którym chciałbym uścisnąć rękę. Chyba nawet jedyna w obecnym świecie muzyki rozrywkowej. Jeśli chodzi o aktorów, to ikony mojego dzieciństwa takie jak Sylwester Stallone, Arnold Shwartzeneger, Chuck Norris, Jackie Chan, Jimm Carrey i Will Smith - to chyba tyle. Z polskich aktorów fajnie byłoby spotkać Cezarego Pazurę. Szanuję ludzi, który są artystami. I jakkolwiek w przypadku "Rockiego", "Terminatora", "Strażnika z Teksasu" czy "Kowboja z Shanghaju" kierują mną wyłącznie pobudki sentymentalne, tak w przypadku reszty uważam tych ludzi za niebywałych artystów. Otwartych na wszystko, naprawdę na wszystko. Cała reacja dostepna tutaj: ![]() ![]() |
Poronin z LCIT i Ballo27 -28 lipca 2018r.
Zawsze jak do nich jadę jestem dobrze przygotowany. Jakkolwiek w kwestii Breakingu wiem, co zrobię i czego chcę ich nauczyć tak zawsze zastanawiam się, w którą stronę pokierować praktyką ruchu. W tym roku miałem pewien zamysł, ale legł on w gruzach po pierwszej rozmowie z Grześkiem. Okazało się, że jestem tam potrzebny do nieco innych celów, mówiąc w skrócie musiałem wziąć w ręce ludzką mozaikę i stalic w jeden piękny obraz. Praktyka ruchu potrafi takie rzeczy, zmieniłem plan działania. Miąłem dwa dni by scalić odrobinę dusz. Pierwszego dnia poprowadziłem ponad 7 godzin warsztatów natomiast drugiego odrobinę mniej. Na szczęście ostatni warsztat, podsumowujący całe dwa dni i przekaz niego płynący załatwił sprawę. Była cała masa radości, ale i ogromna ilość łez. To dla mnie niesamowity moment, naprawdę w takich chwilach człowiek rozumie, że to, co robi to coś więcej niż tylko taniec. To pewnego rodzaju wpływ na "bycie" innych osób. To niesamowite jak łatwo można poczuć się częścią rodziny wśród zupełnie obcych osób za pomocą nieskrępowanego niczym ruchu. Tego samego dnia była jeszcze gala, na której były pokazy jak również bitwy. To był naprawdę inspirujący czas, gala była doskonałym podsumowanie tej jakże długiej tanecznej krucjaty. Czuje, że moje nogi potrzebują regeneracji. Czuje, że moje plecy potrzebują regeneracji. Czuje, że moja dusza potrzebuję regeneracji. Żegnam góry i jadę "być ze sobą" w miejscu, które kocham najbardziej... ![]() |
FloorWork w Milejowie22 sierpnia 2018.Ponownie sprawdza się ten dziwny trend w moim życiu, że najlepsze warsztaty to te, które są nieplanowane, niewyczekiwane. Zobaczyłem całkowicie przypadkiem, że Kuba Odzioba przyjechał z Paryża i będzie prowadził warsztaty w Warszawie. Floorwork jest czymś, co w Polsce raczkuje, bardzo mało osób rozwija się w tym kierunku a szkoda. Nie pasował mi ten termin warszawskich warsztatów wiec zapytałem czy planuje też zajęcia w Lublinie. Od słowa do słowa zapytałem o Milejów. Kuba powiedział, że bardzo chętnie nas odwiedzi, w dodatku koszta ściągnięcia go były dla mnie realne. Przyznaję byłem samolubny w tej decyzji zaprosiłem go do Milejowa, ponieważ chciałem uczyć się floorworku. Strasznie mnie ten temat obecnie interesuje. Jak się okazało ilość chętnych przerosła moje najśmielsze oczekiwania. Było nas aż 19 osób. W tym ludzie z Lublina i z Chełma. Było mi niezmiernie miło, że ludzie fatygowali się w poszukiwaniu ruchowej wiedzy, aż tutaj. Kuba to niesamowity człowiek, nieprawdopodobnie otwarty. Posiada niesamowitą pogodę ducha. Swoje warsztaty poprowadził bardzo rzeczowo, przekazał nam mnóstwo podstaw jak również odrobinę zaawansowanych technik. Nie przeszkadzało mu ograniczone miejsce. Nie przeszkadzało mu nawet to, że uwalił się cały w trawie prezentując nam techniczne akrobacje w terenie. Ten czas dla nas wszystkich był bardzo kreatywny. To dla nas nowe rzeczy. Do dla nas kolejna lekcja. A ja swoim samolubnym podejściem typu "chcę Kubę", "chcę floorwork", "chcę już!" Sprawiłem, że odbyły się naprawdę fajne warsztaty, z których skorzystała spora liczba osób.Muszę częściej być samolubny. ![]() |
O patrzeniu w niebo.23 sierpnia 2018r.Ja i filmowanie nie mieliśmy ze sobą po drodze, od bardzo dawna. Ta kamera była gdzieś obok mnie cały czas, ale już dawno nie była bezpośrednio naprzeciwko mnie. Postanowiłem to zmienić. Sama akcja kręcenia była dosyć szybka jednak idea płynąca za tym filmem dojrzewała we mnie przez kilka dobrych lat, a sam film jest przygotowaniem do czegoś znacznie większego. To pierwszy krok wprowadzający ludzi do mojego świata. Za kamera stanęła Oliwia Błaszczak, chciałem by to była ona, ponieważ Oliwia dopiero zaczyna a w dodatku tańczy i trochę już mnie zna. Kluczowym elementem był jednak fakt, ze Oliwia zaczyna, ponieważ dla mnie najfajniejsze dzieła powstają nie z doświadczenia a z czystej pasji, a ta najbardziej fascynująca jest na początku przygody, – czyli w momencie, gdy zaczynamy. Premiera filmu „A ty? Jak często patrzysz w niebo?” miała miejsce 23 sierpnia i film odbił się naprawdę dużym echem wśród ludzi. Odebrali go ciepło, to bardzo miłe. Ale prawdę mówiąc nie istotne, ponieważ zrobiłem to wszystko dla siebie. ![]() |
Warsztaty „Rosponsive Body” z Külli Roosna i Kenneth Flak7 września 2018r.Można śmiało powiedzieć, że poszukiwań siebie w ruchu - ciąg dalszy. Znowu na horyzoncie pojawiła sie okazja, by trochę zaczerpnąć ze współczesnego podejścia do ruchu. Gdy tylko zobaczyłem, że Lubelski Teatr Tańca Organizuje warsztaty o nazwie Responsive Body, wiedziałem, że muszę sie tam pojawić. Ta nazwa kilkukrotnie przewinęła się gdzieś obok mojej tanecznej przygody. Nigdy nie mogłem jednak znaleźć odrobiny więcej informacji na temat tego, czym właściwie jest Responsive Body. Pojechałam, zobaczyłem i z chęcią podzielę się odczuciami. W tej wyjątkowej podróży towarzyszyły mi Paula i Wera. Zanim opowiem, jak wyglądają takie warsztaty w praktyce, może odrobinę informacji teoretycznych na temat warsztatu, jak i samych pomysłodawców. Warsztaty “Responsive Body” opracowane są przez duet Roosna & Flak jako dynamiczna struktura oparta na słuchaniu siebie oraz otoczenia, zwiększeniu własnej wrażliwości, koordynacji oraz siły i wytrzymałości. Celem zajęć jest wzmocnienie i zrozumienie własnego ciała, które jest otwarte na wewnętrzne i zewnętrzne impulsy. Roosna & Flak opracowali te warsztaty z myślą o jak najszerszym gronie odbiorców. Warsztaty są poddawane stałym zmianom, które są wynikiem stale rozwijanej praktyki nauczania. Duet choreografów i tancerzy Külli Roosna (Estonia) i Kenneth Flak (Norwegia) współpracuje ze sobą od 2008 roku. Niezależnie czy tworzą swoje własne dzieła czy tańczą dla innych choreografów, ich prace dotyczą narracji i technologii odnoszących się do ciała oraz jego otoczenia. W swojej twórczości badają szeroki zakres wątków, w których można znaleźć ekologię, mitologię, współczesną kulturę Internetu, a nawet systemy totalitarne. Podstawą wszystkich ich prac są możliwości i ograniczenia tańczącego ciała, które znajduje się w nieustającym dialogu z cyfrowymi technologiami oraz dyskursami, które je poszerzają lub występują im naprzeciw. Zarówno pierwszy, jak i drugi opis są zaczerpnięte ze strony LTT. https://www.ltt.art.pl/wiadomosc,warsztaty-responsive-body,326 Natomiast jak to wyglądało w praktyce? Czy znalazło odzwierciedlenie w naszych odczuciach? Sprawdźmy. Warsztat rozpoczynał się od rozgrzewki, która była podzielona na trzy etapy. Pierwszy etap, to odrobina ćwiczeń w leżeniu polegających na uruchomieniu naszego centrum oraz prawej i lewej strony naszego ciała. Było tu również odrobinę ćwiczeń siłowych. Szczególnie przyjemnym ćwiczeniem było robienie planka rolując go powoli, zaczynając od głowy. Tę cześć warsztatu poprowadził Kenneth, później całą zabawę przejęła Külli, ta część odbywała się w dużym kole. Była znacznie bardziej energiczna. Składała się z różnego rodzaju zadań ruchowych, zmianach energii, podskokach, potrząsaniu ciałem, zabawami energią, przyspieszaniu, zwalnianiu. Wszystko przeplatane kilkoma schematami ruchowymi odpowiadającymi za rozciąganie. Ostatnią część rozgrzewki poprowadzili wspólnie. Polegała na powtarzaniu po nich danego ćwiczenia przez całą salę. Przekrój ruchów był przeróżny, od zwykłych wykroków poprzez skomplikowane łącznia. Po rozgrzewce przeszliśmy do konkretnych ruchów w stójce. Wykonaliśmy kilka pojedynczych ruchów, które następnie połączyliśmy w zapętlony układ wykonywany w dwie strony. Ruchy były "zwykłe", ale w ich prostocie było coś wyjątkowego. Tańczenie tych ruchów było dla mnie chyba najlepszym momentem tego spotkania. Wyśmienicie dobrana muzyka i naturalność wykonywanego ruchu sprawił , że poczułem się, jak podczas medytacji. Zeszło ze mnie napięcie i czułem się dobrze. Dziewczyny powiedziały, że ich odczucia były bardzo podobne. Błogi spokój, tylko ja i ruch. Trwaliśmy w tym ruchu dłuższą chwilę. Kolejnym elementem były zadania z kontaktu improwizacji. Pierwszym zadaniem było znalezienie wspólnego środka ciężkości pomiędzy partnerami. Nasze ciała musiały na siebie napierać tak, by żaden z partnerów nie poleciał na podłogę. Później trzymając się za ręce szukaliśmy środka ciężkości odchylając się na boki. Kolejnym zadaniem była płynna zmiana pomiędzy napieraniem na siebie, a odchylaniem od siebie. Na koniec dodaliśmy do tego jeszcze tylko prowadzenie, które polegało na tym, że napierając na siebie w pewnym momencie jedno z partnerów popuszcza i tym samym wyhamowuje płynnym ruchem, ruch drugiej osoby. Ciężko to wytłumaczyć pisząc. Cały warsztat zakończył się odrobiną skakania, strechingu i przyjemnego oddychania. Tak właśnie wyglądał warsztat Responsive Body. Czy jestem zadowolony z udziału w tym przedsięwzięciu? Jestem zadowolony, nawet bardzo. Wera i Paula również nie żałowały, ani czasu ani pieniędzy. Czy polecam? Oczywiście, że polecam. To kolejny Ra, gdy znalazłem we współczesnym odrobinę siebie. Mam tylko jeden problem z tym całym warsztatem. Nie do końca rozumiem, skąd taka nazwa. Czemu nie nazywa się to po prostu warsztatem z tańca współczesnego? Na kilku już byłem i przebieg warsztatów był podobny, tutaj doszły jeszcze elementy improwizacji kontaktowej. Może problem tkwi w jednorazowości, może w zbyt krótkim czasie. Ciężko powiedzieć. Ja osobiście odnalazłem się w tym co się tam działo, czułem się tam świetnie i z chęcią pojawiłbym się tam jeszcze raz. Prowadzący to fantastyczni i niesamowicie pozytywni ludzie. Ale czy sam warsztat był na tyle innowacyjny, by określać go swoją własną nazwą? Tego nie wiem. Mam nadzieję, że kiedyś się dowiem. ![]() |
XXI Jesiennie Spotkania Teatralne17 listopada 2018 r.Tego dnia miałam okazję poprowadzić warsztaty taneczno-integracyjne dla grupy uczestników XXI Jesiennych Spotkań Teatralnych w Trawnikach. W tym wydarzeniu brałam udział po raz drugi, lecz w nieco innej roli. W poprzednim roku wystawialiśmy tam „Jej drogę”. W tym roku wcieliłam się w rolę instruktorki. Ilość osób, które brały udział w warsztatach była dość przytłaczająca, bo było to ok. 45 osób na scenie o wielkości ok. 8x8m. Jako, że były to spotkania teatralne to starałam się w taki sposób dobrać ćwiczenia, aby osoby uczestniczące mogły je potem wykorzystaj do rozwoju właśnie w tym kierunku. I tak m.in. robiliśmy polowanie, spektakl w zwolnionym tempie czy taniec na jednej nodze. To było nowe i ciekawe doświadczenie. Ja osobiście bawiłam się świetnie i mam nadzieję, że energią zaraziłam także uczestników! ![]() |
Współczesny prosto z Francji.23 Listopada 2018r.Kolejny raz postanowiłem zaufać współczesnemu podejściu do tańca. Ciągle szukam... ciągle szukam siebie i mam nadzieję, że jedną ze swoich stron odnajdę właśnie w tańcu współczesnym. Tym razem warsztat miał być czymś innym, czymś nowym. Czymś, czego ja jeszcze w Lublinie nie widziałem. A mianowicie były to warsztaty pod wdzięcznym tytułem: "Warsztaty choreograficzne dla tancerzy hip-hopowych", a że były organizowane z okazji Międzynarodowych Spotkań Teatrów Tańca to i instruktorzy byli pierwszoligowi. Warsztaty prowadziło dwóch tancerzy: Fouad Boussouf - założyciel i choreograf Massala Dance Company oraz tancerz kompanii - Nicolas Grosclaude. O samych instruktorach nieco więcej. Fouad Boussouf (Francja) Choreograf, tancerz i pedagog o pochodzeniu francusko-marokańskim. Założył Massala Dance Company w 2006 roku łącząc w swoim repertuarze różne style: hip-hop, taniec współczesny, tradycyjne tańce Północnej Afryki oraz nowy cyrk. Fouad Boussouf stworzył kilka multidyscypilnarnych spektakli, w tym: „Zoom”, “Deviation”, “Témoin(s)”, “A Condition”, “Afflux”, “Concept Lavoir”, “Transe”, “The Elements”, “Esperluette”, “Le Moulin du Diable” oraz “Näss”. Spektakle Massali zdobyły uznanie krytyków we Francji oraz reszcie Europy, na Karaibach, na Bliskim Wschodzie oraz Północnej Afryce. Ostatni spektakl Massali Näss został wybrany przez Aerowaves – Europejską sieć tańca jako jeden z najlepszych spektakli roku 2018 i obecnie jest pokazywany na całym świecie. Nicolas Grosclaude (Francja) Urodzony w 1994 roku, Nicolas zaczął tańczyć w 2009 roku. Uczył się w Thony Maskot School w Paryżu, a od 2014 nabywał doświadczenia w multidyscyplinarnym treningu hip hopowym współpracując z Revolution Company w Bordeaux. W Danii tańczył w Next Zone Dance Company w Kopenhadze. Nicolas dołączył do Massali w 2016 roku i tańczy w spektaklu „Näss” oraz „Transe”. Natomiast opis samych warsztatów prezentował się następująco.
“Näss”, spektakl wykonany przez Massala Dance Company z Francji, łączy hip hop, taniec współczesny i tradycyjne marokańskie rytmy. Twórcy z Cie Massala poprowadzą 23 listopada warsztaty wykorzystując tematy, style i techniki, które posłużyły jako podstawa do powstania spektaklu „Näss”. Warsztaty mają na celu dostarczenie narzędzi choreograficznych oraz nowego słownika ruchowego tancerzom hip hopowym w celu wzbogacenia i rozwoju ich własnej niepowtarzalnej techniki. Warsztaty będą wykorzystywały ruch, pracę z podłogą, dźwiękiem, muzyką, grawitacją i przestrzenią. Będą dotyczyć wzajemnych relacji tancerzy, jak również ćwiczeń z wizualizacją, które mają pobudzić ich wyobraźnię. Opisy są zaczerpnięte ze strony MSTT. https://mstt.pl/warsztaty-choreograficzne-dla-tancerzy-hip-hopowych/
Kolejny warsztat poprowadził Nicolas.
I teraz podsumowanie. Czy bawiłem się dobrze? Tak. Czy warsztatu były dla mnie przydatne? Tak. Szczególnie te partery z pierwszej części. Czy warsztaty były o tym, o czym traktował ich opis? Nie. I ponownie mam ten problem, że ciągle badam ten świat tańca współczesnego i ponownie idę na coś co chciałbym, by było innowacyjne, a okazuje się to normalne. Poszedłem na warsztaty pod tajemniczą nazwą "Responsive Body". Otrzymałem po prostu warsztat tańca współczesnego z odrobiną improwizacji kontaktowej. Poszedłem na warsztaty choreograficzne dla tancerzy Hip Hopu. Otrzymałem warsztaty tańca współczesnego z odrobiną orientu i floorworku. Zastanawiam się, na ile to ja nie dostrzegam mocy tych zachęcających tytułów jako zwykły szary poszukiwać ruchu, a na ile to autorzy warsztatów nazywają w wyjątkowy sposób zwykłe rzeczy. Każdy z tych warsztatów jest dla mnie ciekawą przygodą i nie żałuję ani chwili spędzonej na nich. Jednak czuję się odrobinę gdzieś wewnętrznie zagubiony, czuje się nadal jak dziecko we mgle, gdy myślę o współczesnym. Podczas tych warsztatów dało się również odczuć ogromny chaos formy przekazywania wiedzy - nie było to tylko moje odczucie. Czasem miałem wrażenie, że instruktor wymyśla to, co chce z nami zrobić w chwili, gdy to robi. Zdarzało się bowiem, że sam zapominał czego nas przed chwilą nauczył... Częste zmiany i strasznie szybkie tłumaczenie utrudniały trochę zrozumienie tego, co właściwie chcą nam przekazać. Warsztaty dały mi odrobinę do myślenia, ale gdybym nie dopytał o kilka kwestii osobiście (już po wszystkim), to najnormalniej w świecie wyszedłbym w sporej niewiedzy i ze znacznym mętlikiem w głowie, z którym najprawdopodobniej nic bym później nie zrobił.
Wydaje mi się, że najnormalniej w świecie zabrakło tutaj jakiegoś podsumowania, jakiejś puenty. To, co może się wydawać oczywiste tancerzom współczesnego, nie zawsze może być tak oczywiste dla tancerzy Hip Hopu. Dlatego przekazywanie nam podświadomie pewnych idei i koncepcji może nie zadziałać. Czasem lepiej po prostu powiedzieć otwarcie o co chodzi. U mnie delikatnie zadziałało (wzbudziło ciekawość), dlatego dopytałem i obraz mi się rozjaśnił. Nie każdy jednak zapytał i nie każdy powinien musieć dopytywać.
W każdym razie, nadal będę brnął w tę współczesność, by zrozumieć choć odrobinę, co ja tutaj robię i czemu to robię.
![]() |
Jeszcze anioły mają wideo…24 listopada 2018.Kolejny projekt wideo, w który wszedłem i kolejny krok w kierunku promocji czegoś wyjątkowego. Tym razem zrobiłem coś czego jeszcze nigdy nie robiłem. Wraz z tancerzami z projektu Praktyka Ruchu oraz niezawodna Videolivią za obiektywem, nagraliśmy choreografię, która przygotowaliśmy na Nałęczowski Festiwal Współczesnych Forma Tanecznych to dla nas ciekawe przeżycie. Choreografia miała prezentować moje podejście do tańca, muzyki i szeroko pojętego artyzmu, a także w sposób artystyczny łączyć surowy taniec uliczny z delikatnością i scenicznością tańca współczesnego.
![]() |
Praktyka Ruchu na Chełmskiej scenie.16 grudnia 2018r.
Mieliśmy przyjemność zatańczyć na Ogólnopolskich Spotkaniach z Tańcem Współczesnym, "Wieczór XXI". Oczywiście nie obyło się bez problemów. Nie mogła z nami wystąpić Sylwia, ponieważ wchodziła w dorosłość i obchodziła swoje osiemnaste urodziny. Dlatego też choreografia wymagała odrobiny przeróbek. Na szczęście udało się i ktoś, kto nie widział jej pierwotnej formy, nie zauważył nawet, że czegoś brakowało.
Jako główny pomysłodawca idei Praktyki Ruchu, a także trener swoich tancerzy, musze stwarzać takie sytuacje jak ta z 16 grudnia. Nie jestem w stanie ich już trenować w czysto fizycznej formie. Każdy z nich jest już bardziej lub mniej świadomym tancerzem, odpowiada za siebie i sam dba o swoje umiejętności. W praktyce ruchu musze się skupiać na innych aspektach. Musze im dawać kopa w dupe i czasem tak jak teraz, stawiać przed faktem dokonanym by wszyscy moi praktykanci ruchu stawili sie o tej samej porze w tym samym miejscu udowadniając tym samym sobie i innym, że jak czegoś chcą, to wszystko jest możliwe. Obecnie to jest moja rola i będę w niej jeszcze bardziej okropny niż w treningu fizycznym. Ps. Jeśli robie coś w co bardzo wierzę na scenie - to nie mam kompletnie tremy. Fajnie.
![]() |
Christmas Squeeze 7 – Taniec Muzyka Pasja Ogień!28 – 29 Grudnia 2018r.
By zobaczyć całą, bardzo szczegółową relację kliknij tutaj:
CHRISTMAS SQUEEZE 7 - RELACJA
|